Nasz papież miał idealistyczną wiarę w wysokie morale księży i biskupów - mówi znany publicysta katolicki Janusz Poniewierski. - Trudno mu było uwierzyć, że ktoś z nich mógł być zepsuty
Buciki, symbol międzynarodowej akcji przeciwko pedofilii w kościele, zawisły latem m.in. na ogrodzeniu krakowskiego kościoła św. Floriana. Tego samego, w którym 70 lat temu rodziła się legenda mądrego, otwartego na ludzi i przez nich kochanego księdza wikarego Karola Wojtyły. Odebrał pan to jako profanację pamięci o papieżu?
Nie. Protestowanie w imię wartości ewangelicznych, branie w obronę skrzywdzonych, nigdy nie może być uznane za profanację. Profanacją jest raczej gwałcenie ludzkiej godności i deptanie obrazu Boga wyrytego w człowieku. Tego uczył mnie papież Jan Paweł II.
Minęło 40 lat od rozpoczęcia pontyfikatu Jana Pawła II, kilkanaście od jego zakończenia. Czy papież z Polski jest w świecie zapominany czy raczej, także w związku z wybuchami afer pedofilskich wśród katolickich duchownych, odbywa się rewizja ocen jego przewodzenia Kościołowi?
Jedno i drugie. Na pewno jest zapominany - dzieje się to coraz szybciej i nie ma w tym nic dziwnego. Przecież minęło już 13 lat od jego śmierci.
Ale nasz papież rządził Kościołem bardzo długo i byliśmy przekonani, że w historii Kościoła będzie znany jako Jan Paweł II Wielki.
Polska perspektywa w patrzeniu na ten pontyfikat jest specyficzna. Jednak nie powinna nam ona przesłaniać faktu, że papieże - nawet ci najwięksi - przemijają. Nieprzemijalna, wieczna jest Ewangelia. To nie jest tak, jak niektórzy próbują nam wmówić, że teologia Jana Pawła II była „teologią wieczystą” i że mamy wciąż do niej wracać, stale ją komentować. Chrześcijaństwo opiera swoją tożsamość na nauczaniu Chrystusa, a nie tego czy innego Jego interpretatora, odczytującego „znaki czasów”, w których żyje. Należy także pamiętać, że każdy papież podlega rozmaitym ograniczeniom: kulturowym, społecznym, formacyjnym…
Przez wiele lat swymi publikacjami, wypowiedziami uczestniczył pan w kreowaniu wyjątkowości tego pontyfikatu. Kiedy zracjonalizował pan swój stosunek do tego pontyfikatu?
Po pierwsze, to nie jest tak, że wielkość papieża trzeba było kreować: on naprawdę był kimś wielkim. Po drugie, zawsze starałem się o to, żeby moje spojrzenie na papieża było racjonalne. Pokazywałem - i nadal jestem gotów pokazywać - przełomowość tego pontyfikatu, niemniej, z perspektywy czasu, zaczynam lepiej widzieć także jego niedostatki. One nie przekreślają wielkości Jana Pawła II, którego Kościół ogłosił świętym. Po trzecie, znam historię Kościoła i wiem, że nie ma papieży ponadczasowych. Podziwiałem i wciąż podziwiam Karola Wojtyłę, jednak po wyborze Franciszka poczułem powiew zupełnie nowej wizji papiestwa. Miałbym się więc teraz na tego papieża z Argentyny oburzać za to, że robi rzeczy, których nie zrobił papież z Polski? Wróćmy jednak do pytania, które zadał mi pan wcześniej: naturalnemu zjawisku odchodzenia Jana Pawła II w przeszłość towarzyszy zmiana sposobu postrzegania jego pontyfikatu. Zaczęła się ona jeszcze za życia papieża Wojtyły, gdy pojawiały się pytania o jego odpowiedzialność za ofiary AIDS w Afryce. Dziś, przy okazji skandali pedofilskich, stawiane są pytania, czy on o tych przestępstwach wiedział i czy je tuszował.
Czytaj więcej i dowiedz się:
- dlaczego papież miał nie wierzyć, że pedofilia i inne przestępstwa na tle seksualnym to w Kościele zjawisko istotne?
- jak powstała "blokada informacyjna" wokół Jana Pawła II?
- jakie błędy papieża przyczyniły się do tego, że polski Kościół znalazł się teraz w głębokim kryzysie?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień