Ignacy Łukasiewicz – rzeszowski (!) uczeń, aptekarz, konspirator i… więzień
Wszyscy wiedzą, że Ignacy Łukasiewicz wynalazł lampę naftową i zainicjował istnienie przemysłu petrochemicznego. Niewielu wie, jak wiele łączyło go z Rzeszowem.
O tym przypomina podcast, kolejna - z zaplanowanego przez Instytut Politechniki Energetycznej – cyklu publikacji, która ma uświadomić światu, że w tej części świata ropa naftowa ruszyła na podbój świata. Centralną postacią tej akcji popularyzatorskiej jest Ignacy Łukasiewicz, a dr inż. Artur Stec z Politechniki Rzeszowskiej w swoim podcaście prowadzi po licznych rzeszowskich miejscach, z którymi wynalazca był mocno związany.
Choćby przez zamieszkiwanie we wciąż istniejącej kamienicy przy ul. 3 Maja 22 (wówczas – Pańskiej), którą rodzina Łukasiewiczów kupiła w latach 30. XIX w. Daleko do szkoły nie miał, bo po sąsiedzku: dziś nauki pobierałby w I Liceum Ogólnokształcącym, ale „za jego czasów” to było Cesarsko-Królewskie Wyższe Gimnazjum. Po skończonej edukacji niedaleko miał również do swojej pierwszej pracy, którą podjął w aptece rzeszowskiego mieszczanina Edwarda Hubla. A ta mieściła się na styku ulic Jagiellońskiej i 3 Maja.
Ponoć w ruch niepodległościowy, który w końcu zaprowadził go do rzeszowskiego więzienia, zaangażował się w czasach szkolnych. Uchodził za niepoprawnego romantyka, na plebanii kościoła farnego spotykał się z innymi spiskowcami, którzy w końcu zaplanowali „odbić” Rzeszów spod władzy cesarstwa i zainicjować powstanie, wręcz rewolucję w zaborze austriackim. I Łukasiewicz był w trym spisku arcyaktywny.
- Zwerbował sprawnie niemałą grupę spiskowców i ruszyły przygotowania do powstania – opisuje prof. Grzegorz Ostasz, historyk i prorektor Politechniki Rzeszowskiej. - Według dość nierealnych, fantastycznych planów miasto miało zostać zaatakowane z czterech stron przez mało przeszkolonych wojskowo i kiepsko uzbrojonych spiskowców.
Rewolucja miała ruszyć 17 lutego 1846 r. podczas balu karnawałowego w hotelu „Luftmaszyna” na styku dzisiejszych ulic Słowackiego i Kościuszki. I ten obiekt wciąż istnieje. Austriacki dowódca rzeszowskiego garnizonu bal odwołał, za to na ulice wysłał więcej patroli.
Spiskowcy z planów nie zrezygnowali, pod bronią pojawili się gotowi do boju, wielu zostało aresztowanych, w tym i przyszły wynalazca. Wprawdzie zapewniał śledczych, że o powstaniu dowiedział się dopiero z prasy, ale i tak trafił do aresztu w Zamku Lubomirskich. Potem do lwowskiego więzienia, które opuścił po prawie dwóch latach, ale z zakazem opuszczania Lwowa. Co zakończyło jego ścisłe relacje z Rzeszowem.