Handel po łódzku w czasach niepewnych
Ilu klientów straciły centra handlowe przez pandemię? Z badania Proxy.Cloud wynika, że w sumie w maju 2020 roku w łódzkich galeriach liczba unikalnych klientów spadła o 49 proc., natomiast w maju 2021 roku spadek wyniósł 48 proc. Pandemia utrudnia też wyłonienie nabywcy, który chciałby zainwestować w upadłą Sukcesję.
Wydawało się, że handlu nikt nie ruszy. Polacy pokochali zakupy, a ich sympatia przesuwała się z czasem od ogromnych centrów handlowych do nieco mniejszych, ale nic nie zmieniało faktu, że po prostu kochają kupować. I mało komu przyszłoby zapewne do głowy, że coś w tej materii może się zmienić.
A jednak tak się stało, choć potrzebne były naprawdę wielkie działa, a konkretnie epidemia, która szybko rozprzestrzeniła się po całym świecie. I tak koronawirus zamknął - i to cztery razy - centra handlowe lub przynajmniej mocno ograniczył ich działalność. Nie wszyscy to przetrwali, choć covidu winą za wszystko obarczyć się nie da.
Bez sukcesu
W czwartek 1 lipca minął rok, odkąd zostało zamknięte centrum handlowo-rozrywkowe Sukcesja u zbiegu al. Politechniki i ul. Rembielińskiego. Ostatnie dni czerwca pierwszego pandemicznego roku upłynęły najemcom na organizowaniu wyprzedaży, a 1 lipca z charakterystycznego budynku zniknęli i pracownicy sklepów, i klienci. Co prawda, jeszcze w sierpniu udało się ponownie otworzyć czwarte piętro, czyli kino Helios, kręgielnię Król Kul i klub fitness FitFabric, ale już w październiku centrum ponownie zamknięto na głucho. Po lockdownie numer trzy już nikt nie planował w Sukcesji szybkiego wznawiania działalności. W końcu jednak czwarte piętro zostało ponownie otwarte: 21 maja zaczęło działać kino, tydzień później kręgielnia i klub fitnesss. Jak długo tym razem będą otwarte?
Czwarte piętro okazało się najszczęśliwszym miejscem w całym kompleksie. Resztę odgradza metalowa krata, którą mogą oglądać widzowie, gracze i miłośnicy ćwiczeń w drodze do kina, kręgielni i do klubu fitness.
Czy szczęście wreszcie dopisze całemu obiektowi? Zima i wiosna upłynęły pod znakiem kilku przetargów na sprzedaż centrum. Pod koniec zeszłego roku Sukcesja była do nabycia za 126 mln zł, w lutym tego roku za 120 mln zł. W obu przypadkach nikt się nie zgłosił. Dopiero za trzecim razem cena spadła - do 99 mln zł, ale - choć pewne zainteresowanie zaczęło przetargowi towarzyszyć - efekt był ten sam.
- Nie wpłynęła żadna oferta - tak Ewa Frontczak, syndyk Sukcesji, podsumowała przetarg numer trzy.
Coś jednak drgnęło: w biurze pani syndyk rozdzwoniły się telefony od osób, które zainteresowały się przetargiem, a jedna z nich nawet zdecydowała się obejrzeć centrum. Do przetargu się jednak nie zgłosiła, może zmieni zdanie, gdy kolejny raz będą się ważyły losy centrum. Czwarte podejście zaplanowano na 10 sierpnia, cena wywoławcza wynosi 85 mln zł i jest niższa o 41 mln zł w porównaniu do pierwszego przetargu.
Oferty można składać do 6 sierpnia. - Można je przynieść lub wysłać do kancelarii notariusz Grażyny Rymdejko, która mieści się przy ul. Piotrkowskiej 287, lokal 5 w Łodzi - dodaje Ewa Frontczak.
Sytuacji na pewno nie ułatwia pandemia koronawirusa, ale kłopoty centrum zaczęły się na długo przed covidem. Można zaryzykować stwierdzenie, że wirus tylko przyspieszył to, co musiało się stać. Sukcesja od początku działała tylko w części, nigdy nie udało się otworzyć wszystkich planowanych sklepów i punktów. Nie było bowiem tylu chętnych najemców, a część wycofała się z obiektu po zaledwie kilku miesiącach.
Jak tłumaczył dr Paweł Kowalski, specjalista ds. marketingu Uniwersytetu Łódzkiego, inwestor centrum popełnił kilka błędów: nie zadbał o to, by Sukcesja wyróżniała się na tle innych centrów handlowych chociażby pod względem doboru najemców. Zabrakło unikatowych sklepów i punktów usługowych, a te, które działały, nie zostały dobrze rozreklamowane. Przeszkodziła bliskość innych centrów handlowych z dużą bazą klientów, a organizowane wydarzenia marketingowe tylko na krótką metę generowały większy ruch klientów.
Potencjalny właściciel kupi niemal puste centrum handlowe, wynajęte jest w całości czwarte piętro, które nie ma problemu ze znalezieniem klientów. Nabywcę czeka więc komercjalizacja Sukcesji, a na ewentualne zyski może liczyć najpewniej za kilka lat. Nie znaczy to, że centrum nie ma przed sobą przyszłości.
- Oferta powinna być skierowana do firm i funduszy, które zajmują się centrami handlowymi i w nie inwestują - przekonuje dr Kowalski. - Stać ich na to, by poczekać na zysk nawet kilka lat, a w tym przypadku będzie to konieczne. Obawiam się, że kierowanie oferty do niesprecyzowanego odbiorcy, samo ogłaszanie kolejnych przetargów, nie doprowadzi do pozytywnego rozstrzygnięcia.
Będzie się o tym można przekonać już niebawem.
Giganci też cierpią przez lockdowny
Pandemia negatywnie wpłynęła także na te centra handlowe, które przed jej wybuchem radziły sobie dobrze. Cztery lockdowny okazały się trudne do przełknięcia nawet dla handlowych gigantów.
Jak wynika z badania Proxy.Cloud, Galeria Łódzka straciła najwięcej klientów w maju 2020, gdy ich liczba spadła o 59 proc., natomiast w maju tego roku było to o 48 proc. klientów mniej niż przed pandemią. Manufakturę w maju 2020 odwiedziło o 56 proc. kupujących mniej niż rok wcześniej, taki sam wynik centrum osiągnęło w maju 2021. Najmniej stracił natomiast Port Łódź: w maju 2020 odwiedziło go o 32 proc. klientów mniej niż w 2019 roku, natomiast w maju tego roku - 40 proc. mniej. To głównie zasługa Ikei, która nie była zamykana w czasie wszystkich lockdownów.
- Doskonale wiemy, że sytuacja w branży handlowej jest i jeszcze przez jakiś czas będzie trudna - zaznacza Sławomir Murawski, dyrektor Manufaktury. - Mimo to, ostatni rok pokazał, że Manufaktura nadal jest chętnie wybierana przez nowych najemców, którzy nawet w tych niestabilnych czasach widzą nieprzeciętny potencjał naszej lokalizacji. W ciągu ostatnich miesięcy dołączyło do nas kilka marek, w tym również takich, które właśnie u nas debiutowały na łódzkim rynku.
Nie wszyscy aż tak optymistycznie podsumowują długie przerwy od normalnej pracy.
- Ostatni, czwarty lockdown był szczególnie bolesny dla wszystkich uczestników rynku, zarówno zarządców, jak i najemców centrów handlowych - zauważa Marta Sójkowska, przedstawicielka centrum Nowa Górna przy ul. Kolumny w Łodzi. - Przymusowa przerwa w handlu najsilniej odbiła się na kondycji małych, lokalnych biznesów oraz marek modowych spoza sieciówek, ponieważ moment pojawienia się nowych kolekcji odzieżowych w sklepach pokrył się praktycznie z początkiem kolejnego lockdownu. W efekcie zamówiony towar zalegał na półkach, tracąc na wartości, a sprzedaż online nie wyrównała tych strat finansowych spowodowanych 1,5-miesięcznym lockdownem.
Nadal w reżimie
Marta Sójecka podkreśla, że na korzyść obiektów takich jak Nowa Górna działa trend, który można określić jako rozkwit zakupów lokalnych. Kupujący wybierają obiekty handlowe typu convenience, które znajdują się bezpośrednio w sąsiedztwie miejsca zamieszkania. W tym roku trend ma się umacniać i obowiązywać także w postcovidowej rzeczywistości.
Na razie jednak rzeczywistość jest jak najbardziej covidowa, a klienci powoli wracają do centrów handlowych.
- Widać wyraźnie, że czekali na moment, w którym będą mogli ponownie przyjść do Manufaktury pracującej pełną parą, oferującej wszystkie atrakcje - mówi Sławomir Murawski. - Jednocześnie większość gości rozumie, że nadal obowiązuje nas reżim sanitarny.
Najdłużej handel czekał na zniesienie obostrzeń związanych z gastronomią: dopiero 28 maja restauracje mogły zacząć znów przyjmować gości w lokalach, dwa tygodnie wcześniej było to możliwe tylko w ogródkach gastronomicznych. W Manufakturze to rozrywka i gastronomia cieszą się wielką popularnością wśród gości.
W mniejszych centrach, bez rozbudowanej bazy gastronomicznej, podkreślają, że klienci byli spragnieni tradycyjnych zakupów w sklepach stacjonarnych.
- W pierwszym dniu po zniesieniu lockdownu 4 maja, wróciło do nas na zakupy aż 100 proc. klientów, a footfall (ruch klientów) zrównał się z tym odnotowanym tego samego dnia w 2019 roku, czyli przed pandemią - zaznacza Marta Sójecka. - Kolejne dni funkcjonowania Nowej Górnej z kompletem czynnych sklepów oraz punktów usługowych, przyniosły natomiast umocnienie się wskaźnika odwiedzin na wysokim, stabilnym poziomie. W drugim tygodniu działania centrum odnotowaliśmy o 12 proc. więcej klientów niż rok temu, kiedy to znoszono pierwszy lockdown i powracano do handlu. Co istotne, dynamika odrabiania footfallu jest aktualnie znacznie wyższa niż rok temu, co widać porównując wyniki obserwowane w 2021 roku z wynikami z 2020 roku.
Szczególnym zainteresowaniem klientów w Nowej Górnej cieszą się m.in. sklepy odzieżowe i obuwnicze, jubilerzy oraz zegarmistrz, czyli wszystkie kategorie sklepów, które do tego czasu nie mogły prowadzić sprzedaży w centrach handlowych.
Zakupy tak, ale nie w centrach handlowych
Tak wygląda sytuacja po lockdownie numer cztery. Jak długo ten stan może się utrzymywać? Czy handel może po prostu wrócić do stanu sprzed pandemii? Jasnych i oczywistych odpowiedzi brak.
- Mentalnie wracamy powoli do przyzwyczajeń zakupowych sprzed pandemii - wynika z badania EY Polska - Chętniej wrócilibyśmy do zakupów stacjonarnych, przez co topnieje liczba deklarowanych entuzjastów zakupami online. Zaobserwować można jednak oznaki zmiany strukturalnej - deklarowanym preferowanym miejscem zakupów stają się otwarte parki handlowe.
To już trzecia edycja badania EY Future Consumer Index przeprowadzona rok po rozpoczęciu pandemii. Twórcy podkreślają, że pokazuje wyraźne uspokojenie nastrojów konsumentów, ale w ich deklaracjach można zaobserwować jednak jeden wyjątek. W porównaniu z poprzednią - październikową - edycją stopniała liczba osób, które planują robić zakupy w centrach handlowych.
- Respondenci preferują otwarte parki handlowe, obejmujące odrębne budynki ze sklepami, do których wchodzimy z zewnątrz - czytamy we wnioskach z badania. - Ten rodzaj sklepów zyskał we wszystkich badanych kategoriach: w przyszłości planujemy w nich kupować świeżą żywność (tak odpowiedziało 56 proc. badanych osób, w porównaniu do 20 proc. badanych w poprzedniej edycji), żywność pakowaną (51 proc. osób, podczas gdy w październiku 2020 r. było to 24 proc.) a nawet produkty z obszaru uroda i kosmetyki (27,5 proc. respondentów w porównaniu do 21 proc. w poprzedniej edycji badania).
W tradycyjnych centrach handlowych będzie w przyszłości chciało robić zakupy w tych grupach produktowych odpowiednio 4 proc., 6 proc. i 19,5 proc. respondentów.
- Większość analityków liczy, że Polacy chętnie wrócą do sklepów i konsumpcja w kolejnych miesiącach nadrobi straty wynikające z pandemicznych obostrzeń - komentuje Łukasz Wojciechowski, partner, lider sektora handlu i produktów konsumenckich firmy EY. - O ile popyt może powrócić do znanych nam wcześniej poziomów, o tyle może zmienić się sposób, w jaki robimy zakupy ze względu na obawy o bezpieczeństwo. Ponieważ przez lata przyzwyczailiśmy się do spędzania wolnego czasu w centrach handlowych, na zmianie zyskają podmioty, które będą potrafiły przyciągnąć klientów ofertą zakupową i umożliwiające przyjemne spędzenie czasu.
Twórcy badania doszli także do wniosku, że pandemia zwiększyła też naszą ostrożność w gospodarowaniu pieniędzmi. Chętniej zmieniamy marki produktów, by obniżyć koszty (taką odpowiedź wskazało 34 proc. badanych, podczas gdy w poprzedniej edycji takich odpowiedzi było zaledwie 24 proc.), mniej wydajemy na artykuły, które nie są niezbędne (54 proc. odpowiedzi w porównaniu do 45 proc. w październiku 2020). Już 22 proc. respondentów kupuje więcej produktów marek własnych sklepów, podczas gdy w poprzedniej edycji badania taką odpowiedź wskazało 17 proc. badanych.
Na problemach handlu stacjonarnego w czasie pandemii zyskał handel internetowy. Jednak ta zmiana nie będzie wieczna. Liczba osób, które deklarują, że po zakończeniu pandemii nie będą kupować online produktów, które wcześniej kupowały w sklepach, wzrosła o 9 pkt proc. w porównaniu do poprzedniej edycji badania.
Wiele - nie tylko losy Sukcesji, ale i całego handlu - będzie zależało od tego, jak szybko uda się zwalczyć pandemię lub przynajmniej trzymać ją w ryzach.