Historia odważnego pilota, który buja w obłokach, aby zobaczyć świat
Aleks Joński, uczeń nowosolskiego LO, aktor teatru Avis w sobotę wystąpi z monodramem „π lot” w Nowosolskim Domu Kultury. Początek o godz. 17.00. Z młodym artystą rozmawiamy o sztuce, pasji i planach.
Czy przedstawienie w Nowosolskim Domu Kultury to Twój pierwszy tak duży występ?
Występowałem już wcześniej z teatrem w NDK i na różnych festiwalach, lecz jak dotąd to będzie moje największe wyzwanie.
Jak to się stało, że wystąpisz z monodramem w NDK?
Pracowałem na to tak naprawdę od pierwszej klasy liceum. Pani Ala znalazła wtedy „Festiwal ewentualnych talentów aktorskich – FeTA” we Wrocławiu. Wtedy też pierwszy raz spróbowałem swoich sił z monodramem, o ile tak to można nazwać. Na wysłanie zgłoszenia były tylko trzy może dwa dni, więc na szybko zrobiliśmy coś z tekstem, który recytowałem. Krótki okres pracy i mój niewielki warsztat aktorski, sprawiły że wyszedł z tego prędzej taki „potworek” niźli coś sensownego. Jak łatwo się domyślić, nie dostałem się, ale poprzysiągłem sobie, że zrobię wszystko żeby się tam dostać następnym razem. Od razu wziąłem się do pracy nad własnym scenariuszem. Udało mi się go nawet ukończyć, ale koniec końców stwierdziłem, że nie był wystarczająco dojrzały, żeby go gdzieś wystawiać, poza tym pani Ala była bardzo mocno zapracowana, zarówno w szkole jak i teatrze, to też wspólnie zadecydowaliśmy, by plany przełożyć. Skupiliśmy się wtedy na recytacji i festiwalach z zespołem. Jednak po pewnym czasie, pani Ala mi zdradziła, że chce zrobić ze mną monodram nie jako coś dodatkowego, ale jako pełnoprawny „Avisovski” projekt. Jestem jej naprawdę bardzo wdzięczny .
Kiedy zainteresowałeś się sceną?
Uważam siebie raczej za nieśmiałą osobę i kiedyś, gdyby ktoś kazał mi stanąć na scenie, powiedziałbym, że nigdy w życiu. Pierwszy raz jednak w szkolnym kółku wystąpiłem w piątej klasie na zastępstwo. I tak już zostałem. Pan Tomasz Przywarty pokazał mi jak wielką frajdę może sprawiać teatr. Myślę, że gdyby nie on, to do dziś nie wiedziałbym, co ze sobą zrobić. Miałem ten zaszczyt pracować z nim przez pięć lat i dzięki tej pracy odkryłem siebie na nowo na scenie.
Czy planujesz przyszłość związać z teatrem czy z filmem też? Czy chciałbyś jak np. M. Różczka grać w filmach, przeprowadzić się do Warszawy?
Teatr to jest coś co kocham i uwielbiam robić. To tam ludzie mogą mówić o emocjach, uczuciach i rzeczach, o których zwykle się wstydzą lub boją. Granie w filmach to zupełnie inna bajka, ale także o tym marzę. Film jest powszechniejszy i dociera do większego grona odbiorców, daje możliwości, których teatr nie może dać. Nie wybiegam tak daleko z planami, bo wiem, że w jednej chwili wszystko może runąć jak domek z kart. Warszawa to bardzo atrakcyjne miejsce, jest tam wiele świetnych teatrów i praktycznie niewyczerpalne źródło castingów. Ale to niejedyne miejsce, gdzie można się rozwijać. Jeszcze do niedawna we Wrocławiu był jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy teatr w Polsce. W Krakowie jest także dużo możliwości. Marzę o tym, by pójść w ślady mojego idola – Bartosza Porczyka.
Jak łączysz sztukę ze szkołą?
Niekiedy jest naprawdę ciężko. Czasami od razu po lekcjach idę na próbę, co powoduje że nieraz wracam do domu po dwudziestej. Wtedy nie zostaje mi dużo czasu by się przygotować na kolejny dzień. Ale nie mam problemów z nauką, to nigdy nie był mój problem. Poza tym moi nauczyciele są bardzo wyrozumiali. Chociaż i tak wolałbym zajmować się tylko teatrem. Kiedy dopada cię wena, bardzo trudno jest oderwać się z „transu”, by napisać kolejną pracę na dany przedmiot, lub pouczyć się na sprawdzian. Taki stan to rzadkość, dlatego żałuję, gdy nie mam możliwości w pełni go wykorzystać.
Wróćmy do monodramu. Taka forma to chyba wielkie wyzwanie. Jesteś sam na scenie. Co zrobisz jak zapomnisz tekst?
To zdecydowanie największe wyzwanie, z jakim dotychczas się mierzę. Zaczęliśmy pracę w połowie lipca i są miejsca, w których dalej bym coś zmieniał. Wiem, że wiele mogę w sobie poprawić. Ale chyba bardziej gotowy być już nie mogę. Sam fakt bycia samemu na scenie może mieć wpływ, zarówno pozytywny, jak i negatywny. Z jednej strony jesteś tylko ty i twoja postać, możesz się skupić tylko na tej relacji. Z drugiej, wiesz, że jesteś wystawiony na większe prawdopodobieństwo tego, że ktoś zobaczy twój błąd, albo twoje braki. Widz może się tobą także znudzić. Gdy gramy wszyscy razem to nie ma z tym problemu, bo gdy gra 20 osób, zawsze można znaleźć ciekawą osobowość i ją obserwować. Tutaj takiej możliwości nie ma. Improwizacja to podstawa gry aktorskiej. Jeżeli zapomnę tekstu, to nie mam prawa przerwać i wyjść, czy zwlekać nie wiadomo ile. Na scenie trzeba żyć. Ale nie wystarczy tylko gadać dla samego gadania, wszystko musi być umotywowane. Często mi się to zdarzało, wtedy staram się robić tak by było śmiesznie, gdy widzę pozytywne reakcje nakręcam się jeszcze bardziej i udaję mi się z takiej sytuacji wyjść zwycięsko.
NDK zapowiedział premierę na swojej stronie. Czy sztuka będzie w repertuarze kilka razy albo też w innych miastach?
Na razie wiem tylko o jednym występie, choć myślę, że za jakiś czas znajdzie się okazja, żeby zagrać ponownie. Z monodramem szykuje się na parę festiwali teatralnych po całej Polsce, jednak czy się tam zakwalifikuje to się okaże. Zdążyłem jeszcze przedpremierowo zagrać w gimnazjum w Ptaszkowie niedaleko Poznania.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Dziękuje serdecznie.