Historia dogoniła Europę. Nikt nie wie, co się dalej stanie

Czytaj dalej
Fot. Neil Hall/REX Shutterstock/EAST NEWS
Agaton Koziński

Historia dogoniła Europę. Nikt nie wie, co się dalej stanie

Agaton Koziński

Dyskusja o muzułmanach w Szwecji to spacer po polu minowym. Krytyczna opinia o nich rodzi zarzuty o rasizmie - mówi Marie Bennett

Urodziła się Pani w Szwecji, ale od ponad 20 lat mieszka Pani poza nią, teraz w Londynie. Jaką właściwie ma Pani tożsamość?

Jestem Szwedką. I prawdę mówiąc, im dłużej mieszkam poza Szwecją, tym bardziej się nią czuję.

Pobyt zagranicą wzmacnia patriotyzm?

Ale też zaciera kontury. Mieszkam w Londynie, ale do Szwecji jeżdżę co jakiś czas. I często łapię się na myśli, jak dziwnie pewne rzeczy są w mojej ojczyźnie uporządkowane. Widać, do pewnego stopnia stałam się też Brytyjką.

W Pani książce „Hotel Angleterre” jest wielu bohaterów pierwszo- i drugoplanowych. Ale dla mnie jednym z najważniejszych jest właśnie Szwecja. Dobrze odczytałem Pani intencje?

Pisałam tę książkę z myślą o szwedzkich czytelnikach, oni mieli być jej pierwszym odbiorcą. Opisałam w niej fragment szwedzkiej historii, który wydał mi się zapomniany.

Akcja Pani książki toczy się w czasie II wojny światowej.

W jej trakcie Szwecja ogłosiła neutralność, w przeciwieństwie do wielu innych krajów, choćby Polski, nie braliśmy udziału w walkach. Ale to nie znaczy, że tej wojny w ogóle nie zauważyliśmy.

To było niemożliwe.

Tak. Wszystkie kraje, z którymi Szwecja sąsiaduje, były tą wojną dotknięte. Zależało mi, żeby pokazać, jak w takich warunkach mieszkali zwykli Szwedzi. Tacy chociażby jak moi dziadkowie. Mieszkali w czasie wojny w Malmoe.

Akcja Pani książki również rozgrywa się w tym mieście.

Podobnie jak w niej mój dziadek został wysłany na północ Szwecji, by tam służyć w wojsku. Z kolei babcia została sama w Malmoe i musiała sobie radzić przez całą wojnę. Główni bohaterowie mojej książki, Kirsten i Georg, są wzorowani właśni na nich. Część zdarzeń, jakie oni mają, rzeczywiście była udziałem moich dziadków.

Czy Szwecja doświadczyła w czasie wojny kolaboracji z Niemcami?

Do pewnego stopnia tak. Staraliśmy się być tak neutralni jak to było możliwe, ale nie dało się tego osiągnąć w 100 proc. Niemcy byli zbyt potężni w tamtych czasach, więc musieliśmy iść na pewne ustępstwa na ich rzecz.

Jakie?

Zgodziliśmy się na przykład na to, by przez Szwecję swobodnie przejeżdżały transporty niemieckiej armii. Nie powinniśmy byli tego robić - ale w tamtym okresie Szwecja nie dysponowała własną armią. Nie mieliśmy właściwie jak stawić oporu. Gdybyśmy to zrobili, pewnie skończyłoby się to tak, jak w przypadku Danii i Norwegii, które były okupowane przez Niemcy.

Wspomniała Pani, że w Szwecji o okresie II wojny się nie rozmawia. W ogóle? To biała plama Waszej historii?

Nie, to za mocne określenie. Były dyskusje na ten temat. Ale dziś to już nie jest temat. Dużo się w Polsce mówi o historii?

Bardzo - właściwie nie ma tygodnia, by nie wybuchł u nas gorący spór o jakiś epizod z przeszłości.

Mieszkam w Londynie i widzę, że Brytyjczycy także bardzo gorąco dyskutują o historii, jest mnóstwo programów telewizyjnych, gazet, książek jej poświęconych. Zwłaszcza II wojnie światowej, Brytyjczycy mają niemal obsesję na jej punkcie. W Szwecji jest całkowicie inaczej, ten temat tam właściwie nikogo nie interesuje. Przez moment toczyliśmy dyskusję o tzw. kolaboracji - ale nie było w niej zbyt wiele energii.

Szwecja znajdowała się pomiędzy dwoma totalitaryzmami, które odcisnęły swe piętno na XX wieku. One nie miały na Was żadnego wpływu?

Nie zostaliśmy głęboko wciągnięci w konflikty, które te totalitaryzmy wywołały - dlatego Szwedom łatwiej się było od nich odciąć, w przeciwieństwie do Brytyjczyków, czy Polaków. Szwecja od bardzo dawna żyje w pokoju, w ostatnią wojnę zaangażowaliśmy się na początku XIX w. Wielu Szwedów przyzwyczaiło się do tego, traktują pokój jako coś oczywistego, co się osiąga bez wysiłku.

Kiedyś Szwedzi byli krwawymi drapieżnikami. Przekonała się o tym choćby Polska w czasie potopu.

Owszem, mogę za to tylko przeprosić. Ale Szwecja bardzo mocno się zmieniła od tamtych czasów. Dziś z ich ducha w Szwedach nie zostało właściwie nic. Zresztą ten okres jest właściwie zapomniany w mojej ojczyźnie, ja sama o wojnie, o której pan mówi, właściwie nic nie wiem.

Musiała Pani za to sporo słyszeć o Polsce, bo nasz kraj powraca na kartach książki. Jednym z bocznych bohaterów jest polski pilot, wspomina Pani także o zbrodni w Katyniu. Skąd wiedza o niej?

Brytyjczycy naprawdę mają obsesję na temat tej wojny, także natrafienie na tego typu doniesienia nie jest szczególnie trudne. Akurat przeczytałam o niej przeglądając kalendarium wydarzeń w czasie wojny w Wikipedii. Ta sprawa wydała mi się na tyle ważna i ciekawa, że postanowiłam o niej wspomnieć w książce. Nie zagłębiałam się w szczegóły, ale uznałam, że warto ją przytoczyć.

Wróćmy do Szwecji. Kojarzy się ona z rządami lewicy w latach powojennych. W Pani książce państwo jednak ma silny rys konserwatywny, komunizm dopiero powoli się rodzi. Chciała Pani pokazać tę zmianę ideową w Szwecji?

Przede wszystkim chciałam pokazać, jak komuniści byli w tamtym okresie traktowani. Wojna to był okres, gdy te idee zyskiwały na popularności, głównie na północy kraju. Przesiąka nimi mój bohater, Georg, którego właśnie tam wysyła armia.

Dlaczego akurat na północy Szwecji komuniści zaczęli zdobywać popularność?

Nie wiem dokładnie. Może dlatego, że to był region leżący najbliżej Związku Radzieckiego? W okresie wojny o komunizmie nie można było w Szwecji w ogóle mówić, to był temat tabu.

Jak wyglądała ewolucja Szwecji: z kraju bardzo konserwatywnego do tak liberalnego jak dziś?

W kraju powstały silne związki zawodowe, które wprowadziły swoich przedstawicieli do partii socjaldemokratycznej. Wprowadzając swoich ludzi do parlamentu, zaczęły odnosić sukcesy, budować państwo opiekuńcze. Zdobyli duże poparcie, co pozwoliło im utrzymywać się u władzy przez kilka dekad, gruntownie zmieniając kraj. Z sukcesem, gdyż Szwecja naprawdę bardzo się rozwinęła, ciągle szła do przodu wprowadzając kolejne reformy. Stawaliśmy się coraz bogatsi. Aż nagle to się skończyło.

Obawia się Pani wojny?

Nie, sytuacja nie jest aż tak poważna. Ale stała się nieprzewidywalna. Tymczasem Szwedzi są ciągle na etapie krzyżowania palców i powtarzania: wszystko będzie dobrze, wystarczy, że zachowamy neutralność jak w czasie II wojny światowej, a wtedy nic złego nam się nie stanie.

Sama Pani podkreśliła, że wtedy rzeczywiście najgorsze Was ominęło.

Ale teraz sytuacja się zmieniła. Nie wiadomo, w którą stronę. Dlatego musimy starać się przewidywać rozwój wydarzeń i być gotowym na różne scenariusze.

Dla Szwecji zagrożeniem jest nie tylko Rosja, ale także islamscy terroryści - tym bardziej, że wpuściliście do swego kraju kilkaset tysięcy muzułmanów tylko w 2015 r.

Tak, dziś jesteśmy w sytuacji, gdy w Szwecji żyją ludzie, którzy mogą się okazać naszymi wrogami.

Jak Szwedzi zareagują, gdy nimi się rzeczywiście okażą? Gdy padniecie ofiarą dużego zamachu terrorystycznego?

Nie można wykluczyć, że przygotuje go osoba, która już się urodziła na terenie Szwecji. Wielu Szwedów się tego obawia, ale nikt nie wie, jak się przed tym zabezpieczyć. Dla wielu mieszkańców kraju taki zamach byłby szokiem, choć raczej nie niespodzianką.

Czy Szwecja próbuje się na to jakoś przygotować, zabezpieczyć przed najgorszym?

Muzułmanie żyjący w Szwecji to bardzo delikatna kwestia. Za każdym razem, gdy ten temat wypływa w przestrzeni publicznej, dyskusja o nim przypomina spacer po polu minowym.

W jakim sensie?

Każda krytyczna opinia na temat muzułmanów natychmiast spotyka się z kontrargumentami i zarzutami o rasizmie.

Byłbym rasistą, nawet gdybym używał prostych argumentów związanych z bezpieczeństwem? Tym, że nie czuję się bezpiecznie we własnym kraju, własnym mieście?

Na to już za późno. Choć mam świadomość, że trudno o poczucie bezpieczeństwa w sytuacji, gdy władze zgodziły się wpuścić do kraju setki tysięcy przybyszów, nie sprawdzając nawet, jak oni się nazywają, ani skąd pochodzą. Dziś wiele miejscowości wokół dużych miast płonie. Dosłownie. Jest tam tyle problemów, że policja nie nadąża z reakcją. Szwedzi są przygotowani na najgorsze - choć ciągle są pełni nadziei, że wszystko pójdzie dobrze.

Brzmi naiwnie.

Tyle, że w kraju innych opinii właściwie nie można prezentować. Niedawno szwedzka pisarka - z pochodzenia Czeszka - Katerina Janouch udzieliła wywiadu czeskim mediom i powiedziała, że Szwecja się załamała z powodu napływu migrantów. I została właściwie zmiażdżona przez szwedzkie media.

Za co? Że zwróciła uwagę na problem z migrantami?

Za to, że rujnuje wizerunek kraju zagranicą. Stało się tak, mimo że Janouch podkreśliła, że popiera wielokulturowość, choć dostrzega jej słabe strony. Wywołało to wściekły atak na nią, dziennikarze oczekiwali wręcz od wydawcy jej książek, by się odciął od jej opinii. To najlepiej pokazuje, jak delikatna jest debata o muzułmanach w Szwecji. Szwedzi, nawet jeśli mają obawy prywatnie, nie mogą ich prezentować publicznie. Ostatnio trochę się to zmieniło, debata stała się bardziej otwarta - ale mimo to daleka od nazywania rzeczy po imieniu.

Agaton Koziński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.