Herbata dla żołnierzy
Styczeń 1945, mimo bardzo niskich temperatur, był... gorący. Na zatłoczonej szosie czułowskiej cywile mieszali się z wojskiem
W tym roku minie dokładnie 70 lat od zakończenia drugiej wojny światowej. Nim jednak do tego doszło, już końcem roku 1944 i początkiem 1945 zarówno ludność cywilną, jak i żołnierzy niemieckich ogarnęły strach i panika. Z każdym dniem napięcie rosło. Na niebie coraz częściej pojawiały się bombowce alianckie, które kierowały się na Zakłady Chemiczne w Oświęcimiu.
- Na przełomie grudnia 1944 i stycznia 1945, między godziną 9 a 11, było widać jak całe chmary bombowców leciały z zachodu na wschód. Był wtedy alarm lotniczy. Zazwyczaj przez dzień lecieli Amerykanie, a w nocy Anglicy - opowiadał mi Alojzy Jakubik na potrzeby mojej książki pt. "Czułowski kocioł".
Od Katowic przez Tychy na południe zaczęły ciągnąć całe kolumny uciekających cywilów oraz wojska niemieckiego. Jak wiadomo, w jego szeregach sporo było Ślązaków, którzy widząc, że wszystko ma się ku końcowi, a dom blisko, nie chcieli iść dalej, więc dezerterowali, usiłując znaleźć schronienie u gospodarzy.
Nieżyjąca już Stefania Górnik z Czułowa wspominała jednego takiego dezertera, który prosił, żeby mógł zostać u jej rodziców. Był z Radzionkowa. Dostał cywilne ubranie i zaczął pomagać przy gospodarstwie w oczekiwaniu na moment, kiedy będzie mógł ruszyć w drogę do domu. Szczęśliwie dożył tego, rzeczywiście wrócił do domu i żyje tam po dziś dzień. Moje spotkanie z nim przed kilku laty to opowieść na inną okazję.
Czułowska, betonowa szosa (dziś Katowicka), wybudowana dwa lata wcześniej, w styczniu 1945 roku była niesamowicie zatłoczona. Ludność cywilna mieszała się z żołnierzami, przepychała pomiędzy pojazdami wojskowymi i końmi. Czułowianie pamiętają tych żołnierzy. Zmarzniętych, wygłodniałych, zmęczonych. W niemieckich mundurach. W tamtym czasie jednak czułowianki widziały w nich już tylko nieszczęśliwych, zagubionych młodych ludzi. - Stałyśmy z Hildą przy szosie i częstowałyśmy ich kawą i herbatą - wspominała Bronisława Duka.
W takiej to atmosferze, przy bardzo niskich temperaturach (styczeń 1945 r. był bardzo mroźny, jeden z mroźniejszych w XX wieku) zbliżał się koniec II wojny światowej.