Handel w niedziele. Zakazać czy więcej płacić za pracę?
Taki pomysł popiera m.in. szefowa resortu pracy. Związkowcy z Solidarności na jakikolwiek handel w niedzielę się nie godzą.
To miała być jedna z najpoważniejszych zmian, jaką zapowiadał PiS po wyborach. Wszystko wskazuje na to, że przepisy zakazujące handlu w niedziele nie wejdą w życie od nowego roku. Projekt zmian, który wymaga wielu konsultacji, utknął w Sejmie. Dlatego OPZZ zaproponowało odrzucenie tego obywatelskiego projektu ustawy, a w zamian postuluje wprowadzenie wyższych stawek za pracę w niedzielę.Pracujący w sklepach wielkopowierzchniowych za pracę w niedziele mieliby dostawać nawet dwa i pół raza więcej niż w zwykły dzień. Ten pomysł skrytykowała minister Elżbieta Rafalska, twierdząc, że rząd „nie sprzeda zakazu handlu w niedziele za podwójne stawki”. Jej zdanie popierają związkowcy z „Solidarności”, którzy mówią wprost: chcemy, by Polacy godnie zarabiali i mieli czas dla swoich rodzin. Minister przychylniejszym okiem patrzy za to na pomysł, by pracujące były dwie niedziele w miesiącu.
Niedziela powinna być wolna czy pracująca? Odpowiedzi na to pytanie od miesięcy szukają nie tylko politycy i związkowcy. Dyskutują także obywatele, którzy według badań w 79 proc. robią zakupy właśnie w niedziele. Tymczasem pomysłów na to, jak rozwiązać ten problem jest coraz więcej. Żadne nie znajdują finału w postaci zapisów konkretnej ustawy.
Ostatnio Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych zaproponowało, by niedziele pozostawić pracujące, ale za 2,5-krotnie większe stawki dla pracowników. Z koeli minister Elżbieta Rafalska, szefowa resortu pracy bardziej skłania się do zaakceptowania dwóch pracujących niedzieli w miesiącu.
Solidarność się nie zgadza
Związkowcy z Solidarności, którzy zbierali podpisy pod obywatelskim projektem całkowicie zakazującym handlu w niedzielę i o tym nie chcą słyszeć.
- Oficjalnego stanowiska rządu w tej sprawie nie było, ale my stoimy przy swoim: ludzie powinni mieć prawo do wypoczynku i temu ma służyć niedziela - mówi Roman Jakim, szef rzeszowskiej „Solidarności”. - A stawki za pracę powinny być godne, to znaczy takie, żeby ludzie nie musieli dorabiać do pensji pracując w niedzielę
- dodaje.
Socjolog Krzysztof Prendecki przyznaje, że ten temat budzi w społeczeństwie wiele emocji.
- Nie ma co się oszukiwać: Polacy chcą chodzić w niedziele do galerii handlowych, jest to dla wielu taka sama forma spędzania wolnego czasu jak dla innych jazda na rowerze - twierdzi Prendecki. - Należy sobie uświadomić, że pracujący w handlu nie są jedyną grupą, która nie ma wolnej niedzieli. Pracują wykładowcy akademiccy, nawet na KUL-u, gdzie też są studia zaoczne i weekendowe zajęcia. Jeżeli ktoś wybiera taki zawód, podobnie jak pracę w handlu, musi liczyć się z jej specyfiką.
Będą zwolnienia?
Socjolog zaznacza, że zakaz handlu w niedzielę nie musi być związany z określoną ideologią lub wartościami ważnymi z punktu widzenia religii. Bo są kraje mocno zlaicyzowane, np. Szwajcaria gdzie obowiązuje całkowity zakaz handlu. Są i takie, których obywatele są bardzo religijni, np. Amerykanie a o zakazie handlu w niedzielę nikt nawet nie myśli.
- Pewnie jakimś kompromisowym rozwiązaniem byłby handel do określonej godziny - dodaje Krzysztof Prendecki.
Z kolei ekonomiści mówią wprost: zakaz handlu w niedzielę oznacza spadek konsumpcji, widmo spowolnienia gospodarczego i zwolnienia.
- Duże sieci będą chciały utrzymać obroty mimo krótszego tygodnia pracy, więc będą wywierać presję na dostawców, głównie krajowych, by obniżyli ceny - uważa Maria Andrzej Faliński, ekspert ds. handlu detalicznego. - Kolejnym etapem będzie ograniczenie kosztów przez zmniejszanie zatrudnienia.