Inspektorzy wezmą pod lupę szpitalne menu [zdjęcia]
Zanim to zrobią, sprawdzamy dla Państwa, co jedzą pacjenci w szpitalach naszego regionu.
Mielonka tyrolska, pasztetowa, zawiesiste sosy, czerstwy chleb - czy naprawdę tak wygląda żywienie w polskich szpitalach? Sporo pacjentów ma właśnie takie doświadczenia. Choć tych dobrych również nie brakuje.
Jednak, jak twierdzi rzeczniczka praw pacjenta, do jej biura w ostatnim czasie trafia wiele sygnałów dotyczących „niedostatecznej jakości żywienia” w szpitalach. Dlatego zaproponowała inspekcje w placówkach w całym kraju. Te obejmą również lecznice w Kujawsko-Pomorskiem. Sprawdziliśmy, czy szefowie regionalnych szpitali mają się czego obawiać.
- Mamy 60 różnych diet - 30 dla dorosłych i 30 dla dzieci - informuje Marta Laska, rzecznik bydgoskiego szpitala Jurasza. - To od lekarza prowadzącego zależy, co pacjent w określonym czasie leczenia może zjeść. Mamy swoją kuchnię, a nad wszystkim pieczę sprawuje dietetyk.
I tak wczoraj pacjenci Jurasza, którzy nie mieli żadnych obostrzeń, jeśli chodzi o dietę, na obiad dostali ogórkową oraz kotlet z karkówki z ziemniakami i surówką. Dzieci jadły zupę i indyka w lekkim sosie koperkowym z ziemniakami i buraczkami. - Pacjenci z dietą lekkostrawną dostali klopsy gotowane w lekkim sosie, ziemniaki i marchewkę - wylicza rzeczniczka.
W bydgoskim Bizielu posiłki są także przygotowywane na miejscu. - Jesteśmy w tej specyficznej sytuacji, że posiadamy klinikę alergologii, a więc nacisk na odpowiednio dobraną dietę jest jeszcze większy - tłumaczy Kamila Wiecińska, rzecznik lecznicy. - Poza tym indywidualne diety są komponowane dla pacjentów z różnymi schorzeniami.
I tak osoba z cukrzycą insulinową na śniadanie w Bizielu dostała wczoraj pieczywo razowe, masło roślinne, zapiekany pasztet, rzodkiewki i dżem bez cukru. Na obiad za to była zupa, klops duszony w sosie z ziemniakami i surówka z gotowanych warzyw, a na podwieczorek (cukrzycy mają dodatkowy posiłek) chrupki kukurydziane.
W toruńskim Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym im. L. Rydygiera korzysta się z usług cateringu. Tam też jest przygotowywanych kilkanaście jadłospisów odpowiednich dla poszczególnych diet. - W zależności, czy to dorośli, dzieci, pacjenci z chorobą wątroby, cukrzycy, przed jakimś zabiegiem itd. - wylicza Janusz Mielcarek, rzecznik szpitala.
Wczoraj pacjenci z dietą podstawową mogli na obiad zjeść krupnik i klopsiki w sosie pomidorowym z bukietem warzyw i ziemniakami, a na kolację dostali pastę z jaj, chleb, masło roślinne, pomidora i herbatę. Czy są zadowoleni?
- Dość regularnie przeprowadzamy anonimowe ankiety. Wynika z nich, że jakieś 70-80 procent pacjentów określa nasze posiłki jako dobre lub bardzo dobre - mówi rzecznik.
Dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy, gdy słyszy o planowanych kontrolach, mówi: Serdecznie zapraszamy! Tam od kilku lat działa restauracja, w której „chodzący” pacjenci jedzą posiłki na zasadzie szwedzkiego stołu. - Ci, którzy muszą leżeć, albo mają specjalną dietę, dostają jedzenie do łóżka - mówi Janusz Kowalewski. - Natomiast w restauracji zawsze są do wyboru cztery zupy, kilka różnych dań, desery. Przy każdym posiłku można znaleźć szczegóły dotyczące tego, dla pacjentów z jakimi schorzeniami jest przeznaczony. Wychodzimy z założenia, że chorych trzeba traktować poważnie.
Wybór mają też pacjenci inowrocławskiego szpitala im. Błażka. Ci bez specjalnych wytycznych odnośnie diety mogą na przykład wybierać między pieczonym udkiem z surówką i ziemniakami a smażoną wątróbką z ziemniakami i kiszoną kapustą. Tacy dostają trzy posiłki dziennie. - Pacjenci z chorobą cukrzycową i wątrobową pięć - mówi Ewa Dynowska, naczelna pielęgniarka.
Jak wypadną nasze szpitale po inspekcji zaplanowanej przez rzeczniczkę praw pacjenta? Przekonamy się za około pół roku.