Historia dłutem opisana
Najnowsza historia Polski na pięciu płaskorzeźbach to kolejny zrealizowany pomysł Jana Papiny. Ale rzeźbiarz nie chce odpoczywać. Myśli już o Stefanie Batorym pod Pskowem.
Uff! - Jan Papina może odetchnąć z ulgą. Skończył właśnie ostatnią płaskorzeźbę z cyklu „XX wiek Rzeczpospolitej”. To piąta z kolei część, zatytułowana „Solidarność 80”. Widzimy tu stocznię w Gdańsku, postulaty Solidarności, obrady okrągłego stołu, wizerunek orła w koronie oraz ważne postacie, wspierające duchowo Polaków w tych trudnych czasach: Jan Paweł II i kardynał Stefan Wyszyński.
- Teraz czas na konserwację. Można ją wykonać, gdy będzie wyższa temperatura - tłumaczy Jan Papina z Zielonej Góry.
Trzy rzeźby z cyklu zostały już kupione przez Muzeum Etnograficzne w Zielonej Górze Ochli. Dwie kolejne będą użyczone. Bo jak mówi rzeźbiarz, tylko ekspozycja całości ma sens. Pozostałe części cyklu to: „Powroty 1918”, „Sierpień 1920”, „Wrzesień 1939”, „Jałta 1944-45”. Razem z „Solidarnością 80” będzie je można oglądać w skansenie od kwietnia.
- Wybrałem istotne daty i przełomowe wydarzenia z historii Polski - mówi zielonogórzanin. - Ostatnia płaskorzeźba była dla mnie najtrudniejsza. Bo zryw „Solidarności” to nie tylko lata 70. i 80. To tak naprawdę walka od 1945 roku. Rzeźbę podzieliłem literą V. By z jednej strony pokazać przywódcę Solidarności Lecha Wałęsę. Nieważne, co dziś się wyciąga na jego temat. Przecież to fakt, że był przywódcą. Pamiętajmy o stanie wojennym, okrągłym stole…
Rzeźbiarz mówi, że trudno umieścić te symbole na płaskorzeźbie (długości 3 m i wysokości 2,20 m). Muszą być one czytelne dla młodego pokolenia. Bo to z myślą o nich tworzone są te prace.
- Mają one zainspirować młodzież do sięgnięcia po materiały, a jest ich dziś wiele. Wystarczy wejść do internetu, wypozyczyć książkę, obejrzeć film - podkreśla Jan Papina. Najważniejsze, by znać i zainteresować się swoją historią, umieć wyciągać wnioski.
Wszystkie płaskorzeźby cyklu „XX wiek Rzeczypospolitej” wykonane są z drzewa lipowego. Każda część zajęła zielonogórzaninowi pół roku. Mają one ten sam wymiar i w sumie zajmują tyle miejsca, co wcześniej wykonany „Rejtan”. Ten z kolei jest dziś prezentowany na Politechnice Rzeszowskiej. Praca miała być kupiona przez biznesmena z Podkarpacia. Na razie jednak przedsiębiorca nie wyłożył pieniędzy. Jeśli nadal tego nie zrobi, wróci do Zielonej Góry.
- Chciałbym, żeby została u nas. Ale czy tak się stanie, pokaże czas - mówi Jan Papina.
Wszystko wskazuje na to, że powrót „Rejtana” i możliwość jego zakupu znów wywoła dyskusje Lubuszan. Tak jak to było w przypadku największej pracy zielonogórzanina - „Bitwy pod Grunwaldem”. Prezydent Janusz Kubicki i część mieszkańców chciało, żeby została ona u nas i była prezentowana np. w Centrum Sportowo-Rekreacyjnym lub Palmiarni. Część przeciwnie, uważała, że są pilniejsze sprawy do załatwienia. Do dyskusji włączyli się też artyści, przedstawiciele świata kultury. Oj, działo się, działo… Studenci Zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku zebrali ponad 400 podpisów pod inicjatywą obywatelską. Projektem uchwały zajęli się radni. Ale nie zdecydowali się na kupno płaskorzeźby. Dlatego wyjechała z Winnego Grodu na Podkarpacie.
Teraz „Rejtan” został wyceniony przez specjalistów na 850 tysięcy złotych. Czy ktoś kupi go za tę czy inną cenę, przekonamy się w najbliższym czasie.
- Takie duże prace zawsze robią wrażenie i działają na wyobraźnie. Nie oceniam ich w kategorii artystycznej, bo się na tym nie znam - mówi emerytowana nauczycielka Teresa Klaupsz. - Wiem, że młodzież lubi wszelkie oryginalne, ciekawe rzeźby, obrazy, prace przestrzenne. Na pewno byłyby bodźcem do dyskusji nie tylko o historii Polski.
Pani Teresa dodaje, że ma świadomość, iż w mieście jest wiele rzeczy do zrobienia. Remonty dróg, chodników, oświetlenie... Idąc tym tropem nic byśmy jednak nie mieli. A przecież nie samym chlebem żyje człowiek. Dlatego zielonogórzanka uważa, że miasto, region powinno promować swoich twórców m.in. zakupując ich dzieła.
W pewnym sensie tak też się dzieje. Bo przecież w ratuszu możemy oglądać płaskorzeźbę dawnej Zielonej Góry. A w urzędzie marszałkowskim - Winobranie. Wreszcie jest cykl wspomnianych płaskorzeźb w skansenie w Zielonej Górze Ochli. Dla wielu gości tych miejsc prace te są niemałą atrakcją.
Na razie jednak nie wiadomo, czy będzie okazja do kupna następnej rzeźby Jana Papiny... Wiadomo natomiast, co stanie się z rzeźbioną Drogą Krzyżową, którą także rzeźbiarz teraz ukończył. Na razie jest w skansenie. Ale docelowo ma się znaleźć w nowo budowanym kościele na Chy-nowie (dzielnica Zielonej Góry).
- Mam swoje lata. Różnie może być ze zdrowiem - mówi Jan Papina. - Coś po mnie powinno zostać dla wszystkich. Stąd pomyślałem o Drodze Krzyżowej, którą przekażę do nowej świątyni.
Alena tym rzeźbiarz nie kończy swojej pracy. Już myśli o „Batorym podPskowem”. Od myślenia do realizacji droga jednak daleka. By marzenia stały się rzeczywistością, potrzebne są pieniądze.
- Liczę więc, że uda się sprzedać „Rejtana”. Na razie kupiłem już drewno. Jest szuszone i przecierane. Pójdzie do stolarza, Leszka Boguniewicza z Przytoku. Tego, z którym od lat współpracuje - opowiada Jan Papina. - To on kleił „Bitwę pod Grunwaldem”.
„Batory” miałby mieć 6 metrów długości, 3 metry wysokości. I 40 cm grubości.
- To taki sam wymiar, jakie ma dzieło Jana Matejki - podkreśla rzeźbiarz. - Obraz jest rzadko pokazywany i tak naprawdę trudno określić, gdzie się znajduje. A szkoda, bo pokazuje potęgę Rzeczypospolitej.
- Ze trzy lata musiałbym pracować nad „Batorym” - planuje zielonogórzanin. I dodaje: Jak Bóg da.
A średnio rzeźbi 10 godzin dziennie. Bo jak mówi, woli to od oglądania telewizji, w której non stop kłócą się politycy. Mniejsze prace powstają w domowym warsztacie w Zielonej Górze Łężycy. Większe w skansenie. W wyczarowywaniu dłutem różnych, historycznych postaci pomaga mu muzyka. I miętowe cukierki. Lubi gdy w muzeum etongraficznym odwiedzają go ludzie. Podpatrują, pytają, podziwiają. I wpisują się do pamiątkowej księgi. Wśród licznych wpisów nie brak gości z Żar, Gorzowa, Słubic, Drezdenka, ale także z Niemiec, Francji czy Stanów Zjednoczonych.
- Nie tylko dla dzieci, ale i dorosłych to niemała atrakcja móc na żywo zobaczyć przy pracy rzeźbiarza i jego duże działa - mówi Andrzej Bobrowczak, który z dziećmi wiele razy zagląda do pracowni Papiny.
Gości interesuje nie tylko historia. Zadają pytania, dotyczące życia rzeźbiarza. Jan Papina pochodzi z Wałbrzycha, do Zielonej Góry przeprowadził się w 1978 roku.
- Przeniosłem się tu służbowo, bo pracowałem w wojsku jako oficer operacyjny - mówi. - Dziewięć lat dojeżdżałem do jednostki w Szczawnie koło Krosna Odrzań-skiego. Po rozstaniu z wojskiem znalazłem zatrudnienie w energetyce. Zgodnie z moim wykształceniem. W końcu w 1991 roku, kiedy namawiano wszystkich, by brali sprawy w swoje ręce, postawił bar niedaleko byłej Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Po sześciu latach znów zmienił profesję, został ochroniarzem. A gdy znowu los się odwrócił, więcej czasu poświęcał rzeźbieniu. Ale zaczęło się od... mydła w wojsku. Tak z nudów. No bo co tu robić, jak czasu za dużo. A możliwości niewiele. Siadł z szarą kostką i dłubał. Te pierwsze figurki ofiarował znajomym. Z okazji imienin czy urodzin. Pierwszą rzeźbę wykonał w drewnie w 1991 roku. Była to figura Matki Boskiej Orędowniczki Cierpiących. Do kapliczki w poliklinice. Półtorametrowa rzeźba powstawała pół roku. Drugą, większą była Ostatnia Wieczerza. Znajduje się w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP w Zielonej Górze (Chynów). W podziękowaniu za to, że żona wraca do zdrowia... Z czasem powstawały inne rzeźby. Jak ta na zamówienie ówczesnej prezydent miasta Bożeny Ronowicz - ,,Widok Zielonej Góry z drugiej połowy XV wieku’’. Dziś można ją podziwiać w ratuszu. Dla Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze powstała ,,Aleja dębowa’’... Wśród postaci, które stworzył, nie mogło zabraknąć patrona Winnego Grodu - świętego Urbana. Jedną z nich zamówiła Bożena Ronowicz do swego domu. Taką samą, jaką ofiarował Janowi Pawłowi II, gdy w 1997 roku odwiedził Gorzów Wielkopolski.
Nie ukrywa, że jego imiennik - Jan Matejko - ciągle go fascynuje. Dlatego stara się jego obrazy przenosić na drewniane ściany i tworzyć postacie w trzech wymiarach.