Przez ostatnie lata Polacy dużo podróżowali, dzięki pootwieranym wszystkim oknom na świat. To się gwałtownie zmieniło. Jak pandemiczne rygory i edukacja w rękach rządu PiS wpłynie na nasze postrzeganie świata?
Eksperci zapowiadają, że obostrzenia pandemiczne będą trwały latami. Trudniej będzie wyjechać, wylecieć, przemieszczać się po świecie. Do tego zapowiadane przez ministra edukacji i nauki zmiany w podręcznikach, które mają być teraz głównie oparte na wartościach chrześcijańskich, mogą nas odciąć od świata. Co to wszystko z nami zrobi?
Prof. Ryszarda Cierzniewska, pedagog z UKW w Bydgoszczy przyznaje, że kondycja psychiczna i fizyczna naszego społeczeństwa jest nienajlepsza.
- Myślę tu o cechach dobrze opisanych przez współczesnych socjologów i filozofów jak: egotyzm, emocjonalność i niepokój ontologiczny – mówi prof. Cierzniewska. - Pierwsza jest życiem indywidualisty skoncentrowanego na sobie i własnych doraźnych potrzebach i życiem na krótki dystans od celu do efektu. I w tym zakresie część z nas w czasach pandemii doznała zdziwienia, że nie można żyć bez ludzi, lub dowiedzieli się o sobie, że nie potrafią żyć z innymi. To ważna wiedza o sobie, która może przynieść pozytywne skutki. Druga cecha dotyczy emocjonalności charakteryzującej się dążeniem do przyjemności, czyli takiego letniego uczucia „skonsumowanego” w określonej dawce. Niestety tan rodzaj emocjonalności dawkujemy również dzieciom i młodzieży, a oni znajdują się w etapie życia, w którym emocje są niezwykle rozchwiane i muszą je gdzieś przenieść. I oczywiście przychodzi z „pomocą” wszechobecna internetowa „rzeczywistość rozszerzona”, która nie jest ani rzeczywistością, ani dobrym miejscem na poznawanie siebie. Wyłączenie z bezpośrednich kontaktów społecznych „wrzuca ich” w to środowisko, gdzie nie ma trwałości, jest wiele negatywnych emocji i wytwarzana jest reprezentacja świata społecznego kompletnie odbiegająca od bliskości emocjonalnej tak im potrzebnej.
Trzecia z cech, którą prof. Cierzniewska nazywa niepokojem ontologicznym, objawia się w poczuciu notorycznego lęku egzystencjalnego, lęku o byt, braku wizji przyszłości, wizji własnego życia. Każda z tych cech nabrzmiewa wraz z pandemicznym wykluczeniem nas z normalnego życia. Styl podejmowania decyzji przez obecny rząd potęguje ten stan i narastającą frustrację w tak fundamentalnych dla naszego życia wymiarach.
- Zajmowanie się w tym momencie podręcznikami jest budowaniem domu od okien – zauważa pedagog. - Wiele współczesnych rządów na całym świecie próbuje połączyć swoją religijną tożsamość ze strukturami współczesnego świata w reakcji na globalizację, jednak zaczynają od dzielenia świata na my i oni. Wszystkie te kraje są narodowymi państwami i realizują kapitalistyczną politykę. Każde z nich odwołuje się do symboli, obrzędów, ceremonii, własnej wyjątkowości i misyjności. Nie ma takiej możliwości, aby zamknąć nas przed światem. Wprowadzenie nowych elementów do kształcenia nie zmieni nic, gdyż nasi uczniowie uczą się głównie pod egzaminy i jak przetrwać w szkole. Życia uczą się w zupełnie innych przestrzeniach. Szkoła i edukacja potrzebują gruntownej zmiany, nauczyciel szacunku i poczucia sprawstwa, a nie zmian podręczników.
Świat wkracza w nowy okres
„Świat wysyła łazika na Marsa, a u nas ogłasza się narodziny familiologii, promuje wydziały teologiczne, wprowadza dzieła JP2 do podręczników szkolnych i zwiększa punktację pism naukowych, do których swe artykuliki wsadził Przemysław Czarnek” – to błyskotliwe spostrzeżenie politologa Marka Migalskiego dobrze oddaje istotę tego, czego obecnie doświadczamy.
- A doświadczamy interesującej rozbieżności, będącej konsekwencją pandemii – zauważa prof. Roman Leppert, pedagog z UKW w Bydgoszczy. - Z jednej strony ograniczenia związane z przemieszczaniem się, które być może potrwają latami, z drugiej strony przeniesienie wszystkiego co możliwe do sieci, co sprawia, że wkraczamy w nową erę globalizacji, trudną jeszcze do nazwania (określenie jej mianem cyberglobalizacji nie wyczerpuje jej istoty). Do tego trwająca (mimo pandemii) próba poznania kolejnych tajemnic Marsa – wszystko to sprawia, że świat wkracza w nowy okres swojego funkcjonowania.
W opinii prof. Lepperta w poprzek tym prawidłowościom idzie minister edukacji i nauki, który proponuje nam powrót do najstarszej i najbardziej konserwatywnej filozofii pedagogiki, jaką jest perenializm. Zakłada się w nim niezmienność natury świata i człowieka, niezmienny charakter prawdy, cnoty i piękna.
- Powołany właśnie zespół ds. przeglądu podręczników i programów nauczania zdaje się tę właśnie filozofię przyjmować za swoją – dodaje prof. Leppert. - Co może być konsekwencją ewentualnych zmian wprowadzanych w systemie edukacji? Jeszcze większy rozdźwięk pomiędzy tym, jaki jest i w jaki sposób zmienia się świat a tym, co oferuje szkoła swoim programem nauczania, treściami zawartymi w podręcznikach, itp. To spowoduje jeszcze większą niechęć kolejnych roczników uczniów do szkoły jako instytucji, a u rodziców uruchomi poszukiwanie alternatywnych rozwiązań. Na szczęście mamy liczną grupę nauczycieli, którzy wiedzą, że żaden minister nie zreformuje edukacji. I biorą sprawy we własne ręce.
Jedynie słuszny nurt
Małgorzata Żółtaszek, trenerka komunikacji, specjalizująca się w porozumieniu bez przemocy, zdaje sobie sprawę, że czas pandemii może być dla wielu osób trudny ze względu na izolację połączoną z oferowaną wokół atmosferą zagrożenia i strachu.
- Trudność w swobodnym przemieszczaniu się może uczucie niepokoju pogłębiać, co finalnie może też przełożyć się na coraz powszechniejszy brak zaufania – mówi. - W takich okolicznościach pojawia się pokusa, by gromadzić ludzi wokół "jedynej słusznej idei" i edukować na bazie "jedynego słusznego nurtu", pod pozorem zapewnienia bezpieczeństwa. Finalnie jednak to od nas zależy, czy będziemy pielęgnować w sobie strach, zamknięcie się na innych ludzi, inne kultury i światopoglądy, czy pójdziemy w stronę ufności, otwartości, zaufania i odwagi. To my podejmujemy decyzję jak chcemy żyć i jakie wartości chcemy przekazywać naszym dzieciom. Świadomość wpływu jest pierwszym krokiem do kształtowania swojego życia według własnego scenariusza. Pandemia z jednej strony zamknęła nas na świat na poziomie fizycznym, ale jednocześnie otworzyła na czerpanie z wielu źródeł dzięki internetowi. Wirtualne kontakty, podróże czy uczestnictwo w wydarzeniach kulturalnych nie zastąpią tych na żywo, lecz jednocześnie dzięki nim już zawsze będziemy pełnoprawnymi obywatelami całego świata.
Dr Bartosz Rydliński, politolog z UKSW w Warszawie odnosi wrażenie, że im bardziej pozostaniemy zamknięci i im bardziej rządzący będą nas "izolować" od innych, tym bardziej będziemy chcieli przynależności do świata zewnętrznego.
- Widzimy to chociażby w badaniach opinii publicznej, gdzie pierwszy raz po 1989 roku w grupie młodych dominują przekonania lewicowe nad prawicowymi – mówi politolog. - To jasny sygnał nowego pokolenia na rzecz otwartości, europejskości i politycznego kosmopolityzmu. Zapowiedzi rechrystianizacyjne ministerstwa mogą mieć efekt odwrotny od zamierzonego, gdyż procesy sekularyzacyjne postępują w Polsce od lat. Ponadto ostanie protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej unaoczniły fundamentalne zmiany wśród młodych w kontekście ich podejścia do Kościoła i roli w życiu publicznym.
Dr Rydliński uważa, że z obecnej, pandemicznej rzeczywistości warto jednak wyciągnąć wnioski na przyszłość. Bez kosztownych ekologicznie city-breaków w Barcelonie czy Rzymie można przeżyć, zaś weekend spędzić w urokliwych miejscach Polski, których nie dostrzegaliśmy. Wszystko wskazuje na to, że nic nie będzie już takie samo jak przed pandemią, nawet samo podróżowanie będzie utrudnione za sprawą potrzeby posiadania szczepionkowych paszportów. W związku z tym wyjazdy zagraniczne czy wakacje w ciepłych krajach staną się znów ekskluzywne.
- Szczepionka jest bowiem dobrem rzadkim, które prędzej czy później stanie się swoistą wizą wyjazdową – dodaje politolog. - Na tym tle oczywiście możemy być świadkami kolejnego sporu politycznego, gdyż obowiązek szczepienia może godzić w wolności obywatelskie.