Ja naprawdę żałuję, że rząd nie konsultuje pomysłów na ławeczce w Wilkowyjach
Ja z moją żoną to czasami mam taką różnicę poglądów, że nawet, która godzina jest, się nie zgadzamy... Nie, nie wzięło mnie na zwierzenia natury osobistej. Choć nie powiem... No coś w tej myśli Tadeusza Hadziuka z „Rancza” jest... Jednego z lepszych seriali w powojennej Polsce. Obok „Stawki większej niż życie”, „Czterech pancernych i psa” i „Gliny”. Wiem, że te pierwsze dwa wywołają głosy sprzeciwu walczących o „prawdę historyczną”, bo podobno Hans Kloss i Hermann Brunner mieli nieślubne dziecko, a Szarik, wiadomo, szczekał po radziecku i współpracował z GRU. I co z tego, serial to nie podręcznik historii, a oba tytuły są majstersztykami reżysersko-aktorskimi. Ale zostawmy historię seriali, ponieważ „Ranczo” przywołałem tylko w kontekście wypowiedzi wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Oto jak jeden z najważniejszych urzędników ekipy PiS tłumaczy bardzo ważną reformę w kraju: „W serialu „Ranczo” widzimy, jakie są konsekwencje zbyt długiego utrzymywania władzy”.
I dlatego rząd planuje wprowadzić dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Pytanie, czy leci z nami pilot, wydaje się być już niezasadnym ze względu na to, że każdy w miarę inteligentny człowiek po takiej wypowiedzi zna odpowiedź. Ten polityk odpowiada za finanse i gospodarkę Polski?! Panie wicepremierze, a pamięta pan Misia Uszatka, co to klapnięte uszko ma? Może by zreformować przemysł zabawkarski i spowodować, by chirurgia plastyczna, stawiająca, że tak powiem, uszy na nogi, była łatwiej dostępna? Po tej bajce widać ewidentne zaniedbania w obu dziedzinach. Czas działać...
A wracając do wypowiedzi Hadziuka. Ta maksyma przyświeca faktycznie obecnej ekipie non stop. Bo, nawet jeśli próbują coś zrobić nowego, to zawsze w odróżnieniu od poprzedniego rządu PO. Na przykład wicepremier Morawiecki zastanawia się, czy nie obniżyć wskaźników wzrostu gospodarczego poprzednikom. Czyli że kłamali. I jeśli powiedzieli, że zarobili 1000 złotych, to pan na włościach polskiej gospodarki udowodni matematycznie, że de facto zarobili tylko 200 złotych. - Wzrost gospodarczy Polski w ostatnich latach napędzały fikcyjne faktury i karuzele podatkowe - grzmi Morawiecki junior, który, przypomnijmy, przez ostatnie lata był prezesem wielkiego banku i z tym wzrostem gospodarczym chyba też miał coś wspólnego.
A czy przypadkiem nie chodzi o to, by wyniki obecnego wicepremiera za bardzo się nie różniły od poprzedników, więc na wszelki wypadek, jak nie może swoich poprawić, to obniży te, do których będzie porównywany? Takie rzeczy to działy się chyba tylko w PRL-u i u Fidela Castro. A z drugiej strony, zostając przy „Ranczu”, które to tak naszemu wicepremierowi się podoba, to może chodzi o kolej rzeczy, którą przywołuje sam wójt Paweł Kozioł: „A jak jest wielki sukces, to zaraz po tym jest wielka kontrola. Taka jest kolej rzeczy na tym świecie”. Nigdy nie twierdziłem, że rządy PO były sukcesem. Przeciwnie, zakończyły się wielką katastrofą, zwłaszcza wizerunkową. Ale Morawieckiemu chyba ten sukces PO jakoś wychodzi w rachunkach, bo skąd to poprawianie danych?
To może panie i panowie z rządu, już wszystkie kolejne pomysły i projekty twórzmy w odwołaniu do serialu dziejącego się w kresowych Wilkowyjach. Tam wiele mądrych kwestii padło, bohaterowie skrojeni wprost na ministrów w rządzie, w którym, co prawda, wicepremierem był nie Morawiecki a Czerepach, że nie wspomnę, iż o imieniu Arkadiusz... Pytanie tylko kiedy temu realnemu rządowi wyborcy wreszcie odpowiedzą słowami seniora słynnej ławeczki Stanisława Japycza: „Cierpliwości, Michałowo, to ja mam dużo, tylko czasu mało”.