Z chłopakami można pozwolić sobie na więcej - mówi IWONA NIERODA, kickboxerka Diamentu Pstrągowa, mistrzyni świata w formule low-kick.
Co wicemistrzyni Europy i mistrzyni świata robi na początku 2017 roku?
Szykuję się na nowy sezon. Najbliższy cel to mistrzostwa Polski końcem lutego potem mamy zawody Pucharu Świata, i na przełomie października i listopada najważniejsza impreza - mistrzostwa świata. Planuję też kilka zawodowych walk. Dopiero początek roku, a już dużo się dzieje i w życiu sportowym i prywatnym.
To co nowego w życiu sportowym?
Chciałabym więcej walk zawodowych. Wprawdzie w ubiegłym roku stoczyłam ich, aż pięć, chyba najwięcej z wszystkich dziewczyn z Polski, które trenują kickboxing, ale fajnie by było kilka razy się pokazać. Zmieniłam trochę sposób przygotowań. Będziemy z trenerem skupiać się na treningach indywidualnych.
Brzmi jakbyś zamierzała podejść do tego tematu maksymalnie profesjonalnie...
Do profesjonalizmu to jeszcze mi bardzo dużo brakuje. Mam na to za mało pieniędzy i czasu. Ale staram się, chcę iść do przodu.
Wspomniałaś, że w życiu prywatnym też dużo się dzieje...
Myślę bardziej o życiu i o tym co będzie jak przestanę się bić. Jest miłość, jest pomysł na to by założyć swój interes. To ostatnie chyba bardziej w perspektywie kilku lat, ale już powoli o tym myślę. Trzeba sobie zdawać sprawę, że nie będę całe życie walczyć w ringu. Mam 27 lat, to już trochę jest jak na kickboxerkę. Jestem świadoma, że nie będzie to chleb na resztę mojego życia.
Miłość? Wychodzisz za mąż?
Spokojnie, jeszcze o tym nie myślałam.
Portale piszące o kickboxingu uznali cię zawodniczką 2016 roku w Polsce. Kiedy znów zobaczymy cię w ringu zawodowym?
Bardzo mi miło z tego powodu, że inni mnie doceniają, choć zapomnieli wymienić wszystkie moje walki. Rozmawiałam ostatnio z jednym z szefów federacji FEN, z którą mam kontrakt. Czekam na ich decyzje, czy wezmą mnie pod uwagę gali w Warszawie, która ma się odbyć w marcu. Ja bardzo bym chciała tam wystąpić. Jeśli się nie uda to jeszcze w pierwszym półroczu mają być dwie gale, potem gala wakacyjna i końcem roku też jedna. W październiku zamierzam skupić się tylko na mistrzostwach świata.
FEN, z którym masz kontakt ostatnio nie pozwala swoim zawodnikom walczyć na innych galach...
I raczej długo się to nie zmieni. Wszystko się popsuło po tym jak Ladies Fight Night zaczęło obrażać federację FEN. Odeszło tam wtedy trzy dziewczyny, bo tam miały lepsze profity za walkę. Ja na razie mam ważny kontrakt i odchodzić nie zamierzam.
Zastanawiałaś się może nad innymi sztukami walki? Niektóre Polki jak Joanna Jędrzejczyk walczą w MMA, robią karierę i zarabiają niezłą kasę?
Miałam różne propozycje, mogłam przejść do boksu, było zapytanie o MMA. Nie szukam szczęścia gdzie indziej, pięć walk zawodowych, turnieje amatorskie, to dość sporo. Żeby zmienić dyscyplinę, trzeba poświęcić dużo czasu, a mi go wciąż brakuje. Może pieniądze są większe, ale kiedyś Marek Piotrowski powiedział, że nie ma się co sprzedawać. On przeszedł do boksu, ale tylko ze względów zdrowotnych. Może gdybym miała 19-20 lat, teraz już raczej się na to nie zgodzę.
Trenujesz już tyle w klubie doczekałaś się następczyni? Czy dalej bijesz tylko chłopaków?
Są u nas w klubie dwie zawodniczki Karolina Dziedzic i Sylwia Banter. Są w cięższych kategoriach, czasem z nimi trenuję, ale one walczą w innej formule, to nie do końca to samo. A z chłopakami można pozwolić sobie na więcej.
Twierdzisz, że nie masz czasu czym się zajmujesz oprócz kickboxingu?
Prowadzę zajęcia z gimnastyki dla dzieci, ćwiczę z młodzieżą w jednym z klubów w Rzeszowie, wykładam na w szkołach podyplomowych, czasem też piszę do magazynu o sportach walki. Moja praca zaczyna się od popołudnia i trwa do późnych godzin nocnych. Weekendy praktycznie mam całe zajęte.
Sporo tego. Kiedy trening?
Właśnie zaczyna mi brakować czasu, zamierzam nieco odpuścić sobie z niektórymi tematami, bo nie wyrabiam.