Internauci, Lampart i policjanci, czyli jak ujęto Bartosza D., zwyrodnialca, który z zimną krwią skatował szczeniaka
- Ludzie widywali go wszędzie. W sklepie, na stacji paliw, na ulicy. Twierdzili, że nikt z policji z nimi nie rozmawiał - mówi detektyw z agencji Lampart, która pomagała szukać Bartosza D., podejrzewanego o skatowanie psa Fijo. Czy to ważne, kto przyczynił się do ujęcia Bartosza D.? Bardzo. Bo jest to jednocześnie odpowiedź na pytanie o to, jak poważnie znęcanie się nad zwierzętami jest traktowane przez policję i prokuraturę.
Czteromiesięczny szczeniak Fijo został okrutnie pobity w Chełmży 27 stycznia. Gdy pani Angelika, żona Bartosza D., wróciła do domu, znalazła go we krwi, nieruszającego łapami. - Zrobiła wszystko, by ratować psa. Natychmiast zabrała go do weterynarza, a 28 stycznia zawiadomiła policję - podkreśla Patrycja Jasiniecka, organizatorka pomocy dla Fijo.
Szczeniak za sprawą pani Patrycji i innej chełmżanki Kingi Grabowskiej trafił pod skrzydła Fundacji dla Szczeniąt „Judyta”. Dzięki wolontariuszkom również sprawa została nagłośniona w internecie. Błyskawicznie spotkała się z ogólnopolskim odzewem. Tysiące internautów wyrażały oburzenie, wspierały zbiórkę na leczenie Fijo, a także zaangażowały się w tropienie Bartosza D.
Z każdym dniem sprawa Fijo nabierała rozgłosu w sieci. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że już na tym etapie wytworzyła się presja społeczna.
w dalszej części artykułu:
- Gdzie ukrywał się sadysta i dlaczego ludzie, którzy widywali go na ulicy, nie powiadomili policji?
- Czy skatowany pies ma szansę na normalne życie?
- Co grozi Bartoszowi D. za okrucieństwo wobec psa?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień