Haki i sondaże. Kanibali i morderców nakręca zwierzęcy instynkt. Dzisiejsi politycy są gorsi: kieruje nimi cynizm
W zabójczo śmiesznym, a zarazem gorzkim, serialu „Rake” główny bohater, adwokat znany z brawurowej obrony zwyrodnialców, uprawia ostry seks z panią premier w limuzynie należącej go psychopaty złapanego na bezczeszczeniu cmentarzy. Dawno nie widziałem prawdziwszej opowieści o świecie, w którym żyjemy.
Oryginalnie rzecz dzieje się w Australii (proszę unikać amerykańskiego remake’u!), ale autorzy ściągnęli na plan plejadę hollywoodzkich gwiazd. Silne są też akcenty polskie, w jednym z odcinków nasi rodacy stanowią 90 proc. obsady, a w kluczowej roli występuje Jacek Koman znany z dobrego polskiego serialu „Prokurator”. Najważniejsze jest jednak, że scenarzystom, reżyserowi i aktorom udało się stworzyć coś, co dzieje się – parafrazując Jarry’ego – „W Australii, czyli nigdzie”. A więc tak naprawdę wszędzie. Mechanizmy władzy stają przed nami gołe i niewesołe.
Baraszkująca w limuzynie z adwokatem pani premier pyta, czy to się nie wyda. Prawnik odpowiada, że wybronił właściciela limuzyny od tak ciężkich zarzutów i tyle o nim wie, że „nikt nie puści pary”. Oto jeden z dwóch podstawowych mechanizmów władzy: dług wzbogacony o haki. Banał? Może. Ale sprawdza się od jakichś 5 tys. lat. I w satrapiach, i w demokracjach, niestety.
Romans pani premier wychodzi jednak na jaw, a to dlatego, że opuszczając limuzynę zapomina ona komórki. Gdy po nią wraca, całuje się namiętnie z kochankiem, a na zewnątrz, wiadomo, paparazzi. Zdjęcie trafia na czołówki gazet i portali. Lider opozycji wygłasza płomienne przemówienie o niemoralności szefowej rządu. Słucha tego jej mąż, sprawujący funkcję prokuratora generalnego.
Potem pani premier i pan prokurator idą do gabinetu, by zdecydować, co robić – z ich rządem, i z ich małżeństwem. Nie mają pojęcia, dopóki do gabinetu nie wpada dwóch młodzieńców z wynikami sondaży. Werdykt: notowania pary polityków u obywateli mogą nawet wzrosnąć, jeśli ona wyzna, że czuła się zaniedbywana przez męża i ten jej moment słabości został brutalnie wykorzystany przez seryjnego cudzołożnika. Prokurator musi natomiast wziąć na siebie część winy – i ze łzami w oczach wybaczyć żonie. Inne warianty wypadają w sondażach znacznie gorzej.
Romansujący na prawo i lewo główny bohater broni morderców, kanibali, zoofilów. Chwali się skutecznością rzędu 51 proc. – rekordową, zważywszy że 99 proc. jego klientów stanowią winni. Sukces zawdzięcza umiejętnej manipulacji ławą przysięgłych i opinią publiczną.
Najsmutniejsze jest jednak to, że bronieni przezeń zwyrodnialcy wydają się sympatyczniejsi od polityków. Kierują się bowiem zwierzęcym popędem, zaś politycy - czystym cynizmem. W zależności od sondaży, w telewizji do większej grupy obywateli mówią jedno, a kilka godzin później, podczas fety z okazji rocznicy popularnego stowarzyszenia religijnego, coś wręcz przeciwnego.
Prezesom spółek energetycznych każą podnieść ceny prądu, by zgromadzić pieniądze na „zbożne cele” (czytaj: przekupywanie wyborców). A obywatelom obiecują, że żadnych podwyżek nie będzie.
To niby wszystko fikcja, w dodatku z Australii. To dlaczego jestem przerażony?