Hanna Zdanowska: Nie poddam się! [specjalny WYWIAD dla Expressu]
Z prezydent Łodzi rozmawiamy o „hakach” w polityce, EXPO i wielkiej szansie dla miasta. Równo tydzień temu prokuratura przedstawiła pani i pani partnerowi zarzuty dotyczące przedstawienia nieprawdziwych dokumentów przy zaciąganiu kredytów w 2008 i 2009 roku. Jak pani się z tym czuje?
Tak jak każdy, kto ma świadomość, że nie zrobił nic złego, i że ingeruje się w jego życie prywatne. Zostając politykiem, wiedziałam, że to ja jestem osobą, którą można zaatakować, która - jeśli zawini - może ponieść konsekwencje. Nie ma we mnie zgody, by dotyczyło to moich bliskich. Nie może być tak, że odpowiedzialność polityczną ponosi osoba postronna, której winą jest tylko to, że jest z kimś w związku i darzy kogoś uczuciem.
Więcej jest w pani złości czy żalu?
Oczywiście, że dominuje złość! A to dlatego, że jestem po prostu niewinna. Gdybym poczuwała się do winy, mogłabym mieć żal - przede wszystkim do siebie, że nabroiłam. A ponieważ nic takiego nie zrobiłam, to kipi we mnie złość, bo tak naprawdę do czasu, kiedy sie to wszystko nie zakończy, może za rok, za dwa, za trzy - już niewiele ode mnie zależy.
Czyli uważa pani, że prawa nie złamała?
Oczywiście, że nie.
Więc dla pani prawników sprawa powinna być łatwa...
I taka jest. Wszystko odbyło się legalnie, zostało notarialnie potwierdzone, bank nigdy nie miał żadnych zastrzeżeń. To bardzo prosta sprawa. Sprzedałam mieszkanie, wzięłam kredyt, kupiłam działkę. Kredyt spłaciłam. I to wszystko.
Domyśla się pani, dlaczego właśnie teraz doszło do ujawnienia tej sprawy?
Myślę, że każdy, kto rozsądnie patrzy na politykę, wie dlaczego. Większość dziennikarzy i komentatorów nie ma wątpliwości, że jest to atak polityczny. Od dłuższego czasu szuka się różnych „haków” na Zdanowską. Praktycznie przez cały czas jestem pod lupą różnych służb. Mam w urzędzie zasadę: choć ufam, to kontroluję. Ale mimo to, gdy służby przychodzą do urzędu i komunikują, że wszczynają kontrolę, cieszę się, że jest jeszcze ktoś, kto czuwa i sprawdza. I mam ogromną satysfakcję z jednego: że po tylu latach nie znaleziono nic, co by dotyczyło mojej działalności jako prezydent. Świadczy to o tym, że dobrze zarządzam miastem.
Szukanie „haków” na Zdanowską to rozgrywka PiS kontra PO? A może przeciw pani przed EXPO? Kto ma w tym interes?
To okaże się, gdy w najbliższej kampanii wyborczej ktoś zacznie grać tą kartą. Wówczas dowiemy się, kto miał w tym interes i jakie będą tego konsekwencje. W każdym bądź razie ja się nie poddam.
W środę w Paryżu nie wzięła pani udziału w prezentacji Łodzi, jako kandydata do wystawy EXPO 2022. To była pani osobista decyzja czy wymuszona przez kogoś?
Na mnie nic nie można wymusić. Dla mnie najważniejsza jest Łódź. Jeżeli moja obecność miałaby być wykorzystana w jakiś absurdalny sposób przeciwko walce Łodzi o EXPO, to jestem w stanie zrobić krok do tyłu, mimo, że od początku to był i jest mój projekt. Projekt, który wymyśliłam już trzy lata temu i któremu poświęciłam kilkadziesiąt miesięcy mojego życia. Przekonałam do niego rząd, co nie jest łatwe. I dlatego teraz, co zrozumiałe, mam dyskomfort, bo chciałam przy tym być. Ale organizuję EXPO w Łodzi nie dla siebie, ale dla miasta. Aby przywrócić mu należne miejsce na mapie świata i Europy. Byłam w Paryżu, właśnie spotkałam się z Sekretarzem Generalnym Światowego Biura Wystaw. Dalej prowadzę ten projekt. Nic tu się nie zmieniło.
Rozmawiała pani o tej sytuacji z wicepremierem Glińskim?
Nie miałam takiej możliwości.
Jak pani sobie wyobraża dalszą współpracę z rządem? Będzie jego realne wsparcie dla Łodzi?
Nie wyobrażam sobie, że gdy jesteśmy jedynym kandydatem i zostały 3 tygodnie na zgłaszanie się innych miast, rząd mógłby odstąpić od realizacji wystawy. To byłoby niezrozumiałe nie tylko dla łodzian, ale i dla Polaków, bo EXPO to olbrzymi prestiż dla Polski. Dlatego nie wyobrażam sobie, by rząd cofnął poparcie. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że wielu osobom nie jest na rękę, by Łódź stała się miejscem wyjątkowym, by wpisała się na mapę bardzo ważnych wydarzeń w skali światowej.
Chciałaby pani doprowadzić Łódź do EXPO 2022 na stanowisku prezydenta?
Oczywiście. W każdym działaniu potrzebna jest kontynuacja. Jak słucham wypowiedzi niektórych radnych opozycji - na szczęście nie wszystkich, bo są i tacy, którzy zachowują zdrowy rozsądek - to przerażają mnie ich pomysły na miasto i to, co mogłoby się stać po przejęciu przez nich władzy w Łodzi.
Jestem zwolenniczką inwestycji, które dają ludziom miejsca pracy, podwyższają im zarobki i tworzą lepszą przestrzeń do życia.
A nie miała pani ochoty po postawieniu zarzutów odejść? Trzasnąć drzwiami i powiedzieć: Mam dość!
O nie! Nigdy w życiu! To nie ja! Ja mogę nieraz w skrytości ducha się wkurzyć, mogę się nawet poryczeć, kiedy coś idzie nie tak, ale wychodzę ze swojego gabinetu i idę do przodu, walczę. Mam w Łodzi jeszcze dużo spraw do zrobienia. Za chwilę zaczynamy rewitalizację - największy remont w historii miasta.
Jak się pani podoba akcja „Murem za Hanką”, która ma już ponad 25 tys. fanów na Facebooku?
Bardzo wszystkim dziękuję za te wyrazy sympatii. Ta akcja bardzo dodaje mi sił. Dzięki niej wiem, że mam bardzo duże wsparcie i mieszkańcy doceniają to, jak razem zmieniamy Łodź.
Jutro, w sobotę o godz. 13, na placu Wolności ma się odbyć „Marsz dla Hanki”. Weźmie pani w nim udział?
Tak. Będę tam z łodzianami, skoro oni chcą być ze mną.
Czy to co się dzieje: najpierw zarzuty, a potem „Murem za Hanką” zmieni coś w sposobie uprawiania przez panią polityki?
Jaki tam ze mnie polityk… Widział pan polityka, który wzrusza się przed kamerami? Powiedziałby na okrągło pięć zdań i już... Ja staram się być bardzo blisko ludzi, bo uważam, że tak powinno wyglądać współczesne zarządzanie miastem. Bo miasto to nie mury, nie inwestycje. To ludzie. Uważam, że drogą, którą obrałam 6 lat temu, powinien iść każdy gospodarz miasta. Nie powinien oglądać się na politykę dziejącą się wokół, tylko być w ciągłym dialogu z mieszkańcami. Politykę robi się dla ludzi.
Mówi się, że ma pani zrezygnować z szyldu Platformy Obywatelskiej. Może to jest dobry moment, by stworzyć np. Komitet Wyborców „Murem za Hanką”?
Te spekulacje pojawiały się już przed poprzednimi wyborami. Nie myślę teraz o tym zupełnie. Mam dużo innych, ważniejszych, łódzkich spraw na głowie.
Ostatni tydzień wzmocnił panią czy osłabił?
Ja czuję się silniejsza, bo zobaczyłam, że mogę liczyć na łodzian. Skala poparcia była dla mnie dużym zaskoczeniem. Nie jest tajemnicą, że głosowała na mnie spora część wyborców PiS. Spotykam takie wpisy w Internecie, mówią mi o tym ludzie na spotkaniach. Ktoś powiedział: „Nigdy w życiu nie zagłosuję na Platformę, głosuję na PiS, ale zawsze będę głosował na panią, bo pani zmienia miasto, a nie bawi się w politykę.” Nie wiem jak oni zareagują na tę sytuację. Wszystko zależy od skali ataku opozycji, który bez wątpienia nastąpi. Myślę, że jest też grupa osób, którym jest to całkowicie obojętne, ale są też tacy, dla których ta sprawa może stać się taką mobilizacją, że przy okazji kolejnych wyborów nie wybiorą weekendu z rodziną na wsi, tylko przyjdą i zagłosują.
To o wyborcach. A czy to doświadczenie Hannę Zdanowską jakoś zmieniło? Czegoś nauczyło?
Życie cały czas nas czegoś uczy... Przez moment na przykład, wracając do mojej sprawy z kredytem, zastanawiałam się, czy warto mówić wprost, jak jest naprawdę… Ja powiedziałam uczciwie: było tak i tak, i teraz mam przez to problemy (prokuratura zarzuca Hannie Zdanowskiej, że sprzedając swojemu partnerowi mieszkanie, podpisała oświadczenie o otrzymaniu od niego 50 tys. zł jako zaliczki, co zostało przez bank uznane za wkład własny przy ubieganiu się o kredyt w wysokości 200 tys. zł, a potem miała przekazać mu 150 tys. zł zaliczki - wkład własny przy 500 tys. zł kredytu - odkupując od niego działkę - przyp. red.)? Większość z nas robi tego typu transakcje. Bo to jest normalne i nie jest prawnie zabronione. Ale wiem, że dobrze zrobiłam i uczciwie opowiedziałam całą historię.
Czyli te 200 tys. zł w formie zaliczek fizycznie istniały?
Tak, oczywiście.
Podtrzymuje pani decyzję o starcie w wyborach prezydenta Łodzi na trzecią kadencję za 2lata?
Tak. Nie zamierzam się poddać i będę się ubiegać o reelekcję. Bo ja jestem murem za Łodzią i nic tego nie zmieni.
Rozmawiał:
Mirosław Malinowski