Czwartoklasistka Tosia ma dziś siedem lekcji. W tornistrze taszczy 10 podręczników i ćwiczeń. Do tego śniadaniówka i woda w plastikowej butelce. Na plecy wrzuca 7 kilogramów. Zdaniem minister edukacji Tosia nie ma prawa mieć tak ciężki tornister.
Tata Tosi uważa, że pani minister ma rację, więc tornister dźwiga sam. Jego córka to nie ułomek, ale musiałaby ważyć 70 kg, żeby wypchany szkolny tobół nie przyginał jej do ziemi.
- W pierwszych trzech latach nauki córka mogła zostawić część książek i przyborów w szkole. Ale wtedy każda klasa miała sobie przypisaną salę lekcyjną. W czwartej klasie zaczęło się nauczanie przedmiotowe, dzieci wędrują z sali do sali. Nie mają stałego miejsca, a w szkole nie ma szafek na korytarzach - mówi mama dziewczynki, uczennicy PSP nr 15 w Opolu.
Minister Anna Zalewska kilka dni temu wygłosiła zaskakującą opinię, że problem ciężkich tornistrów w Polsce nie istnieje, bo wszystko reguluje stosowne rozporządzenie.
Resortowe przepisy faktycznie są, ale nie dotyczą tornistrów tylko szkolnych szafek. Szkoła ma zapewnić uczniom możliwość pozostawienia części podręczników w szkole. Rzeczywistość jest jednak inna.
- Najcięższe tornistry paradoksalnie noszą najmłodsi.
- Statystyki pokazują, że im starszy nastolatek, tym jego plecak jest lżejszy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień