Interweniowała milicja, przyjechał Andrzej Gwiazda
Rok 1981: protest studentów w Koszalinie. Dziś mija 35. rocznica wybuchu strajku. Dawny „Pewex” wybudowany został jako restauracja dla dożynkowych gości.
Strajk okupacyjny zorganizowali członkowie Niezależnego Zrzeszenia Studentów przy poparciu uczelnianej „Solidarności” działającej przy koszalińskiej Wyższej Szkole Inżynierskiej (obecna Politechnika Koszalińska). Strajk w Koszalinie był jednym z wielu, które wówczas przetoczyły się przez polskie szkoły wyższe. Powód: wybór profesora Michała Hebdy, pułkownika i partyjnego aparatczyka, na rektora Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Radomiu.
Koszalińscy studenci - podobnie jak ich koledzy w całym kraju - domagali się „natychmiastowego przekazania do Sejmu projektu ustawy o szkolnictwie wyższym w wersji odpowiadającej środowiskom akademickim w Polsce i odwołania profesora Hebdy ze stanowiska rektora w Radomiu”.
Rano, 25 listopada, na terenie Koszalina studenci przeprowadzili akcję plakatową, aby poinformować koszalinian o rozpoczętym na uczelni proteście. Nie obyło się bez incydentów: podczas szamotaniny z milicjantami jeden ze studentów doznał urazu głowy i trafił na Pogotowie Ratunkowe.
Co ciekawe, bardzo ładnie zachował się wówczas senat WSInż., który protest studentów uznał za w pełni uzasadniony. 26 listopada w auli uczelni odbyła się msza święta w intencji strajkujących, a dzień później odwiedził ich Andrzej Gwiazda, jeden z liderów ówczesnej „Solidarności” i legenda antykomunistycznej opozycji.
Ci studenci, którzy zdecydowali się na strajk okupacyjny, zostali rozlokowani w kilku salach wykładowych, a komitet strajkowy mieścił się w szatni. Protestującym udało się też zorganizować na terenie uczelni dwie wyjątkowe wystawy: „Katyń” i Grudzień 70”. Szczególnie ta pierwsza budziła poruszenie, bo jasno wynikało z niej, że mordu na polskich oficerach dokonali Sowieci, a nie Niemcy, jak to głosiła oficjalna propaganda PRL.
Strajk okupacyjny został zakończony 9 grudnia, ale w mówiącej o tym uchwale Komitetu Strajkowego uznano, że gotowość strajkowa trwa. Wprowadzenie stanu wojennego zdelegalizowało NSZ, a kilka tygodni później, 5 stycznia 1982 roku, Zrzeszenie zostało rozwiązane.
Maria Lipska w latach 1973 - 1981 była sekretarką Bernarda Kokowskiego prezydenta Koszalina. Oto jak wspomina atmosferę w ratuszu , gdy miasto szykowało się do ogólnopolskich dożynek.
- Na początku był telefon z wojewódzkiego komitetu partii, czy miasto sobie poradzi. A prezydent na to „Damy radę”. I od tej chwili, codziennie, aż do samych dożynek, o godzinie 20 w ratuszu obradował specjalny zespół, któremu przewodniczył prezydent, a który nadzorował przygotowania. No i zaczęła się jedna, wielka gorączka. Codziennie dziesiątki spotkań, setki telefonów, drzwi do prezydenta praktycznie się nie zamykały. To znaczy wtedy, gdy on był, bo często go nie było. Od rana do wieczora nadzorował budowy albo jeździł po całej Polsce, aby załatwić to lub tamto. A jak był i nikt u niego akurat nie siedział, to linia telefoniczna się grzała, bo gadał z całym krajem. I co chwilę krzyczał „Jak to nie macie?! Jak to się nie da?! G……o mnie to obchodzi! Muszę to mieć na wczoraj, rozumiecie?! Muszę!”. A ja tylko łączyłam rozmowy i łączyłam. Dziś obudzona w nocy od razu wymienię telefony do Central-Kabli z Bytomia i Central - Stali z Katowic. Wtedy byłam już tak zmęczona, że czasem już myślałam, że jestem na Śląsku i łączę rozmowy z Koszalinem - śmieje się pani Maria.