Izolacja spowodowana koronawirusem spowodowała mniej innych chorób zakaźnych. Częściowo zmienił się także nasz styl życia
Spadła ilość zachorować na niektóre choroby zakaźne w Polsce oraz w województwie podkarpackim. Nie ma wątpliwości, że to "uboczny", choć pozytywny efekt pandemii koronawirusa, a raczej izolacji i innych środków ostrożności. Koronawirus zmienił także sporo naszych nawyków.
Z danych opublikowanych przez Państwowy Zakład Higieny wyraźnie widać, że społeczna izolacja z powodu koronawirusa, skutecznie chroni nas przed chorobami wirusowymi i bakteryjnymi. Porównanie statystyk za pierwsze sześć miesięcy obecnego i ubiegłego roku wskazuje na spadek zachorowań na wiele chorób zakaźnych.
Potwierdza słowa, które od początku epidemii koronawirusa przewidywali epidemiolodzy: im mniej kontaktów z innymi ludźmi, tym mniej chorób.
Znacznie spadła ilość zakażeń na salmonelozę i inne bakteryjne zapalenia jelitowe, także u małych dzieci. W kraju mniej jest również przypadków zakażeń innymi chorobami. M.in. boreliozą, kleszczowym zapaleniem mózgu, ogromne spadki zachorowań na odrę (z 1435 przypadków w ciągu pierwszego półrocza 2019 r. do 24 w pierwszym półroczu tego roku) oraz na ospę wietrzną (ze 128 139 do 58 641).
Mniej było również zakażeń grypą. Ponad 2,8 mln przypadków w pierwszym półroczu 2019 r., do ponad 2,1 mln w pierwszym półroczu 2020.
Podobne trendy na Podkarpaciu, z tym, że w przypadku naszego regionu dane porównawcze obejmuje pierwsze siedem miesięcy 2019 i 2020 r. Spadek zatruć pokarmowych z 361 do 267, wirusowe zakażenia jelitowe - spadek z 1888 do 346, ospa wietrzna z 7271 do 2360 przypadków, odra z 29 do 1, grypa 54 989 do 51 741. Wzrosła, ale nieznacznie, liczba zakażeń boleriozą, z 623 do 658.
Jedynie niewielki spadek przypadków grypy wynika z tego, że koronawirus "przyszedł" do nas praktycznie już po zimowo - wiosennym sezonie grypowym. Efekty będzie można ocenić po przejściu kolejnego sezony, jesienno-zimowego.
Spadek zakażeń to efekt wprowadzenia różnych obostrzeń. Szczególnie zamknięci szkół, mniejszej frekwencji w kościołach, organizacji imprez masowych, sportowych i innych. Spora część pracowników biurowych pracowała lub nadal wykonuje swoje obowiązku z domu. To także efekt zmian nawyków. Bardziej dbamy o higienę, przede wszystkim o wiele częściej myjemy ręce.
- Początki koronawirusa wyglądały jak wybuch wojny. Ludzie w maseczkach i rękawiczkach, warczeli na siebie, gdy ktoś się w sklepie zbliżył mniej niż na dwa metry. Teraz sytuacja nieco się poluzowała. Maseczki nosimy dla picu, często na szyii, nie wszyscy dezynfekują ręce przed wejściem do sklepu
— mówi kierownicza jednego z supermarketów spożywczych w Przemyślu.
Pandemia spowodowała zmianę wielu nawyków. Częściej robimy zakupy w Internecie. Filmy zamiast w kinie oglądamy na jednej z wielu platform streamingowych. Wielu z nas, zamiast nudzenia się na "plastikowych" wakacjach z katalogu, na plaży gdzieś w egzotycznym kraju, poznaje swoje najbliższe okolice, w wielu przypadkach "nieodkryte" przez nas wcześniej.
- Teraz mogę przyjmować tylko jednego klienta, umówionego na konkretną godzinę. I dobrze mi z tym. Nawet gdy kiedyś znikną obostrzenia, to ja nie wrócę do starego modelu pracy, gdy ja strzygłem jedną osobę, a obok czekało nawet kilka osób. Klienci tez polubili nowe rozwiązania, nawet starsi panowie. Dzwonią i umawiają się na konkretną godzinę — mówi fryzjer męski z Przemyśla.