Ich świat runął z rykiem bomb. Niepełnosprawni składają życie od nowa
24 lutego obudził ich alarm, a potem huk spadających bomb. Jak walczyć, kiedy jest się przykutym do inwalidzkiego wózka? Musieli uciekać. Metę podróży znaleźli w Słupsku.
Małżeństwo Tatiana i Sergiej oraz ich przyjaciel Wiktor kiedyś byli jako turyści w Warszawie. Polska im się spodobała, więc kierunek ucieczki z objętej wojną Ukrainy był jeden. Po kilku miesiącach tułaczki trafili do Słupska. A że cała trójka porusza się tylko na wózkach, trzeba im pomóc. Czasowo potrzeba im wszystkiego, docelowo - tylko pracy.
Proszą, by mówić do nich po polsku. Rozumieją wszystko. Tylko odpowiadając, swobodniej czują się w języku rosyjskim. Choć wolą go nie używać.
Kiedy wszystko zaczęło się układać, wybuchła wojna
W obwodzie winnickim (na ukraińskim Podolu) Tatiana miała wprowadzić w życie napisany przez siebie program, by pomóc w integracji społecznej osób niepełnosprawnych. Tam takie osoby, kiedy osiągną 18. rok życia, nie mogą liczyć na pomoc państwa.
- Do osiągnięcia pełnoletności mają edukację szkolną. Nauczyciel przychodzi do domu. Jednak potem po prostu siedzą w domu. Muszą sobie radzić same. Chciałam to zmienić tak, by te osoby mogły się realizować zawodowo, spełniać swoje marzenia - tłumaczy Tatiana. - Tak jak ja. Gdy skończyłam 18 lat i już nie mogłam liczyć na naukę w domu, pojechałam do Winnicy i zdałam na uniwersytet. Chciałam się uczyć dalej, a nie - siedzieć w domu.
Jej zawodowym celem stała się pomoc niepełnosprawnym. Z programem ich aktywizacji udała się do władz lokalnych.
- Spodobał się. Dostałam lokal, by niepełnosprawni mogli do niego przychodzić, spotykać się, pomagać sobie i innym - opowiada.
Tak znalazła swoją miłość - Sergieja, który po upadku z wysokości doznał urazu kręgosłupa. Diagnoza: wózek do końca życia.
Pobrali się i ich życie zaczęło się układać.
- Radziliśmy sobie. Pracowaliśmy, mieszkanie i samochód były dla nas przystosowane - opowiada mężczyzna. - To wszystko jednak przerwała wojna.
Jak wspomina Tatiana, w nocy 24 lutego usłyszeli wycie syren, a potem huk bomb. Ich obwód jest daleko od granicy, ale i tu spadły rakiety. Dlatego podjęli decyzję: Uciekamy!
- Przyjechaliśmy do Polski. To był naturalny wybór. Liczyliśmy na pomoc - podkreśla Siergiej.
Jechali samochodem. Podróż trwała długo: kolejki do stacji benzynowych, ogromna kolejka na granicy. Po jej przekroczeniu poprosili o pomoc organizacje, które pomagają niepełnosprawnym. Tak trafili do Pucka, a tamtejsi społecznicy w maju poprosili o pomoc słupskie koło Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną.
Słupsk zapada w serce
Pod opiekę PSONI trafiło ostatecznie sześcioro uchodźców z Ukrainy - trójka niepełnosprawnych i ich rodziny. Kierowniczka Koła PSONI Iwona Grota tłumaczy, że czasowo wolne było mieszkanie przygotowane pod projekt dla niepełnosprawnych intelektualnie podopiecznych, ale że jest ono przystosowane dla niepełnosprawnych ruchowo, Ukraińcy czują się w nim dobrze.
Wystarczy tylko chwila rozmowy z Tatianą, Sergiejem czy Wiktorem, by zrozumieć, jak bardzo są wdzięczni za to, że mogli znaleźć się w Słupsku.
- To piękne miasto. Tu jest tak, że aż chce się żyć - mówi Wiktor, który jeździ na wózku, bo doznał urazu kręgosłupa w wyniku wypadku samochodowego. - Uczę się języka polskiego. Chciałbym cały czas, ale trzeba czekać od lekcji do lekcji. Tu jest tak spokojnie, tak charaszo. Od razu poczułem się jak w domu. To nie chodzi o wygląd miasta, tu jest po prostu dobra atmosfera, to się czuje w sercu.
Praca potrzebna od zaraz
W sierpniu Ukraińcy będą musieli zwolnić mieszkanie PSONI. Do tego czasu muszą mieć pracę i nowe lokum. Chcą zostać w Słupsku na stałe.
- Na Ukrainie pracowali i radzili sobie sami - podkreśla Iwona Grota. - To osoby niepełnosprawne ruchowo, ale intelektualnie bardzo sprawne. Pani Tatiana pracowała w organizacjach pozarządowych, angażowała się w pracę społeczną, panowie - przy komputerach. Wiktor zajmował się projektami informatycznymi. Sergiej był konsultantem w firmie energetycznej. Takiej pracy dla nich szukamy.
W przyszłym tygodniu będą rejestrować się w urzędzie pracy. Jak żartują, na własne nogi nie staną, ale poradzą sobie sami, jak będą mogli zarabiać.
A pomoc rzeczowa jeszcze szybciej
- Bardzo prosimy o wsparcie - mówi Iwona Grota. - Potrzebujemy środków higieny, nowych ubrań i bielizny. Ci państwo przyjechali do nas w zimowych ubraniach, a pora roku ciepła. Potrzebna jest też żywność. Nie mamy dla nich dofinansowania. Żywimy ich dzięki zaprzyjaźnionym sklepom i instytucjom.
Rzeczy można przynosić na teren Warsztatu Terapii Zajęciowej przy PSONI Koło w Słupsku, ul. Długosza 22, w godzinach 7-15. Telefon 59 84 810 78.