Irena Santor - doktor honoris causa i jej 1000 piosenek
Po raz pierwszy w Polsce tytuł doktora honoris causa przyznany został artystce estradowej. Irena Santor dołączyła wczoraj do grona uhonorowanych w ten sposób przez łódzką Akademię Muzyczną im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów.
A są wśród nich Aleksander Tansman, Wanda Wiłkomirska, Teresa Żylis-Gara.
Irena Santor jest obecna na estradzie od ponad 60 lat. „Pierwsza dama polskiej piosenki” i „Nasze dobro narodowe” to określenia, które przylgnęły do gwiazdy estrady oraz wspaniałego człowieka, wykazującego wielkie serce i aktywność w działaniach charytatywnych. Sylwetkę artystki nakreśliła prof. Renata Danel, przypominając jej dzieciństwo w Solcu Kujawskim (pani burmistrz była na wczorajszej uroczystości), naukę w tamtejszym technikum szklarskim, rozpoczętą w 1951 roku ośmioletnią przygodę z Zespołem Mazowsze, pierwszy przebój („Ej przeleciał ptaszek”). Przypomniała też nazwiska tych, z którymi Irena Santor pracowała - poczynając od Rachonia, Szpilmana, Sygietyńskiego, męża muzyka Stanisława Santora, autorów tekstów - związki z kabaretem, teatrem, nagranie ponad 40 płyt, w tym także pieśni Moniuszki. W laudacji, którą wygłosił znany jazzman prof. Włodzimierz Nahorny, była mowa nie tylko o muzycznym talencie i urzekającym głosie, ale też o pięknej polszczyźnie, o której zawsze pamięta Irena Santor.
- Jestem samoukiem - mówiła artystka. - W „Mazowszu” skończyłam średnią szkołę muzyczną. Obecność w Teatrze Ateneum przy pracy nad „Kramem z piosenkami”, potem w „Syrenie”, kontakt z wielkimi aktorami, to były moje uniwersytety. Ale nie wolno powielać innych, nie wolno być niczyją kopią, trzeba siebie wyśpiewać. Połącz tekst z muzyką i poszukaj swojej prawdy. Nagrałam około 1000 piosenek, los się do mnie uśmiechnął. Nigdy nie byłam artystką bezrobotną. Mam dla kogo śpiewać.
A wczoraj to dla niej jej piosenki śpiewali studenci Akademii Muzycznej. Był „Maleńki znak”, obsypane nagrodami walc „Embarras”, „Powrócisz tu” i „Tych lat nie odda nikt”.
Nadaniu tytułu towarzyszy wydanie książki (do nabycia w AM) poświęconej artystycznej drodze Ireny Santor, która - jak powiedziała wczoraj prezydent Łodzi Hanna Zdanowska - stała się częścią łódzkiej społeczności.
„To magia, by z każdego utworu zrobić dzieło” - w recenzji przyznania tytułu napisał Jacek Cygan. I dalej: „Skromność śpiewania to najwyższa wartość. Irena Santor nie nadużywa emocji. Muzyka przez nią przepuszczona staje się szlachetniejsza”. Słowami: „Królowo polskiej piosenki, matko nasza zaczarowana” - tak, podkreślając miejsce w sztuce i serce do działania dla innych, zwróciła się w liście gratulacyjnym do pani Ireny aktorka Anna Dymna.