Hillary czy Donald? Wybór trudny jak nigdy dotąd
Za tydzień świat wstrzyma oddech. Czy Polska ma się czego bać? Wybory w USA dawno już nie budziły aż tak wielkich emocji.
Komentatorzy nie mają złudzeń. Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, których finisz już w najbliższy wtorek, 8 listopada, są trudne ze względu na problematycznych kandydatów, a ich wynik może zatrząść światem.
Donaldem Trumpem demokraci straszą już małe dzieci, a Hillary Clinton zaszkodziła sobie tak bardzo arogancją, że dobre imię uratować jej może już tylko Michelle Obama, która nie naraziła się podczas prezydentury swojego męża opinii publicznej i dlatego wyborcy ją szanują. Wsparcie pierwszej damy dla Hillary Clinton skutkuje tym, że mimo afery mailowej kandydatka na prezydenta wciąż jeszcze lekko przegania w sondażach Donalda Trumpa.
Co jednak się stanie, gdy wygra Trump? W jakiej sytuacji znajdzie się Polska? Jaką politykę zapowiadają rządy Hillary Clinton? I czy mamy się czego bać?
Dr Aleksandra Zięba z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego obawia się, że Trump wygra. I będzie to triumf nie populizmu, tylko braku wyboru.
- Polityka będzie zatem nieprzewidywalna i kapryśna - zapowiada. - Szaleńcy jednak mają zazwyczaj dobrych doradców i od ich doboru będzie zależała pozycja Polski w polityce zagranicznej USA. Trumpa oceniam jako bardziej autentycznego z całym jego bagażem niepoprawności i gaf. Nikogo nie udaje. Natomiast Clinton, jako kreacja marketingu politycznego i sztabu osób zajmujących się PR, jest niemalże perfekcyjnym politykiem.
Dr Zięba podkreśla też, że wyborcy wybierają ludzi, a nie precyzyjnie wypracowane algorytmy. Dlatego mimo najlepszych sondaży wynik może nas zaskoczyć.
Hillary - racjonalny wybór
Politolog dr Mariusz Burkacki uważa, że nie powinniśmy się oszukiwać, iż którykolwiek z kandydatów traktuje Polskę i relacje z naszym państwem jako bardzo ważną część swojego programu.
- Z punktu widzenia interesów rozważając, kto będzie dla Polski lepszym wyborem, powinniśmy przysłuchiwać się temu, co kandydaci mówią o kwestiach takich jak ich stosunek do Rosji i przyszłości jej polityki zagranicznej oraz roli NATO we współczesnym świecie - wymienia dr Burkacki. - W kwestii naszej współpracy gospodarczej, niezależnie od wyników wyborów, nie dojdzie do znaczących zmian.
Zdaniem dr. Burkackiego, lepszym, bardziej racjonalnym wyborem dla Polski byłaby prezydentura Hillary Clinton. Jej zwycięstwo powinno być gwarancją kontynuacji polityki zagranicznej Baracka Obamy.
- Dla Polski to chociażby większa pewność wdrażania uzgodnionych na warszawskim szczycie NATO postanowień. Byłaby to dla nas pewnie odrobinę nudna, ale bezpieczna prezydentura - zauważa i ocenia Donalda Trumpa ostrożnie. - Jaki jest, widzimy. Poprzez wypuszczanie podczas kampanii sprzecznych ze sobą przekazów zaprezentował się jako człowiek, którego polityka może być w dużym stopniu nieprzewidywalna. Trudno cokolwiek w tym kontekście prognozować. Często prezentowany jego specyficzny stosunek do Rosji i dystans, z jakim odnosi się do działań NATO, powodują, że przy utrzymaniu naszego obecnego kursu polityki zagranicznej sytuacja geopolityczna Polski mogłaby ulec pogorszeniu.
Tylko nie fircyk
Zdaniem dr. Huberta Stysa, menedżera kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne na WSB w Toruniu, wybór Hillary Clinton jest wyborem jak najbardziej racjonalnym. Clinton opowiada się za polityką kontynuacji obecności USA na świecie, jak i zobowiązań w ramach NATO.
- Dla interesów Polski to podstawa polityki bezpieczeństwa: obecności w najpotężniejszym układzie sojuszniczym oraz nieustępliwości wobec działań Rosji - mówi dr Stys. - Na korzyść Clinton przemawiają kolosalne doświadczenie w dyplomacji i charyzma.
Nie bez znaczenia jest fakt, że jej mąż, były prezydent, wprowadzał Polskę do NATO.
- Z kolei Trump to absolutny ignorant i populista - dodaje dr Stys. - Trudno stwierdzić, czy hasła, jakie rzucał w kampanii, zostaną faktycznie zmaterializowane, czy też były używane jedynie w celach marketingowych. Nie tylko z perspektywy Polski, ale i świata, człowiek o chwiejnych, absurdalnych, wręcz prymitywnych poglądach może oznaczać kłopoty. Jego wybór to wzmocnienie nurtu prawicowego obskurantyzmu, postaw antydemokratycznych, supermocarstwowych, agresywnych. O ile nie trzeba demonizować Trumpa, to jednak na takim stanowisku potrzeba osoby rozważnej, a nie politycznego fircyka.