Uwięził byłą konkubinę w pustostanie w Chełmży, bił, przypalał papierosem, zgwałcił i chciał zabić - dowodzi prokuratura. Adrianowi K. grozi nawet dożywocie, ale cała sprawa jest pełna tajemnic. Proces ruszy w Toruniu we wrześniu.
Opis piekła, jakie miał zgotować Adrian K. swojej byłej konkubinie w dworcowym pustostanie w Chełmży mrozi krew w żyłach. Wszystko działo się w czerwcu 2019 roku. Według ustaleń prokuratury, kobieta chciała odejść od swojego partnera i wyjechać do Grudziądza. To spowodowało, że mężczyzna - recydywista - uwięził kobietę.
Jak ustalili śledczy, Adrian K. zaciągnął partnerkę do pustostanu, przywiązał do krzesła i bił pięściami po całym ciele. Używać miał też do bicia śrubokrętu. Miał też kobietę przypalać papierosem, oblewać wodą, kazać spać na podłodze, a wreszcie - kilkukrotnie zgwałcić. Pastwiąc się nad ofiarą sprawca miał wielokrotnie grozić jej śmiercią. Trwający nocą z 7 na 8 czerwca koszmar przerwała ucieczka kobiety.
Takie są ustalenia toruńskiej prokuratury, która już w styczniu br. skierowała do sądu akt oskarżenia. Z uwagi na zamrożenie sądów w pierwszym okresie pandemii wiele spraw jednak trafia na wokandę po wielomiesięcznym oczekiwaniu. Tak jest i w tym przypadku. Proces Adriana K., oskarżonego o usiłowanie zabójstwa, uwięzienie, pobicie, kilkukrotne zgwałcenie i działanie ze szczególnym okrucieństwem ruszy 15 września (wtorek). Do Sądu Okręgowego w Toruniu mężczyzna zostanie doprowadzony - od czerwca ub.r przebywa w areszcie.
Przypomnijmy, że "Nowości" jako jedyne przedstawiły dotąd linię obrony, którą mężczyzna obrał w śledztwie. Oto jego wersja wydarzeń.
Mężczyzna i trzydziestoletnia kobieta byli parą w życiu prywatnym. Przez jakiś czas razem mieszkali w dworcowym pustostanie w Chełmży. Używki, a szczególnie alkohol, były stałym elementem ich życia. W konflikty z prawem wchodził nie tylko Adrian K. Okazuje się, że kobieta miała do odbycia zastępczą karę więzienia - za nieodbytą karę prac społecznych. Nie chciała jednak zgłosić się do zakładu karnego i ukrywała się.
To na tym tle w czerwcu ubiegłego roku miało dojść między partnerami do awantury. Adrian K. podczas kłótni zagroził kobiecie, że pójdzie na policję i ją wyda - taka przynajmniej jest jego wersja. "To jej zemsta" - twierdzi mężczyzna o wszystkim, co zeznała przeciwko niemu w prokuraturze kobieta.
Adrian K. zaprzecza, by uwięził partnerkę i wbrew jej woli ją przetrzymywał. Zapewnia, że w każdej chwili mogła opuścić pustostan. Ponadto, w krytycznym czasie razem z niego wychodzili na stację benzynową po piwo. Kobieta mogła opuścić pomieszczenie także wtedy, gdy on sam wychodził po alkohol - mówi adwokat Mariusz Lewandowski, obrońca mężczyzny z urzędu.
Oskarżony nie przyznaje się też do gwałtów czy zmuszania kobiety do współżycia. Twierdzi, że owszem - mieli stosunek - ale kilka dni przed zdarzeniem i to za zgodą partnerki. Wcześniej współżyli regularnie. Inaczej też Adrian K. relacjonuje przemoc, do której doszło 7-8 czerwca w dworcowym pustostanie.
Przyznaje się do tego, że uderzył kobietę kilka razy z otwartej dłoni i pięścią w twarz oraz brzuch. A także do tego, że oblał ją wodą, kazał spać na ziemi i przypalał rozgrzaną zapalniczką. Zaprzecza jednak temu, by ugodził ją śrubokrętem. Tłumaczy, że ze złości wbił go w podłogę i stąd na niej odciski narzędzia - mówi adwokat Mariusz Lewandowski.
Już siedział za kratami, a teraz grozi mu dożywocie
Opisywana para w przeszłości wchodziła już w konflikty z prawem. W najpoważniejsze - Adrian K. , który w 2008 roku był skazany za ciężkie uszkodzenie ciała oraz udziału bójce z użyciem niebezpiecznego narzędzia z ciężkim uszkodzeniem ciała. Przestępstwa obecnie zarzucane Adrianowi K., z usiłowaniem zabójstwa na czele, zagrożone najsurowszymi karami - z dożywotnim pozbawieniem wolności włącznie. Do tematu będziemy wracali.
8 listopada ub.r. Prokuratura Okręgowa w Toruniu zmieniła zarzuty dla Adriana K. W świetle opinii biegłego o obrażeniach kobiety nie było już mowy o spowodowaniu u niej ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Nadal są to jednak zarzuty najcięższego kalibru. - Podejrzanemu zarzucamy usiłowanie zabójstwa, kilkukrotne zgwałcenie kobiety ze szczególnym okrucieństwem, pozbawienie jej wolności oraz spowodowanie uszkodzeń ciała trwających powyżej 7 dni. A wszystko to w warunkach powrotu do przestępstwa, czyli tak zwanej recydywy - podkreśla prokurator Jarosław Kilkowski.