Houston, mamy problem!
Polska sztanga w odwrocie. Z amerykańskiego Houston reprezentacje wracają bez medalu MŚ, panowie tylko z 4 kwalifikacjami na IO, a panie z żadną!
Żeby sprawa była jasna - medal miał być miłą niespodzianką, ale celem podstawowym były zdobycze punktowe do klasyfikacji olimpijskiej. Mężczyźni mieli znacznie powiększyć dorobek z MŚ w Ałmaty (2014) i z 4 kwalifikacji zdobyć o 1 więcej, kobiety zaś przesunąć się o kilka miejsc, aby wskoczyć na, przynajmniej, 21. lokatę, która dawała 2 kwalifikacje. Żaden z celów nie został osiągnięty!
Po MŚ w Kazachstanie Szymon Kołecki, prezes PZPC przyznał, że tamten start był porażką.
Zmieniono trenerów kadr, sposób przygotowań, liczono, że waga 94 braćmi Zielińskimi oraz najcięższe 105 i +105, m.in. z Bonkiem i Michalskim, dadzą nam 5. kwalifikację. Paniom dawano mniej szans, ale Kołecki przekonywał, że stać je na dobre występy. Niestety, rzeczywistość zaskrzeczała. Ponad 750 najlepszych atletów ze 105 krajów to nie przelewki. Wszyscy mieli ten sam cel - jak najwięcej przepustek na igrzyska. Poziom zmagań był wysoki, padały rekordy świata. Po ogłoszeniu list startowych uznany portal polska-sztanga.pl stawiał ostrożne prognozy, przewidując... to co się stało, a więc zerowy wzrost liczby kwalifikacji.
Polki w Houston zdobyły zaledwie 30 pkt. i z 65 zajęły 25. lokatę. Zabrakło im 14 pkt. do Rumunek. Najlepiej spisały się Łochowska i Klejnowska-Krzywańska, ale i one mogły lepiej. Pozostałe 5 zawodniczek zdobyło zaledwie 10 pkt. Nie mogło się udać. Panowie wzbogacili się o punktów 72 i ze 142 zajęli 14. lokatę. Im do szczęścia zabrakło aż 24 (do 12. Armenii). Szanse były. Zawalili Bonk i Klicki, którym prognozowano odpowiednio miejsce 5-6. (ok. 20 pkt.) i 18-19. (7). To w zupełności by wystarczyło...
W Brazylii - na dziś - zobaczymy zatem czwórkę sztangistów. Szkoda, że żadnej sztangistki, bo Łochowska i Klejnowska-Krzywańska miałyby szanse wyjazdu. Pani Ola zresztą na swoje już 5. igrzyska. Przypomnijmy, że od 2000 r. była w Sydney (5.), Atenach (5.), Pekinie (7.) i Londynie (7.). W męskiej kadrze pewniakami są Michalski (6., dzielnie walczył o brąz), Bonk (miejmy nadzieję, że w Houston to był wypadek przy pracy) i Adrian Zieliński.
Zawodnik Tarpana był piąty. Do brązu zabrakło 8 kg, które „zgubił“ w trzecich, spalonych próbach. Adrian ma jednak dopiero 26 lat, w dorobku tytuły mistrza olimpijskiego, świata i Europy, wielkie serce do walki, więc wszystko przed nim. Jest w stanie dźwigać w granicach 400 kg w dwuboju, co może dać medal w Rio.
Czy „czwartym do brydża“ będzie jego brat Tomasz? W USA chyba zjadła go trema, bowiem stać go było na więcej, nawet na szóste miejsce. Będzie musiał ciężko pracować, aby dostać kolejną szansę.