Ignacy Harde - najdłużej żyjący łódzki bohater powstania z 1863 roku
Minęła 154. rocznica wybuchu powstania styczniowego. Jednym z zapomnianych już dziś bohaterów tamtych wydarzeń jest Ignacy Harde.
Ignacy Harde jako weteran powstania z 1863 roku brał udział w organizowanych w Łodzi uroczystościach patriotycznych. Na zachowanych zdjęciach widać starszego człowieka w mundurze, z orderami, poruszającego się o lasce. To właśnie Ignacy Harde. Urodził się 1 lutego 1847 roku w rodzinie ziemiańskiej. Pochodził z Woli Miłkowskiej koło Warty. Podobno jego ojciec był żołnierzem wojsk napoleońskich. Ignacy miał 16 lat, gdy wybuchło Powstanie Styczniowe. Zgłosił się na ochotnika do jednego z oddziałów powstańczych, które formowały się w Łodzi.
Przypomnijmy, że Powstanie Styczniowe wybuchło w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku. Kilka dni później w lasku radogoskim, w okolicach dzisiejszego parku Julianowskiego, zaczęto tworzyć oddział powstańczy. Wiele wskazuje , że jego członkiem został Ignacy Harde. Oddział liczył około 3 tys. ochotników, w tym 750 chłopów z podłódzkich wsi. Początkowo na jego czele stanął J. Fijałkowski. Ale wkrótce dowództwo objęli ks. Józef Czajkowski oraz Piotr Tampicki. Ks. Czajkowski był wikarym w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy pl. Kościelnym.
Wieczorem 31 stycznia 1863 roku, powstańczy oddział zebrał się w lesie radogoskim. Sformowano dwie kompanie - strzelecką i kosynierską. Następnie ks. Czajkowski odczytał Manifest Rządu Narodowego i dekrety o uwłaszczeniu chłopów. Potem odebrał od powstańców przysięgę, po czym wręczył im sztandar. Następnie śpiewając „Jeszcze Polska nie zginęła” oddział powstańców opuścił las radogoski i ruszył w kierunku Łodzi. Powstańcy zdjęli z ratusza orła rosyjskiego, a na drzwiach umieścili tekst Manifestu Rządu Narodowego, wzywający cały naród do boju. Stamtąd przeszli ul. Piotrkowską do siedziby niemieckiego towarzystwa strzeleckiego, gdzie zarekwirowali 72 sztucery. Potem okazało się, że z broni ktoś wcześniej wymontował kurki i sztucerów nie można było używać. Powstańcy zaczęli zbierać konie z łódzkich fabryk, a w Banku Polskim wypłacono im blisko 20 tys. rubli. Kronikarze zanotowali, że 1 lutego, około godz. 4 nad ranem powstańcy opuścili Łódź. Skierowali się do lasów rossoszyckich. Chcieli się połączyć z oddziałem Józefa Oxińskiego, dowodzącego grupą partyzantów z Sieradza. Ale zostali rozbici pod Wronowicami. Po tym wydarzeniu łódzcy powstańcy rozproszyli się.
- Część walczyła potem z Rosjanami w oddziałach m.in na Mazowszu - opowiadała nam dr Sylwia Wielichowska, kierownik działu historycznego Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. - Ale w Łodzi szybko sformowano kolejny oddział, w lesie łagiewnickim. Liczył około 500 ludzi. Na jego czele stanął Józef Sawicki. Uchodził za radykała, miał rewolucyjne poglądy i należał do tzw. frakcji czerwonych. Poglądy sprawiły, że został zdymisjonowany. Dowódcą tego oddziału został lekarz z Łęczycy Józef Dworzaczek. Niestety Dworzaczek, w przeciwieństwie do Sawickiego nie miał zdolności wojskowych, dowódczych.
Oddział Dworzaczka, który liczył 400-500 powstańców, przez dwa tygodnie stacjonował w lasach w okolicach Dobrej. Wyliczono, że ponad stu partyzantów z tego oddziału pochodziło z Łodzi: 76 czeladników, 39 robotników, 20 majstrów, a także kilkunastu inteligentów. Zanim łódzcy powstańcy stoczyli bój pod Dobrą, przemaszerowali do Brzezin, Strykowa, a potem do Łodzi. Ks. Wojciech Jakubowski, proboszcz parafii WNMP wręczył im i poświęcił sztandar, które wyhaftowały łódzkie kobiety. Potem pobłogosławił powstańców.
- Przyjmował go proboszcz miejscowy z wikariuszami w otoczeniu bractw, cechów rzemieślniczych z chorągwiami - tak wspominał po latach świadek tamtych wydarzeń. - Cała prawie ludność miasta była na ulicach. Przed kościołem oddział się zatrzymał. Proboszcz powitał go krótką gorącą przemową, poświęcił sztandar z Matką Boską i pobłogosławił wojsko i lud. Lud był żywo przejęty uczuciem patriotycznym, szczerze i ochoczo witał i podejmował żołnierzy.
Jak jednak twierdzą dziś historycy, ta manifestacja sprawiła, że wojska rosyjskie ściągnęły błyskawicznie posiłki z Piotrkowa Trybunalskiego, które starły się z powstańcami niedaleko Dobrej.
Do bitwy doszło 24 lutego 1863 r. Zaczęła się w godzinach południowych i trwała do ok. godz. 17. Powstańcy zostali okrążeni. Świadkowie wspominali potem, że ostatnia faza bitwy, była rzezią Polaków.
- Bój przedłużał się od południa do piątej wieczorem i zamienił się w końcu na ręczne zapasy
- tak opisywał tę bitwę Wiktor Jaworski, przedstawiciel Rządu Tymczasowego w wydanych w 1867 r. w Zurychu wspomnieniach z Powstania Styczniowego. - Obraz pobojowiska był przerażający. Ok. 70 najokropniej pokaleczonych polskich trupów i bardzo wielu ciężko poranionych, obdartych do naga przez moskiewskie żołdactwo, zaległo pole bitwy. Niektórzy ranni przewiezieni byli do Łodzi, z tych zaraz siedmiu wyzionęło ducha. Pomiędzy poległymi był Gadomski akademik, Orłowski i dwie kobiety. Jedna, Marja Piotrowiczowa z domu Rogalińska, lat 23 licząca, żona nauczyciela wiejskiego, napadnięta i obskoczona przez Moskali, odpędzała ich kosą od siebie, w końcu legła zabita obok swego męża; drugą była Katarzyna, służąca. Pastwienie się żołdaków nad ciałami zabitych kobiet świadczyło o dzikości wojska. Piotrowiczowa miała 250 ran na swojem ciele. Inne trupy nosiły ślady również barbarzyńskiego okrucieństw.
W bitwie zginęło 70 powstańców, w tym 17 łodzian. Wielu powstańców zastało rannych. Część z nich przewieziono do Łodzi i pod strażą umieszczono w sali tańca Fischera przy ul. Średniej (dziś Pomorska). Tam pomocy udzielili im łódzcy lekarze. Kilku rannych umarło. Spoczęli w zbiorowej mogile powstańców, która znajduje się na Cmentarzu Starym przy ul. Ogrodowej. Przy ul. Ogrodowej znajduje się też mogiła innego łodzianina, który poległ w powstaniu styczniowym - Anastazego Birrdorfa. Pochodził on z niemieckiej rodziny. Był synem farbiarza, który przybył do Łodzi w latach 40. XIX wieku.
Pod Dobrą walczył też Ignacy Harde. Udało mu się przeżyć. Na przełomie lutego i marca został członkiem oddziału Edmunda Taczanowskiego. Ignacy Harde brał udział we wszystkich bitwach i potyczkach tego oddziału. Został kilkakrotnie ranny. Między innymi w rękę w Bitwie pod Ignacewem koło Ślesina. Miała ona miejsce 8 maja 1863 r. Należała do większych bitew powstania.
Oddział Taczanowskiego na początku maja znalazł się właśnie w Ignacewie. Liczył 1110 powstańców - 500 pieszych strzelców, 550 kosynierów i 50 jeźdźców. Wydawało się, że znajduje się w dobrym miejscu, które pomoże odeprzeć atak Moskali. Ignacew znajdował się wśród lasów, jedno ze skrzydeł powstańczego oddziału oparte było o bagno.
Powstańców zaatakowały najpierw przybyłe z Warszawy oddziały rosyjskie pod dowództwem generała majora Mikołaja Krasnokutskiego. Początkowo górą byli powstańcy. Ale nie na długo. Na pomoc żołnierzom carskiej armii przybył oddział generała Brunnera. Siły rosyjskie atakujące oddział Taczanowskiego były dwukrotnie większe. Tymczasem sam Taczanowski dostał ataku reumatyzmu i opuścił pole bitwy. Dowództwo przejął Jan hrabia Działyński. Udało mu się wyprowadzić z okrążenia ok. 400 powstańców. Pozostała grupa została kompletnie rozbita. Poległo blisko 180 powstańców. Wielu zostało rannych. Był wśród nich postrzelony w głowę kapelan ojciec Maksymilian Tarejwo. Po stronie rosyjskiej poległo około 100 żołnierzy. Po latach bitwę pod Ignacewem umieścił na swym obrazie Juliusz Kossak.
Wracając do Ignacego Hardego, to po upadku powstania wyjechał on do Poznania, który znajdował się na terenie zaboru pruskiego. Do Łodzi wrócił po ogłoszeniu amnestii. Tu ożenił się z z Emilią Wapińską. Zostali rodzicami czwórki dzieci: Reginy, Heleny, Leona i Stefana, który zmarł w młodości. Ignacy Harde i jego rodzina mieszkali w Łodzi. Zajmował się produkcją mebli. Miał trzy fabryczki - m.in. przy ul. Piotrkowskiej i ul. Zgierskiej.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Ignacy Harde był z honorami przyjmowany przez marszałka Józefa Piłsudskiego. Został weteranem wojska polskiego i dostał awans na podporucznika. Był najdłużej żyjącym powstańcem styczniowym z Łodzi. W 1930 r. odznaczono go Krzyżem Niepodległości z Mieczami. Otrzymał też Krzyż Orderu Odrodzenia Polski. W okresie międzywojennym kupił majątek koło Inowłodza. Tam wyjeżdżał na wakacje. W tym majątku zastał go wybuch II wojny światowej. Udzielał schronienia żołnierzom z oddziału majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Mimo sędziwego wieku Ignacy Harde dosiadał konia. Podczas jednej z przejażdżek upadł i złamał sobie obojczyk. Po tym wypadku już nie doszedł do siebie. Zmarł 27 października 1940 r. Najstarszy łódzki powstaniec styczniowy został pochowany na cmentarzu w Inowłodzu.
Wspominając powstanie styczniowe, nie można zapominać też o innych bohaterach związanych z naszym regionem. W bitwie pod Dobrą walczyła też Maria Piotrowiczowa i jej mąż Konstanty.
Rodzina Marii była właścicielem folwarku w osadzie Radogoszcz. Małżeństwo Piotrowiczów jeszcze przed wybuchem powstania styczniowego zaangażowało się w działalność niepodległościową. Kiedy wybuchło powstanie, małżonkowie szybko do niego dołączyli. Maria Piotrowiczowa, która była w ciąży zostałą zakłuta bagnetem przez rosyjskiego żołnierza podczas bitwy pod Dobrą, Konstanty został ciężko ranny. Umarł kilka dni później w szpitalu przy ul. Targowej w Łodzi.
- W czasie bitwy pod Dobrą zginęły jeszcze dwie kobiety
- mówiła nam Sylwia Wielichowska. - To 19-letnia Weronika Wojciechowska, służąca z Byszew i 20-letnia łódzka robotnica Antonina Wilczyńska.
Pisząc o powstaniu styczniowym w Łodzi, trzeba się też zatrzymać przy postaciach dwóch łódzkich księży, wspomnianych wcześniej: ks. Wojciechu Jakubowiczu i ks. Józefie Czajkowskim.
Ks. Jakubowicz był proboszczem w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy pl. Kościelnym. Urodził się w 1822 roku. Pochodził z Wielkopolski, ale seminarium duchowne kończył w Warszawie. W 1859 roku przyjechał do Łodzi i został proboszczem najstarszej łódzkiej parafii. Od początku swej posługi wyróżniał się patriotyczną postawą. Przed wybuchem powstania został radnym Rady Miejskiej. Potem jednak został z niej usunięty przez carskie władze. Następnie go aresztowano i deportowano w głąb Rosji. Rosjanom nie spodobało się, że 24 lutego 1864 roku, w rocznicę bitwy pod Dobrą odprawił nabożeństwo żałobne w intencji poległych.
Aleksander von Broemsen, naczelnik wojenny okręgu i miasta Łodzi donosił w raportach, że ks. Jakubowicz jest człowiekiem stanowczo szkodliwym.
- W chwili, gdy bunt został już uśmierzony, burzył na nowo umysły i dlatego należy go wysłać do bardziej odległej guberni w Zachodniej Syberii - pisał Aleksander von Broemsen. Ale hrabia Teodor Berg, namiestnik Królestwa Polskiego, nie wyraził zgody na zesłanie księdza za Ural. Kazał deportować go do europejskiej części Rosji. Po 19 latach ks. Jakubowicz wrócił do Polski, ale już nie do Łodzi. Zmarł w 1890 roku.
Gdy wybuchło powstanie ks. Józef Czajkowski miał 26 lat. Dwa lata wcześniej został wikarym w łódzkiej parafii WNMP. Od początku pobytu w Łodzi wygłaszał patriotyczne kazania. Rozpowszechniał wśród młodych łodzian idee powstańcze. Kiedy wybuchło powstanie, ks. Czajkowski wstąpił w szeregi powstańców. Stanął na czele oddziału w skład którego wchodziła robotniczo-rzemieślnicza młodzież łódzka. Walczył wraz z nimi, ze zmiennym szczęściem, przez pół roku. Ostatnią bitwę stoczył 10 września pod Dalikowem. Po klęsce ukrywał się. Zimą 1864 roku w przebraniu robotnika rolnego próbował zachęcić do walki chłopów. Bezskutecznie. Różne są wersje dalszych losów ks. Józefa Czajkowskiego. Sylwia Wielichowska słyszała, że został pojmany przez Rosjan i zastrzelony. Inna - podawana przez Marka Budziarka w książce „Łodzianie” - mówi, że po upadku powstania ks. Czajkowski uciekł z zaboru rosyjskiego. Przez Niemcy, Austrię dotarł do Paryża. Stamtąd przeniósł się do Belgii. Zamieszkał w Antwerpii i opiekował się mieszkającym tam Polakami. Tam umarł w 1907 roku.
Powstanie styczniowe upadło w październiku 1864 roku. Podczas niego stoczono ponad 1.200 bitew i potyczek. Około stu miało miejsce na ziemi łódzkiej. Oprócz wspomnianej Bitwy pod Dobrą największe miały miejsce pod Dalikowem, Sędziejowicami i Radoszycami. Walczyli w nich mieszkańcy naszego regionu.