Hrabal uważał, że felietoniście nie wolno pisać tak, by czytelnik przysypiał. Felietonista ma batożyć słowem, by czytelnik wyskoczył z łóżka i pobiegł obić gębę autorowi. Coś takiego wydarzyło się chyba przed tygodniem: po tekście „Idiokracja (1)”: dostałem sporą wiązankę (to trafne słowo!) listów i odezw z wielonarządowymi epitetami. Zarazem wpłynęło do mnie jakieś tysiąc razy więcej wyrazów poparcia. Wszystkim – krytykom i sympatykom – z serca dziękuję. I w związku z licznymi pytaniami spieszę rozwinąć hasło „Idiokracja”.
Otóż pod takim tytułem (w oryginale – „Idiocracy”) pojawił się w kinach 14 lat temu film z udziałem popularnych hollywoodzkich aktorów komediowych. Intryga oparta jest na zamyśle podobnym do tego, który napędza „Seksmisję”: średnio rozgarnięty szeregowiec oraz takoż rezolutna prostytutka, w ramach eksperymentu wojskowego, zostają poddani hibernacji. W założeniu ma to trwać rok, ale z różnych powodów wydłuża się do… pięciu stuleci. Joe i Rita budzą się zatem w roku 2505 i zdumieni konstatują, że są zdecydowanie najmądrzejszymi istotami na Ziemi.
Kilkanaście lat temu polscy kinomani piszący na „Filmwebie” wyrażali opinię, że „zważywszy postęp zidiocenia ludu, ta wizja ziści się za mniej niż 100 lat”. Dziesięć lat później w komentarzach zaczęła dominować teza, że to się stanie za lat 10. W 2020 r. przeważa wersja, że „Idiokrację” mamy już dziś. Pogląd ten podzielają autorzy wpisów w najpopularniejszym na Ziemi serwisie filmowym - IMDB.
Najwyraźniej podziela go także autor – wydanej u progu obecnej pandemii przez wydawnictwo Biały Kruk – książki „Idiotokracja, czyli zmowa głupców”. W nocie wydawcy czytamy: „Głupcy zawsze istnieli, niektórzy z nich sięgali nawet po władzę, ale nigdy jeszcze w dziejach świata ród ludzki nie miał do czynienia z prawdziwą inwazją głupoty. Zjawisko to stało się bardzo groźne, albowiem objęło niektóre kręgi władzy. Powstały fałszywe elity składające się w całości z durniów i dewiantów różnej maści, którzy trzymają się razem, wspierają i rządzą lub choćby próbują rządzić”.
I dalej: „Obserwowane w świecie zachodnim, między USA a Ukrainą, zjawisko idiotokracji przybrało rozmiary zarazy, a jego wirus masowo rozprzestrzenia się za pomocą Internetu, tzw. serwisów społecznościowych i innych środków globalnego komunikowania się. (…) Co jest lekiem na idiotokrację? Rozum i mądrość, zdrowy rozsądek, uczciwość i moralność”.
Autorem tych przemyśleń jest Janusz (właść. Jan Włodzimierz) Szewczak, były doradca zarządu TVP i asystent europosła PiS Bogdana Pęka, potem główny ekonomista Kasy Krajowej SKOK, w latach 2015-19 poseł PiS, a zarazem felietonista i autor tak wpływowych i oświeconych mediów, jak „Nasz Dziennik”, „W Sieci”, „Gazeta Polska” i „Niedziela”.
W lutym 2020 r. Jan Szewczak został wiceprezesem kontrolowanego przez rząd Orlenu. Jest doprawdy budujące, że szalejącemu również w Polsce („między USA a Ukrainą”) wirusowi idio(to)kracji stanowczy odpór dają ludzie kierujący się – jak widać - w sposób niezłomny „rozumem i mądrością, zdrowym rozsądkiem, uczciwością i moralnością”. Oraz że wszystkie te rzadkie cechy zostały odpowiednio do/wycenione przez rząd namiętnie stroniący od idiotów – choć nie od ich głosów.