Historia przykryta kurzem wraca w książce
To było najgłośniejsze porwanie epoki PRL-u. Jacek Ostrowski opisuje tajemniczą sprawę z 1970 roku w swoim najnowszym tytule „Ostatnia wizyta”.
Niektóre sprawy kryminalne, chociaż minęło od nich już kilkadziesiąt lat, wciąż wzbudzają emocje. Zwłaszcza jeśli owiane są aurą tajemniczości.
Uprowadzenie doktor Stefanii Kamińskiej, pediatry z Płocka właśnie do takich spraw należy. Zwłaszcza, że ciała lekarki nie odnaleziono do dziś. A sprawca, chociaż skazany za porwanie i szantażowanie, nigdy się do zabicia Stefanii Kamińskiej oficjalnie nie przyznał. W procesie twierdził, że co prawda uprowadził lekarkę, ale potem przekazał ją nieznanemu mężczyźnie, który szantażował go ujawnieniem kilku zabójstw z przeszłości.
Sprawa jest uznawana za jedno z najgłośniejszych zdarzeń kryminalnych epoki PRL-u
Przez wiele lat żył nią niemal cały kraj. Może dlatego, że do roku 1990 porwania w Polsce wcale nie były częste. Odnotowano zaledwie kilka uprowadzeń, w tym to najbardziej znane, czyli porwanie w 1957 roku 16-letniego wtedy Bohdana Piaseckiego, syna znanego działacza politycznego Bolesława Piaseckiego.
Uprowadzenie Stefanii Kamińskiej jest często porównywane, ze względu na bliskość, zarówno miejsca, jak i wielu niejasności, do uprowadzenia, a potem zabójstwa młodego biznesmena z Drobina pod Płockiem - Krzysztofa Olewnika.
O uprowadzeniu doktor Kamińskiej zrobiło się ostatnio głośno jeszcze z jednego powodu. Jacek Ostrowski wydał właśnie książkę „Ostatnia wizyta”. To opowieść, osadzona w realiach Płocka lat 70., oparta właśnie na tamtych wydarzeniach.
Jest popołudnie 5 czerwca 1970 roku. Do drzwi gabinetu 64-letniej Stefanii Kamińskiej puka mężczyzna. Twierdzi, że chore dziecko w niedalekim Brwilnie potrzebuje pomocy. Kamińska jest lekarzem z powołania, nie może odmówić. Pakuje swoją torebkę, w której jest stetoskop, portmonetka, recepty i pieczątki lekarskie. Wkłada płaszcz i wychodzi. Mąż lekarki, Kazimierz widzi ją wtedy po raz ostatni. W śledztwie zezna później, że mężczyzna mówił jakby ze wschodnim zaśpiewem. To właśnie z tym mężczyzną Kamińska wsiadała do trabanta i odjechała.
Trzy dni później Kazimierz Kamiński zgłasza na milicji zaginięcie żony. Wtedy jeszcze funkcjonariusze nie wiedzą, że za uprowadzeniem płockiej pediatry stoi Zygmunt Bielaj vel Iwan Ślezko.
Wiele lat po tamtych wydarzeniach, pochodzący z Płocka pisarz Jacek Ostrowski, przypadkowo znajduje zdjęcie swojej mamy ze... Stefanią Kamińską. Pamięta tamtą historię, w 1970 roku miał 13 lat, wielokrotnie bywał u lekarki jako pacjent. Mama i Kamińska dobrze się znały. Zagłębia się w archiwa, udaje mu się nawet porozmawiać z żyjącym do dziś prokuratorem, który pracował przy sprawie. Historia coraz bardziej go fascynuje. Wie, że to będzie doskonały materiał na książkę.
- Trudno opisać zdarzenie, którego zakończenie znają niemal wszyscy, ale mimo wszystko chciałem zaskoczyć czytelnika - opowiada pisarz, który niedawno gościł w Bydgoszczy. Przyznaje, że po raz pierwszy pisał pod konkretnego wydawcę. - Miałem pomysł na książkę, ale nie zdradziłem, o czym będzie. Jednak zaryzykowali - mówi Ostrowski. Wydawnictwo to „Od deski do deski” założone przez bydgoszczanina, dziennikarza Tomasza Sekielskiego. W serii „Na Faktach” ukazała się również książka Łukasza Orbitowskiego „Inna dusza”, opisująca głośne zbrodnie sprzed 20 lat, do których doszło w Bydgoszczy.
„Ostatnia wizyta” to nie jest pozycja dokumentująca sprawę uprowadzenia lekarki z Płocka, chociaż zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Kamińska to w książce Krzemińska, Bielaj to Pielach. - Po rozmowie z prokuratorem Józefem Gurgulem dowiedziałem się na przykład, że w 1972 roku zgłosił się pewien mężczyzna, taka złota rączka. Zeznał, że 14 czerwca w mieszkaniu Zygmunta Bielaja widział starszą kobietę „bez kontaktu”. Znalazły się zresztą jeszcze trzy osoby, które widziały tam kobietę. To między innymi doręczyciel paczek. Czwartym świadkiem była żona Bielaja, która zmieniła zeznania dopiero, kiedy dowiedziała się, że jej mąż ma być deportowany do ZSRR (są dowody na to, że Bielaj vel Ślezko był w NKWD, a później w KGB). Pytany o tę kobietę, miał odpowiedzieć, że to matka jego kochanki - relacjonuje Ostrowski.
Dziś już wiadomo, że śledztwo w tej sprawie, podobnie jak w historii Krzysztofa Olewnika, nie było pozbawione błędów. - Sąd nie uznał zeznań żony Bielaja, a świadek „złota rączka”, człowiek chory na padaczkę, został zaproszony na badania aż do Warszawy. Po całonocnej podróży pociągiem, był w tak kiepskim stanie, że został uznany za osobę niepoczytalną - opowiada autor „Ostatniej wizyty”.
Dlaczego Zygmunt Bielaj porwał Kamińską? Czy przez jej przynależność do Armii Krajowej w czasie wojny? - Wiadomo, że lekarka miała kontakty z Bolesławem Piaseckim, kuzynem jej męża był z kolei ksiądz Lucjan Niedzielak, także w AK. Zginął w 1989 r. w tajemniczych okolicznościach - dodaje Ostrowski.
Pisarz mówi, że mało prawdopodobny jest dla niego wątek z okupem. Co prawda od 8 do 27 czerwca Zygmunt Bielaj wysłał do rodziny listy z żądaniem okupu, ale zdaniem Ostrowskiego zbyt dużo ryzykował, by motywem były wyłącznie pieniądze. - Czy jest sens więzić kobietę przez 3 tygodnie, wozić ją samochodem. Aut w tamtym czasie było niewiele, mógł przecież łatwo wpaść - przekonuje autor książki. - Poza tym, jeżeli zależało mu na pieniądzach, mógł porwać na przykład dziecko jakiegoś bogatego człowieka.
Na te pytania już nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. Zygmunt Bielaj za porwanie doktor Kamińskiej został skazany na 15 lat, od zarzutu zabójstwa sąd go jednak uniewinnił. Zmarł w 1993 roku.