Honorowy jest, ale nie mieszka w naszym mieście
Honorowy krwiodawca Lech Kosiński zapłacił mandat za jazdę autobusem bez biletu, choć honorowi mogą tak jeździć. Dlaczego zapłacił?
- Jeździłem z moją legitymację we Wrocławiu, Szczecinie i Warszawie. Nigdzie nie było problemu, tylko w Gorzowie. Kontroler uznał, że moja legitymacja nie uprawnia do jazdy bez biletu - poskarżył się nam Lech Kosiński z Czechowa w gminie Santok.
Dostał 105 zł mandatu
- Przykro mi po prostu - żalił się nam pan Lech. Przyznał, że zaraz po otrzymaniu mandatu poszedł do urzędu miasta, gdzie dowiedział się, że jego legitymacja jest... nieprawidłowa i w Gorzowie nie może być respektowana. - Powiedziano mi, żebym poszedł do PCK, aby mi wystawili nową - opowiada. Tak też zrobił i do redakcji „GL” przyszedł z dwoma legitymacjami. - Jedna jest „dobra”, druga „zła”, ale jak to poznać? - pytał.
My jego pytanie powtórzyliśmy w urzędzie miasta, konkretnie w wydziale gospodarki komunalnej i transportu. Pracujący tu Kazimierz Michniewicz obiecał nam sprawę wnikliwie sprawdzić i słowa dotrzymał.
- Stara legitymacja nie miała danych o ilości krwi, jaką pasażer oddał. Nie miała też adnotacji o miejscu zamieszkania. Tymczasem w Gorzowie bez biletu mogą jeździć mieszkańcy naszego miasta, którzy jako honorowi krwiodawcy oddali minimum 18 l krwi - powiedział Kazimierz Michniewicz. Przyznał, że nowa legitymacja spełnia wymóg limitu krwi. - Pan Kosiński nie jest jednak mieszkańcem Gorzowa, dlatego nie jest uprawniony do darmowych przejazdów, choć jest honorowym krwiodawcą.
Czytelnik mandat zapłacił, ale się odwołał do prezydenta Gorzowa Jacka Wójcickiego. Ten jeszcze decyzji nie podjął.