Złocieniec. Eksponaty z kapsuły czasu to nie jedyne „pamiątki” po niechlubnej historii nazistowskich Niemiec, jakie skrywa to miasto. Wystarczy dobrze się rozejrzeć po okolicy...
Złocieniec przeszło 70 lat po wojnie zamieszkuje ok. 15. tys. mieszkańców. Coraz mniej jest wśród nich żyjących świadków historii przedwojennego Falkenburga. Dziś już mało kto zna przeznaczenie poniemieckich budynków, które obecnie służą głównie zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych. Wystarczy jednak nieco uważniejszy spacer, by zauważyć pozostałości z ich - dość mrocznego - okresu świetności.
Dzisiejsza wędrówka będzie krótka. Rozpoczniemy ją od strony Czaplinka, a konkretnie na ulicy Myśliwskiej. W pobliżu bloku socjalnego znajdują się domy z cegły; największy z nich należał przed wojną do zarządu ds. budowy i eksploatacji autostrady Berlin - Królewiec, mniejsze domki z ogródkami przeznaczone były dla urzędników pracujących nad budową autostrady. Nad drzwiami budynku administracyjnego znajdował się wizerunek hitlerowskiego orła ze swastyką w szponach.
Godło III Rzeszy jako jedna z niechlubnych pamiątek, już po wojnie było często oglądane przez turystów i okolicznych mieszkańców. Pod koniec września tego roku, w związku z „pracami remontowymi”, cały płaskorzeźb został zasłonięty, prawdopodobnie po to, by „nie propagować symboli nazistowskich”.
Ponieważ zarówno budynek główny, jak i pozostałe należące do tego kompleksu, nie zostały wciągnięte na listę zabytków, takie działanie jest dopuszczalne, choć nawet sami mieszkańcy nie do końca rozumieją jego zasadność. - Jest różnica między propagowaniem symboli nazistowskich a pozostawianiem ich dla celów historycznych, poznawczych, edukacyjnych i ustawa jasno to precyzuje- mówi jeden z mieszkańców Złocieńca.
Idąc z ulicy Myśliwskiej w stronę miasta, warto zatrzymać się również na ulicy Włókienniczej, na parkingu przy sklepie Bricomarche. Mało kto wie, że kilkadziesiąt metrów od sklepu znajduje się dawny budynek organizacji DAF (Deutsche Arbeitsfront) - Niemieckiego Frontu Pracy, działającego pod nadzorem NSDAP. Miała ona charakterystyczne logo, które do dziś, choć już bez widocznej swastyki,zostało zachowane. Budynek stanowi własność prywatną.
Z ulicy Włókienniczej przenieśmy się na róg ulic Mickiewicza i Dworcowej. To ostatni etap naszej dzisiejszej wędrówki. Znajdujący się po lewej stronie duży kompleks z czerwonej cegły, niegdyś należał do miejscowego oddziału RAD - Służby Pracy dla Rzeszy.
Jak podaje Jarosław Leszczełowski, zarówno kobiety, jak i mężczyźni w wieku 18-25 lat byli zobowiązani do odbycia 6-miesięcznej służby w RAD. Pozyskaną w ten sposób siłę roboczą wykorzystywano m.in. przy budowie autostrad (por. J. Leszczełowski, Ostatnie stulecie Falkenburga, Warszawa 2007). Budynek, prawdopodobnie dzięki temu, że jest wciąż zamieszkały, zachował się do dziś w bardzo dobrym stanie.
To tylko trzy miejsca w Złocieńcu, które są świadkami czasów NSDAP i III Rzeszy, jednak w całym mieście jest ich znacznie więcej. Zdania na temat likwidowania tego typu „pamiątek” są mocno podzielone, nawet wśród mieszkańców. Jedni uważają, że jest pozostawienie ich jest przyzwoleniem na propagowanie działań faszystowskich, inni z kolei, że likwidacja ich, podobnie jak pamiątek po czasach komunistycznych, jest przejawem cenzury i zacierania historii.
Należy jednak pamiętać, że choć historia polskiego Złocieńca rozpoczęła się zaraz po wojnie i trwa około 70 lat, wcześniej, od 1333 roku w tym miejscu był Falkenburg i usuwanie ponad 600 lat historii tylko dlatego, że jest ona „niewygodna”, byłoby wielkim nietaktem...