Historycy w Kielcach: zbrodnia wołyńska to ludobójstwo
11 lipca przypada 74. rocznica krwawej niedzieli na Wołyniu – kulminacyjnego punktu zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach. – Wiele dokumentów oraz relacji świadków ukazuje z jak dramatycznym zdarzeniem mieliśmy do czynienia na Ukrainie – tłumaczył w Kielcach profesor Grzegorz Motyka, autor publikacji poświęconych zbrodni wołyńskiej.
Błędy II Rzeczpospolitej
By zrozumieć jak kształtowały się relacje między Polakami, a Ukraińcami należy cofnąć się przynajmniej do wczesnych lat 20. poprzedniego stulecia, kiedy rywalizowaliśmy między sobą o ziemie określane mianem Galicji Wschodniej lub Małopolski Wschodniej. Ostatecznie znalazły się one w granicach odradzającego się państwa polskiego. – Elity ukraińskie, nie można bowiem mówić o całej społeczności żyjącej na tamtych terenach, miały ambicje stworzenia niepodległego państwa ukraińskiego. Pomimo porażki, grupy te nie złożyły jednak broni, nie pogodziły się z sytuacją, w której ich ziemie weszły w skład Polski. Przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego, Ukraińcy planowali powstanie swojego niepodległego państwa – mówiła na spotkaniu zorganizowanym przez kielecką Delegaturę Instytutu Pamięci Narodowej Ewa Siemaszko, badaczka zbrodni wołyńskiej.
Ideologiczną podstawą działania organizacji, których celem stało się stworzenie suwerennej Ukrainy stał się nacjonalizm. Był on wzorowany na włoskim faszyzmie. – Miał też sporo wspólnego z niemieckim nazizmem – tłumaczyła Siemaszko. Grupy te, zakładały prowadzenie walki przy użyciu wszelkich dostępnych środków oraz metod. Głównym przeciwnikiem stał się naród polski. – Było to swoiste dojrzewanie do zbrodni. Ukraińcy uważali, że permanentnie należy utrzymywać w społeczeństwie stan wrzenia, aż do momentu, w którym będzie można rozpocząć rewolucję narodową – dodała badaczka relacji polsko-ukraińskich.
Zdaniem ekspertów, którzy zajmują się tematem zbrodni wołyńskiej, Ukraińcy skrzętnie wykorzystywali niedostatki oraz błędy polityki narodowościowej przedwojennej Polski. – Do tych błędów należy zaliczyć politykę oświatową, która w znacznym stopniu ograniczała nauczanie w języku ukraińskim. Na samym Wołyniu na prawie dwa tysiące placówek oświatowych, działało zaledwie osiem, gdzie dozwolony było prowadzenie wykładów po ukraińsku – zaznaczyła Ewa Siemaszko.
Z innych błędów polityki narodowościowej II Rzeczpospolitej należy wymienić między innymi wyburzanie cerkwi, choć były one nieczynne to jednak tego rodzaju posunięcia budziły wyraźne niezadowolenie i pozostały w pamięci Ukraińców. – Władze polskie dawały odczuć Ukraińcom, że są obywateli drugiej kategorii. Nawet osoby, które nie miały skrajnych poglądów w tej sprawie, z biegiem czasu, stawały się zwolennikami ukraińskiego nacjonalizmu. Na tym też polegał fenomen wzrostu poparcia dla tych organizacji – stwierdził profesor Grzegorz Motyka.
Wpływ na rozpoczęcie antypolskiej akcji zorganizowanej przez ukraińskich nacjonalistów miała między innymi polityka okupantów – niemieckiego oraz sowieckiego na tych terenach. – Masowe deportacje, egzekucje oraz prowadzone na szeroką skalę represje, doprowadziły do sytuacji w której Ukraińcy poczuli, że nie ponosząc odpowiedzialności, też mogą prowadzić tego typu działania. Nacjonaliści na Kresach Wschodnich wychodzili z brutalnego założenia i straszliwej logiki, że „będziemy wielcy tylko wtedy, kiedy będziemy mieli odwagę dopuszczać się zbrodni” – tłumaczył badacz tragedii wołyńskiej.
Sąsiad przeciwko sąsiadowi
Sytuacja dla ludności polskiej na Ukrainie ulega jeszcze większemu pogorszeniu po zajęciu tych terenów przez Niemców. Zmieniają się także postawy samych Ukraińców. – Pojawiają się symptomy niechęci, a następnie wrogości w stosunkach międzysąsiedzkich. Można je zaobserwować w wielu rejonach. Osób okazujących niechęć stopniowo przybywało. Następnie były widoczne wrogie zachowania – werbalne, później także fizyczne – między innymi pobicia oraz obrzucenia kamieniami. Nieprzychylne Polakom nastroje, stopniowo i systematycznie ewoluowały – tłumaczyła Ewa Siemaszko.
Wielu Polaków zamieszkujących Wołyń wydawało się być zaskoczonych akcją Ukraińców. Tłumaczono sobie, że „nas to nie dotyczy”, w sąsiednich wsiach dochodziło do porachunków, ale uważano, że odbywa się to na płaszczyźnie sporów międzysąsiedzkich. Wykluczano czynnik narodowościowy. – Pierwsze napady na Polaków miały miejsce w 1942 roku, wcześniej głównym celem byli przede wszystkim Żydzi – dodała Siemaszko.
Antypolska akcja przeprowadzona przez ukraińskich nacjonalistów miała charakter zorganizowany i była odpowiednio przygotowana. Ukraińcy w konspiracji spotykali się po domach, gdzie trwały szkolenia oraz narady, jak skutecznie ją przeprowadzić. - Wszyscy Polacy byli ukazywani jako „obcy”. Nie miało znaczenia, czy było się dobrym, czy złym Polakiem. Każdy miał zostać „fizycznie wyeliminowany”. Skutkiem stało się oczyszczenie tych terenów z mniejszości narodowych – tłumaczył profesor Grzegorz Motyka.
Plan przygotowany przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) oraz Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) zakładał przeprowadzenie powstania zbrojnego, którym zasadniczym elementem miała być antypolska czystka. – Pierwsze ataki przeprowadzone były w ten sposób, by ukryć tożsamość sprawców, ale także stworzyć obraz pozornego „buntu ludowego”. Zabijano między innymi siekierami – a takiego ataku mógł dokonać każdy, bandyta, czy zdesperowany i niezadowolony chłop – dodał profesor Motyka.
Apogeum zbrodni przypadło na lipiec 1943 roku. W nocy z 10 na 11 lipca oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii przeprowadziły uderzenie na miejscowości zamieszkiwane przez Polaków. Dowódca Armii Krajowej, generał Tadeusz Bór-Komorowski stwierdził, że „11 i 12 lipca wycięto 60 wsi polskich […] Na obszarze objętym rzezią, wszyscy Polacy zbiegli do miasteczek”. Nie był to jednak pełny obraz antypolskiej czystki. W rzeczywistości ukraińscy nacjonaliści zgładzili nawet 99 wiosek, których mieszkańcami były osoby narodowości polskiej.
Mitologizacja Bandery
Na Ukrainie do dziś panuje przeświadczenie o słuszności prowadzonych przeciwko Polakom działań. Niektórzy nawet nie ukrywają swojej niechęci, a nawet nienawiści. – Kiedy jedna z kobiet wróciła w rodzinne strony, zapytała dlaczego Ukraińcy dopuścili się takiej zbrodni, usłyszała: „Ale to przecież była laszka” – mówiła Ewa Siemaszko.
Badacze debatujący w Kielcach na temat zbrodni wołyńskiej nie mieli wątpliwości, że na Ukrainie postępuje systematyczne gloryfikowanie działań Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. – Ten duch sympatii do nacjonalistycznej zbrodni oraz niechęci do Polaków w dalszym ciągu krąży po tamtych terenach. Ciężko prowadzić sensowną politykę upamiętniania zbrodni wołyńskiej, kiedy mamy do czynienia z tak głęboko posuniętą gloryfikacją OUN i UPA na Ukrainie. Dziś na Wołyniu mamy mniej niż 10 pomników, które przypominają o polskich ofiarach, jednak na tablice na nich umieszczanie najczęściej nic nie wspominają o oprawcach. Są to bardzo ogólne sformułowania, na przykład „Pamięci Polaków ze wsi…” – tłumaczyła Ewa Siemaszko. Zdarza się nawet, że obok pomników poświęconych ofiarom rzezi wołyńskiej, stoją monumenty upamiętniające sprawców tych zbrodni.
Nie ulega wątpliwości, że u naszego wschodniego sąsiada rozwinął się kult podziemia nacjonalistycznego, a część społeczeństwa ukraińskiego popiera idące w tym kierunku zmiany. Dwa lata temu, w kwietniu 2015 roku przyjęto na Ukrainie pakiet ustaw dotyczących polityki historycznej. Członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii uznano za „bojowników o niezależność Ukrainy w XX wieku”. Na tym jednak nie koniec. Przewidziano, że osoby negujące „niepodległościowe” działania ukraińskich nacjonalistów, nawet jeśli są cudzoziemcami – ponoszą odpowiedzialność karną. Podjęte kroki świadczyły, że Ukraińcy nie są gotowi do rozmów na temat zbrodni wołyńskiej. - Ukraińcy mają dziś często fałszywy obraz wydarzeń tego co zdarzyło się na Wołyniu. Został on uformowany w wyniku nawarstwienia się mitów oraz przemilczeń – dodał profesor Motyka.
U naszego wschodniego sąsiada, Ukraińska Powstańcza Armia często jest porównywana do Armii Krajowej. – Trudno zgodzić się z takim sformułowaniem. UPA podległa faktycznie jednej formacji politycznej – Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Armia Krajowa była formacją czysto wojskową i ponadpartyjną – wyjaśnił badacz zajmujący się zbrodnią wołyńską.
W wielu miastach Ukrainy trwa gloryfikowanie przywódców ukraińskich nacjonalistów. - Imieniem Stepana Bandery i Romana Szuchewycza zaczęto nazywać ulice, pojawiły się również poświęcone im pomniki – tłumaczył profesor Grzegorz Motyka.
Spór na temat zbrodni wołyńskiej ze stroną ukraińską trwa do dziś. W 2017 roku, władze w Kijowie cofnęły polskim historykom z Instytutu Pamięci Narodowej pozwolenie na prowadzenie prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na Wołyniu. Powodem podjętej decyzji stało się usunięcie pomnika upamiętniającego Ukraińską Powstańczą Armię w Hruszowicach na Podkarpaciu.
Strona ukraińska wysunęła oczywiste żądania – odrestaurowanie zburzonego monumentu. Na to nie zgadza się strona polska, tłumacząc, że nie ma możliwości, by w Polsce stawiać obeliski gloryfikujące SS, NKWD, czy UPA. W obliczu tak wyraźnych różnic w podejściu do historii i poszukiwań szczątków ofiar zbrodni wołyńskiej, trudno spodziewać się, by w najbliższym czasie doszło do rozwiązania sporu.
Ewa Siemaszko – badaczka zbrodni wołyńskiej. Zbiera relacje osób, które ocalały ze antypolskiej czystki przeprowadzonej przez nacjonalistyczne podziemie ukraińskie. Autorka wielu publikacji poświęconych temu tematowi. Za swoją działalność na rzecz pamięci o ofiarach zbrodni, została odznaczona Medalem Pro Memoria oraz nagrodą Kustosza Pamięci Narodowej.
Profesor Grzegorz Motyka – historyk. Specjalizuje się w działalności podziemia ukraińskiego, stosunkach polsko-ukraińskich w XX wieku oraz funkcjonowaniu sowieckiego aparatu represji na ziemiach polskich. Autor wielu publikacji.