Hejt wylewa się prosto z internetu
Czerwony książę, przedszkolanka, wodny szejk - w internecie można spotkać wiele obraźliwych komentarzy dotyczących znanych głogowian.
Chyba każdy, kto ma jakąkolwiek styczność z internetem, spotkał się ze zjawiskiem tzw. hejtu. Negatywne, często wręcz nienawistne, anonimowe komentarze uderzają w każdego. Najbardziej narażeni na ataki w internecie są oczywiście ludzie znani, z tzw. świecznika. Sprawdziliśmy jak radzą sobie głogowianie, którzy spotykają się na co dzień z hejtem.
Rafael Rokaszewicz - „Czerwony książę”
Prezydent Głogowa zjawisko hejtu zna bardzo dobrze. Już jako starosta często spotykał się z nienawistnymi komentarzami. Jedną z takich spraw zgłosił nawet swego czasu na policję. - Nie dotyczyła ona do końca mnie, ale generalnie urzędu, którym wówczas kierowałem. Co prawda sprawa została umorzona, ale dzięki niej dowiedziałem się, kto pisał takie komentarze. Od tamtej pory hejtem już się nie przejmuję i radzę innym, by robili tak samo – opowiada nam Rafael Rokaszewicz. W komentarzach prezydent Głogowa często określany jest nieraz bardzo ostro. Padają takie określenia jak np. “czerwony”, “komuch” czy nawet “czerwony książę”.
- Takie słowa pokazują po prostu, że ten anonimowy hejter nie ma żadnych argumentów. To są sfrustrowani ludzie, którzy nie mogą znieść tego, że ktoś inny coś osiągnął. Z drugiej strony nie wszystkie negatywne komentarze są złe – zapewnia prezydent. – Chętnie czytam też takie komentarze, które coś krytykują, ale konstruktywnie. Albo gdy ktoś pisze, że jakaś decyzja nie była dobra i tłumaczy dlaczego. Takie komentarze się przydają i dają do myślenia - podkreśla w rozmowie z nami prezydent Głogowa.
Ewa Drozd - „przedszkolanka”
Posłanka Platformy Obywatelskiej z hejtem również spotyka się od lat. O ile kiedyś bardzo przejmowała się tym, co ludzie piszą w internecie, to jednak z czasem, jak zaznacza, uodporniła się na takie komentarze. - To jest jak z chorowaniem. Kiedy się coś ileś razy przechoruje, to się człowiek uodparnia. Staram się tego nie czytać, Zwłaszcza tych wpisów anonimowych. Ale czasem ze zdumieniem dowiaduję się o sobie rzeczy, o których nie miałam pojęcia – mówi ze śmiechem Ewa Drozd.
- Kiedyś często ktoś nazywał mnie w komentarzach przedszkolanką. Nie razi mnie to, nigdy nie ukrywałam czym się zajmowałam zanim zostałam posłem. Przeciwnie - jestem z tego dumna, bo wiele też w tym zakresie osiągnęłam. Powiedziałam kiedyś w towarzystwie, że chciałam odpisać iż księżna Diana też była przedszkolanką i to jej nie przeszkadzało zostać księżną. Czemu więc ja nie miałabym zostać posłem? No i gdy powiedziałam to w trochę szerszym gremium, to te wpisy o przedszkolance jakoś umilkły – dodaje ze śmiechem.
Z hejtem jest jak z chorowaniem. Człowiek po czasie się uodparnia - mówi Ewa Drozd
Jest jednak jeden temat związany z hejtem, który Ewę Drozd wciąż boli. - To komentarze dotyczące organizowanych przeze mnie bali charytatywnych. Czasem ktoś pisze o nich totalne bzdury. Na przykład, że te pieniądze nie trafiają do dzieci, tylko ja na tym zarabiam. To wszystko można sprawdzić, jest klarowne, jednak pomimo tego spotykałam się z bardzo niesprawiedliwymi wpisami skierowanymi do mnie lub moich pracowników. Ktoś potrafi mocno uderzyć – dodaje ze smutkiem pani poseł.
Jarosław Dudkowiak - „wodny szejk”
Starosta powiatu głogowskiego z hejtem spotyka się niemalże od początku swojej działalności samorządowej. Początkowo czytane w internecie słowa bardzo go bolały. - Z czasem jednak człowiek przestał na to zwracać uwagę. Tym bardziej, że ten hejt to tak naprawdę dzieło niewielkiej grupy osób. To, co myślą o nas głogowianie widać w wynikach wyborów, a nie na internetowych forach – mówi Jarosław Dudkowiak.
W hejterskich wpisach dotyczących starosty często otrzymuje on przydomki związane z wodą. Widzieliśmy już nawet tak wymyślne tytuły jak “wodny szejk”. Nawiązuje to do sprawy kradzieży wody mineralnej, o którą posądzano kilka lat temu J. Dudkowiaka. Został on jednak oczyszczony z zarzutów przed sądem. Hejterom to jednak nie przeszkadza. Jak dodaje starosta, o ile jemu samemu to wszystko już również nie przeszkadza, to jednak hejterskie wpisy dotykają jego bliskich. – Myślę, że to dotyczy bliskich każdej hejtowanej osoby. Oni nie są przygotowani na to, co dzieje się w internecie – mówi J. Dudkowiak.