Agnieszka Radwańska była jedną piłkę od porażki z Christiną McHale, ale obroniła dwa meczbole, zwyciężyła i zagra w trzeciej rundzie Wimbledonu
W pełnym słońcu i na pełnym gazie – taki był pojedynek drugiej rundy Wimbledonu krakowianki z Amerykanką Christiną McHale. Ostatecznie Agnieszka Radwańska wygrała po dramatycznym boju i obronie dwóch meczboli 5:7, 7:6, 6:3.
Prawie trzy godziny musiała walczyć w 30-stopniowym upale Polka, by wywalczyć awans do czołowej „32” singlistek na Wimbledonie. Stoczyła zacięty bój z młodszą o trzy lata rywalką. Wielkie brawa dla krakowianki za serce do walki, ambicję i walkę o każdą piłkę.
Prognoza pogody nie sprawdziła się. Zamiast burzy i przelotnego deszczu, z nieba lał się prawdziwy żar. Trudno było nawet wysiedzieć na trybunach, tym większe uznanie dla obu pań za morderczą walkę. Amerykanka grała tak, jak zapowiadali trenerzy Agnieszki: mocno forhendem, chciała ustawić sobie grę, straszyła skutecznym serwisem, dobrze wytrzymywała dłuższe wymiany z głębi kortu. Czasem dawała krakowiance prezent w postaci zepsutego zagrania, ale nie zdarzało się to zbyt często.
W pierwszej partii Radwańska grała nierówno. Świetne zagrania przeplatała słabszymi. Do stanu 5:5 obie tenisistki zdobywały gemy przy własnym serwisie. Jedynie przełamanie nastąpiło na 6:5 dla McHale. Tego gema Polka zakończyła podwójnym błędem serwisowym i Amerykanka wygrała seta.
W drugiej partii rywalka przełamała Agnieszkę na 2:1, ale odpowiedź naszej tenisistki była błyskawiczna. Stan seta 2:2 i znów zwycięstwa przy własnym podaniu. Tie-break w stylu Hitchcocka! Wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie, emocje sięgały zenitu. Dysponująca świetnym serwisem Amerykanka zyskała przewagę.
Prowadziła już 4:2, 5:2 i wydawało się, że jest bliska zwycięstwa. Nie w pojedynku z waleczną Agnieszką Radwańską! Krakowianka doprowadziła do stanu 5:5, ale chwilę później broniła meczbola przy 5:6, a drugiego przy 6:7, by wygrać tę partię w tie-breaku 9:7! Jeszcze raz nasza tenisistka pokazała, jak mocne ma nerwy.
W decydującym secie Agnieszka objęła prowadzenie 3:1, chwilę późnie miała trzy piłki na 5:2, ale McHale obroniła się minięciami wzdłuż linii. Amerykanka grała dojrzały tenis i stawiła Polce zacięty opór. Obie walczyły jak lwice i zasłużyły na wielkie brawa. W końcu większe doświadczenie, ale przede wszystkim ogromne serce do walki sprawiło, że to krakowianka wyszła zwycięsko z tego pojedynku.
W trudnych momentach zagrywała świetne piłki poza zasięgiem rywalki. Zważywszy, że w tym roku przeszła trzy infekcje wirusowe i fizycznie nie doszła jeszcze do siebie w stu procentach, zasłużyła na wielkie brawa. Widać, że na londyńskiej trawie dodatkowo się mobilizuje. Bo jeśli odbudowywać wysoką formę to gdzie, jak nie na ulubionym Wimbledonie?
Po tym horrorze Radwańska mogła odetchnąć i ze spokojem obejrzeć zaplanowane na późny wieczór spotkanie Słowaczki Kristiny Kucovej ze Szwajcarką Timeą Bacsinszky (zakończyło się po zamknięciu tego wydania), by dowiedzieć się, która z nich zagra przeciw niej w trzeciej rundzie na londyńskich kortach. Są w niej już m.in. Swietłana Kuzniecowa, Alison Riske, Coco Vandeweghe i Łesia Curenko.
W drugiej rundzie wśród singlistów Jerzy Janowicz wygrał w środę z rozstawionym z numerem 14 Francuzem Lucasem Pouille’em. Pouille jest 16 w rankingu ATP, a łodzianin 141. Wimbledon to ostatni turniej, w którym Janowicz mógł korzystać z tzw. zamrożonego rankingu. Polak zarobił już 90 tys. Osiągnięcie czwartej rundy to premia 147 tys. funtów. W piątek Janowicz zagra z Francuzem Benoit Paire.