Historia jednego zdjęcia, czyli spotkanie po 44 latach
Niesamowite! Byli pracownicy Fabryki Samochodów Małolitrażowych, uczestnicy spływu tratwami po Dunajcu, odnaleźli się dzięki zdjęciu zamieszczonemu w DZ
Zdjęcie jest czarno-białe. Zostało wykonane w lipcu 1973 roku. W lewym rogu: flisak w góralskim kapelusiku i kamizelce, w środku kadru dziesięć osób - pań i panów. Prócz jednego młodego mężczyzny praktycznie wszyscy uśmiechają się do obiektywu, a niektórzy nawet przyjaźnie machają rękoma do fotografa. Pogoda letnia; pewnie upał, bo panowie występują bez koszulek. Atmosfera luźna, piknikowa. Właśnie dzięki temu zdjęciu, zamieszczonemu na łamach „Dziennika Zachodniego”, po czterech dekadach odnaleźli się i spotkali byli pracownicy Fabryki Samochodów Małolitrażowych, uczestnicy wycieczki na Podhale.
O tym, jak pan Krzysztof szukał znajomych z tratwy
Pewnego dnia pod koniec ubiegłego roku czarno-białe zdjęcie przyniósł do naszej redakcji bielszczanin, 70-letni Krzysztof Sumera (na zdjęciu w okularach i z butelką - jak zapewnia - oranżady - w ręce).
- To zdjęcie zostało zrobione w lipcu 1973 podczas spływu tratwami Dunajcem w Czorsztynie - powiedział i za pośrednictwem „Dziennika Zachodniego” zapragnął odnaleźć uczestników eskapady sprzed wielu lat.
Najpierw zdjęcie ukazało się na łamach naszego grudniowego dodatku dla seniorów „Forum Seniora”, a następnie 3 lutego opublikowaliśmy je na łamach naszego piątkowego tygodnika powiatowego w Bielsku-Białej z tytułem „Kto jest na tej fotce?”.
- Teraz już dokładnie nie pamiętam, czy to była wycieczka zorganizowana przez straż pożarną w Fabryce Samochodów Małolitrażowych, czy zakład Bewelana, kiedy jeszcze istniał w Lasku Strzygowskich. Przez znajomych się na nią dostałem. Bardzo fajnie wspominam ten spływ - było super, pełnia życia. Ludzie byli tacy ze sobą zaprzyjaźnieni, nie odczuwało się żadnej wrogości - opowiadał na łamach DZ pan Krzysztof.
Bielszczanin przyznał, że już nie pamięta, kto jest na zdjęciu. Nawet nie wiedział, czy te osoby żyją. Miał jednak nadzieję, że właśnie dzięki „Dziennikowi Zachodniemu” uda mu się dotrzeć do współuczestników wyprawy. I nie pomylił się!
Nie minęło wiele czasu, jak zaczęli zgłaszać się do niego kolejni uczestnicy spływu. W efekcie udało im się zorganizować spotkanie - jak na pracowników byłej Fabryki Samochodów Małolitrażowych przystało - w... bielskim lokalu o wdzięcznej nazwie Maluch Cafe - wyjątkowej kawiarni-pubie, gdzie można nie tylko napić się wyśmienitej kawy, ale także zobaczyć wiele pamiątek związanych z fiatem - począwszy od archiwalnych zdjęć i gazet, poprzez różne elementy samochodu, a na gadżetach z nim związanych skończywszy.
Latka sobie lecą, czyli wspomnień czar
- Syn jest strażakiem, oficerem. Akurat czytał w waszej gazecie artykuł o pożegnaniu komendanta straży (Adama Caputy, wieloletniego komendanta PSP w Bielsku-Białej - red.), a obok było zdjęcie z naszej wyprawy. Zwrócił na nie uwagę i stwierdził „Mama, chyba wy jesteście na tym zdjęciu”. Odparłam: „No pewnie!”- opowiada Janina Hałat, mieszkająca w podbielskich Kozach. Dodaje, że wraz z mężem pracowała przez całe lata aż do emerytury najpierw w FSM na wydziale, gdzie powstawały zawory, a później w Fiacie Auto Poland. Wspomina, że fotka została zrobiona podczas wycieczki ochotniczej straży pożarnej funkcjonującej przy FSM, w której działał jej mąż.
- Fotograf zrobił to zdjęcie, kiedy ruszaliśmy na spływ, a jak dopływaliśmy do końca, to już było wywołane i można je było kupić na pamiątkę. Też takie mam - opowiada pani Janina.
Jej mąż Stanisław Hałat ocenia spotkanie w Maluch Cafe na piątkę z plusem. - Zaskoczyła nas ta kawiarenka, bo tam wszystko było na temat FSM-u. Akurat pod nas zrobiona - śmieje się pan Stanisław. I dodaje: - Szczerze mówiąc, to nie wszystkich poznałem. Przecież 40 lat się nie widzieliśmy.
Urszula Genc opowiada, jak dowiedziała się o zdjęciu w DZ. Mianowicie siostrzenica jej męża, Zosia, spotkała się ze znajomymi. Na spotkaniu był jeden z uczestników wycieczki i stwierdził, że na fotce zamieszczonej w DZ chyba jest jej wujek. Zosia przyznała mu rację. - Na drugi dzień kupiła „Dziennik Zachodni”, przyjechała do nas z gazetą i zażartowała, że nas poszukują - opowiada pani Urszula, która bardzo dobrze wspomina tamtą wycieczkę.
Wraz z mężem Stanisławem pracowała na produkcji w FSM, a później w Fiacie, przez 40 lat. Jej mąż mówi, że kiedy zobaczył się na zdjęciu, to się uśmiechnął: - Na fotce miałem włosy, a teraz... Pamiętam, że podczas tej wyprawy była arcy-cacana pogoda, fajna atmosfera, wszystko było super! - opowiada pan Stanisław. I dodaje, że z wyprawy utkwiło mu w pamięci jedno zdarzenie - spotkał flisaka, z którym na początku lat 60. XX wieku służył razem w wojsku. - Powspominaliśmy tamte lata w wojsku - mówi Stanisław Genc.
Andrzej Pawlik, który pracował w FSM 32 lata (potem przeszedł na wcześniejszą emeryturę) stwierdził, że na zdjęciu rozpoznała go siostra i zadzwoniła do niego. Co utkwiło mu w pamięci ze spływu? - To, że Staszek spotkał kolegę z wojska - wspomina pan Andrzej, który samego momentu robienia zdjęcia już teraz nie kojarzy.
Z kolei Irenę Danek z podbielskich Wilamowic, która na wycieczce była z mężem Kazimierzem, na zdjęciu rozpoznał brat i dał jej znać.
- Oczywiście, że pamiętam moment zrobienia tego zdjęcia. Mam identyczne. Poprosiłem jednego z górali, żeby nam zrobił takie samo moim aparatem smieną - opowiada Kazimierz Danek, który - w porównaniu z innymi - pracował w FSM raczej krótko, bo „tylko” 11 lat. Odszedł z fabryki w 1975 roku.
Krzysztof Sumera nie ukrywa, że cieszy się, iż udało mu się zorganizować spotkanie uczestników spływu Dunajcem.
- Zdziwiliśmy się tym, jak wyglądaliśmy kiedyś, a jak teraz. Była miła atmosfera, lampka wina, kofeina i mnóstwo wspomnień. Umówiliśmy się, że jak się tylko da, to będziemy się co miesiąc spotykać, bo jesteśmy już w takim wieku, że kogoś może zabraknąć, tak jak dwóch osób, które są na zdjęciu, a nie ma już wśród nas - mówi pan Krzysztof.