Henryka Krzywonos-Strycharska: Kobiety na pewno nie odpuszczą [ROZMOWA]
A minister Waszczykowski może się przeliczyć. I cały rząd razem z nim - mówi posłanka Henryka Krzywonos-Strycharska.
Z Henryka Krzywonos rozmawia Barbara Szczepuła
Krystynę Jandę przestraszył projekt ustawy antyaborcyjnej złożony w Sejmie i pociągnęła za sobą tysiące kobiet.
Mnie nie tylko przestraszył, ale i uświadomił, że trzeba być czujną, trzymać rękę na pulsie, pilnować, by ta restrykcyjna ustawa nie przeszła. Politycy PO chcą utrzymania kompromisu z 1993 roku, ja jestem członkiem Klubu Parlamentarnego Platformy, ale do partii nie należę, uważam jednak, że to minimum, na które można się na razie zgodzić, by przemyśleć te trzy wyjątki. Mam siedem córek i myślę, że nikt nie ma prawa im narzucać, co mają zrobić. To one i ich partnerzy muszą w swoim sumieniu rozstrzygnąć, czy zdołaliby psychicznie i fizycznie podołać opiece nad dzieckiem ciężko upośledzonym. Czy potrafiliby opiekować się nim przez całe życie ze świadomością, że nigdy nie nawiążą z nim kontaktu? W dodatku kobiety wiedzą, że pomoc państwa to w gruncie rzeczy fikcja, a w wielu przypadkach ojciec dziecka nie wytrzymuje stresu i opuszcza rodzinę. Matka zostaje wtedy sama z ciężko chorym dzieckiem i płacze z bezradności. Znam przypadek, kiedy doprowadzona do ostateczności kobieta prosiła o eutanazję dla swojego dziecka, bo już nie dawała rady. Żyjemy w XXI wieku, są możliwości badania płodu, należy z tego korzystać. Zwłaszcza że współczesna medycyna umie leczyć niektóre schorzenia płodu już w ciele matki.
Czarny protest na Pomorzu. Strajk kobiet w Gdańsku i innych miastach [ZDJĘCIA, WIDEO]
Poruszyła mnie wypowiedź jednej z posłanek (PiS), matki dziecka z zespołem Downa, która z mównicy sejmowej powiedziała, że takie macierzyństwo to nie krzyż, a miłość.
Słyszałam to, też mi zaimponowała. Wzruszyłam się. Ale ja nie mówię o dzieciach z zespołem Downa, znam kilka takich osób, to przecudowni ludzie. Mówię o dzieciach, które się rodzą bez nerek, bez płuc, ciężko upośledzone umysłowo… Gdyby chodziło o dziecko z zespołem Downa, nigdy nie doradziłabym swojej córce usunięcia ciąży. Pamiętam kilka młodych dziewczyn, które radziły się mnie, co mają robić, gdy się zorientowały, że są w ciąży. Starałam się przede wszystkim porozmawiać z ich matkami, uspokoić je, przekonać, by nie wpadały w panikę i przyjęły wnuki z miłością. By pomogły córce. Bo wiele w takich przypadkach zależy od matek dziewczyn w ciąży. Ale dlaczego te dziewczyny niespodziewanie dla siebie zachodzą w ciążę?
Sejm odrzucił projekt zaostrzający prawo aborcyjne. Przeciw było tylko 58 posłów
„Bo nie zastanowiły się, nim wskoczyły facetowi do łóżka” - stwierdziła jedna z posłanek.
Nie będę komentowała takich wypowiedzi. A co do meritum - nie uczy się młodych ludzi korzystania ze środków antykoncepcyjnych. Nie ma praktycznie edukacji seksualnej. Ja nie wiedziałam na ten temat nic. Matka mi nic nie mówiła, w szkole oczywiście też nie było takich lekcji. Nawet gdy miałam pierwszą miesiączkę, nie wiedziałam, co się stało, i widząc krew, podniosłam krzyk w szkole. Gdy moje córki były nastolatkami, tłumaczyłam im różne sprawy dotyczące współżycia. - Ale gdyby któraś z was zaszła w ciążę - przekonywałam - to chciałabym być pierwszą osobą, która się o tym dowie. Nie wyrzucę z domu, będę wam pomagała. Nic takiego na szczęście się nie przydarzyło, ale córki wiedziały, że mogą na mamę i na tatę liczyć. Sama też nie usunęłabym ciąży, bardzo chciałam mieć własne dzieci i dlatego rozumiem pary, które się decydują na zapłodnienie in vitro. Za nieludzkie i okrutne uważam więc wprowadzanie ograniczeń co do metody sztucznego zapłodnienia.
Opór budzi zmuszanie kobiet do urodzenia dziecka z gwałtu. Także do urodzenia dziecka ze związku kazirodczego.
Znam ten temat z autopsji. Wraz z mężem wychowaliśmy 12 dzieci. Były to dzieci, które wiele przeżyły, trudne, na ogół bardzo upodlone, wśród nich dziecko z kazirodczego związku, które godzinami tłukło głową o ścianę, o twarde meble i inne przedmioty… Chodziłam za nim i wycierałam krew, czasem nie mogłam już tego wytrzymać, nie mogłam na to patrzeć, choć przecież kochałam to dziecko… A gdyby to było moje biologiczne dziecko, jak bym to zniosła? Są matki, które nienawidzą takich dzieci, bo stale pamiętają o tragedii, która je spotkała. Bo zostały zgwałcone, poniżone. A gwałt zbiorowy? Boże drogi, to są skomplikowane i dramatyczne sprawy i dlatego nie mogę słuchać prostych recept formułowanych przez ludzi, którzy nic na ten temat nie wiedzą. Niestety, opozycji nie uda się zatrzymać PiS, rządzący przegłosują, co zechcą.
Nie chodzi o wolność - mówią zwolennicy tej ustawy - chodzi o życie. Posłanka Pawłowicz dodaje, że środowiska lewackie próbują kaptować dziewczyny z tradycyjnych rodzin.
Uważam, że żaden człowiek, który nie założył rodziny, nie ma prawa wypowiadać się na ten temat. Nie ma prawa nikogo oceniać. Nikt nikogo nie chce „kaptować”! Chodzi o to, by uzmysłowić Polkom, że ta ustawa odbiera im wolność, upokarza je. Nie dość na przykład, że kobieta przeżywa wielką traumę z powodu poronienia, to projektodawcy ustawy chcą jej dodać kolejną traumę, związaną z wyjaśnieniami szczegółów tego poronienia przed prokuratorem, a może i przed sądem.
Krystyna Janda mówi, że gdyby w latach 80. obowiązywały przepisy proponowane w nowej ustawie, to lekarze mogliby odmówić jej pomocy, chociaż ciąża zagrażała życiu.
Trzeba o tym mówić! Projekt ustawy przewiduje odpowiedzialność karną lekarza, ale przede wszystkim samej kobiety. Jeśli poroni, a ktoś doniesie, że to było sztuczne poronienie, pójdzie siedzieć, bo będzie można uznać to za „zabójstwo prenatalne”. Ja to przeszłam, to była dla mnie wielka tragedia. Mało nie umarłam.
Za „zabójstwo prenatalne” projekt przewiduje karę od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Jak za komuny. Daj mi człowieka, a paragraf się na niego znajdzie.
Obowiązujące obecnie rozwiązania prawne, określane jako kompromis, uważam za rozsądne, dające się pogodzić z przynależnością do Kościoła katolickiego. Przecież ustawa z 1993 roku nikogo nie przymusza do przerwania ciąży. Pewne sprawy należy zostawić sumieniu człowieka.
Też jestem katoliczką. Wierzę w Boga. Codziennie się modlę. Ale pamiętam również, że kompromis aborcyjny rodził się w ciężkich bólach. Dziś także jesteśmy podzieleni - jedni chcą zaostrzać przepisy dotyczące aborcji, a inni je liberalizować. Sądzę, że należy pozostać na razie przy tym kompromisie. Unikniemy wojny domowej. Ale my, katolicy, musimy pamiętać o Dekalogu i o Ewangelii, o tym, że nienawiść to grzech ciężki. Idąc na spotkanie z panią, przechodziłam obok kiosku z gazetami. Na jednej z nich zdjęcie Tomasza Lisa ze świńskim ryjem. I podpis: „Kiedy Lis stał się świnią”. Co to się z ludźmi porobiło? Nieżyjąca już Maria Czubaszek, która przyznała się, że dokonała kiedyś aborcji, została dosłownie rozwałkowana przez hejterów, Wisława Szymborska, która się nie przyznała - także. Nie chcę, żeby Polska była taka! Nie chcę tego dla moich dzieci i wnuków. Chcę, by żyli w wolnej Polsce, bo teraz ona już dla mnie całkiem wolna nie jest.
Pani premier nie przyłączyła się do protestu kobiet, pani prezydentowa - nie chce zabrać głosu. Odezwała się natomiast Marta Kaczyńska.
Jeśli rzeczywiście Marta Kaczyńska poparła kompromis, to bardzo dobrze, matka z pewnością byłaby z niej zadowolona. Pani Maria Kaczyńska była wspaniałą kobietą, interesowała się tym, co się działo w Polsce. Pani Agata Duda natomiast tylko pokazuje się i milczy…
Ale wygląda bardzo ładnie.
Jak na panią prezydentową to za mało.
A pani premier?
Chowa głowę w piasek. Jest premierem, to zobowiązuje ją do zajęcia stanowiska.
Czy poniedziałkowy „czarny protest” był antyrządowy?
Moim zdaniem, tak. To był wielki ostrzegawczy strajk. Sto tysięcy osób wyszło na ulice. Demonstrowałam w Warszawie, na ulicach było mnóstwo kobiet - młodych, w średnim wieku, starszych. Byli także mężczyźni. Wszyscy na czarno ubrani. Demonstrowaliśmy pod siedzibą PiS na Nowogrodzkiej i na placu Zamkowym. Padał deszcz, było zimno, ale nikt nie rezygnował. Kobiety są zdeterminowane, by walczyć o swoje.
Czy to jednorazowy zryw, czy początek protestu?
Kobiety z pewnością nie odpuszczą. Mówiły o tym w poniedziałek wyraźnie.
Minister Waszczykowski powiedział: niech się kobiety bawią, a potem dodał, że te protesty to oburzająca kpina, a hasła są głupkowate.
Minister Waszczykowski może się przeliczyć. I cały rząd razem z nim. Jestem dumna z kobiet. Wszystkie wiedziały, po co przyszły. Lekceważenie kobiet jeszcze nikomu na zdrowie nie wyszło.