Horror! Kierowca polował na ludzi!
Nie milkną echa dramatycznych wydarzeń, które rozegrały się w poniedziałek na łódzkich ulicach. 36-letni kierowca renault rozbijał samochody, atakował przechodniów i zabił mężczyznę na przejściu dla pieszych na ul. Traktorowej. Szaleniec przez dwie godziny polował na ludzi w centrum Łodzi i naTeofilowie!
Przechodnie i auta na celowniku
Nie wiadomo, w jaki sposób zabójca z renault wybierał swoje ofiary. Funkcjonariuszom udało się ustalić, że w furię wpadł na ul. Żwirki, gdzie uderzył w stojący w bramie samochód i rzucił się z pięściami na kierowcę. Na al. Mickiewicza. (przed skrzyżowaniem z ul. Żeromskiego) uderzył (dwa razy!) w tył peugeota. Wściekły kierowca wyskoczył z samochodu, ale szybko schował się, gdy zobaczył, że furiat jest od niego niemal dwa razy większy. Gdy renault odjechało, łodzianin schował tablicę rejestracyjną renault (odpadła podczas uderzeń) i ruszył w pościg za bandytą. U zbiegu z al. Jana Pawła II spotkał kolejnych poszkodowanych kierowców.
- Czekałem na zielone światło na lewoskręcie, gdy usłyszałem huk - mówi pan Marek, kierowca fiata uszkodzonego przez renault. - Wtedy zobaczyłem tego wariata. Przeciskał się autem między mną, a samochodem na środkowym pasie. Przeciął skrzyżowanie na czerwonym świetle i popędził al. Bandurskiego.
Dalsze wydarzenia z udziałem 36-letniego bandziora przypominały horror. Na ul. Traktorowej renault uderzyło w przechodzącego po pasach 59-letniego mężczyznę. Jak ocenili później śledczy, kierowca przejechał go celowo. 59-latek zginął na miejscu, a jego zabójca kontynuował polowanie. Przy ul. Rojnej uderzył w tył volvo, którym jechała 29-latka w ciąży. W okolicy ul. Łanowej porzucił rozbite auto i pobiegł w głąb osiedla po drodze uderzając w twarz przechodnia. Było mu jeszcze jednak mało, bo rzucił się z pięściami się na stojące pod wiatą przystanku staruszki. Jedną z nich nazwał szatanem i popchnął pod nadjeżdżający autobus linii 6.
Gdzie była policja?
Dopiero przed blokiem przy ul. Rojnej furiata udało się zatrzymać. To zasługa kierowcy volkswagena (w którym 36-latek urwał lusterko) oraz przypadkowego przechodnia, którzy go obezwładnili.
Niektórzy łodzianie mają żal do łódzkiej policji.
- Dlaczego bandyta został zatrzymany dopiero po dwóch godzinach? - pytają na forach internetowych.
Jak tłumaczy Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki, w pościg za groźnym kierowcą zaangażowane były wszystkie patrole Wydziału Ruchu Drogowego KMP z tego rejonu.
Obłąkaniec z Polesia
Kim jest 36-latek, który urządził piekło na ulicach miasta? To dotąd nienotowany mieszkaniec Polesia. Renault, którym wjeżdżał w ludzi i w samochody, należało do niego. Miał też ważne (od 9 lat) prawo jazdy. Podczas zatrzymania był trzeźwy.
- Medycyna zna przypadki, kiedy człowiek zmienia się z dnia na dzień - uważa dr Piotr Szałek, łódzki psycholog. - Być może w życiu osobistym tego człowieka wydarzyło się coś, co spowodowało zmianę jego osobowości.
Nieoficjalnie wiadomo, że 36-latek leczył się psychiatrycznie. Zresztą w renault, którym szalał po łódzkich ulicach,znaleziono leki psychotropowe, dlatego jeszcze tego samego wieczoru trafił do szpitala im. Babińskiego.
Lekarze ocenili, że jego stan zdrowia nie pozwala na przesłuchanie. Na szczęście nie było ono konieczne, żeby przedstawić mu zarzut zabójstwa. Wczoraj został aresztowany i trafił do szpitala więziennego ZK nr 2 przy ul. Kraszewskiego.