Jacek Jaśkowiak: Byłem zaskoczony, widząc wielką radość kolegów [ROZMOWA]
Po niedzielnych wyborach prezydent Jacek Jaśkowiak przyszedł w poniedziałek do pracy przed godziną 8. - Nie świętuję, muszę pracować. Mamy budżet do zrobienia - odpowiedział pytany o to, czy fetował sukces. Oto krótki zapis rozmowy z dziennikarzami.
Tym razem system informatyczny nie zawiódł. Był natomiast kłopot z liczeniem głosów. Czy wie pan o tym?
Chciałbym, aby tych problemów nie było. One występują na terenie całego kraju. Wcześniej w większym stopniu korzystano z kompetencji urzędników. Tym razem stało się inaczej. To była decyzja na poziomie rządu i mamy tego efekty. Cały czas podkreślam małą sprawność zarządczą PiS. Dla mniej takim najlepszym przykładem tego jest poznański dworzec PKP. Tak się dzieje, gdy korzysta się z Misiewiczów. Lepszym rozwiązaniem jest wybór kompetentnych osób.
Do której godziny świętował pan w niedzielę?
Nie świętuję, muszę pracować. Mamy budżet do zrobienia. Moja praca polega na zarządzaniu miastem niezależnie od tego czy jest kampania wyborcza, czy nie. Z tego rozliczają mnie poznaniacy.
Kiedy powoła pan nowy zespół najbliższych współpracowników?
Dla mnie jest to ocena nie tylko mojej pracy i Mariusza Wiśniewskiego, ale też Lewicy i ruchów miejskich. Chcę poczekać na ostateczne wyniki wyborów. Potem pewnie wezmę kilka dni urlopu, pochodzę po górach i będę starał się to wszystko poukładać tak, by te pięć lat najlepiej wykorzystać dla dobra Poznania.
Czy od liczby mandatów w radzie miasta uzależnia pan decyzje personalne?
Wszystkim bardzo jasno przedstawiłem zasady: Lewicy, Nowoczesnej i ruchom miejskim. Zachęcałem tych ostatnich, by w obecnej sytuacji politycznej zasilili listy Lewicy czy Koalicji Obywatelskiej, bo jeżeli startuje się po raz trzeci w wyborach, to czas wydorośleć. Dzieciństwo nie może trwać przez tyle lat. Jednak nie udało się mi przekonać do tego Andrzeja Białasa i Macieja Wudarskiego. Zastanawiam się, czy działacze ruchów miejskich wyciągną jakiekolwiek wnioski z tego co się stało. Szkoda ich, bo czynnik obywatelski jest bardzo istotny. W dużym stopniu korzystamy z rozsądnym propozycji ruchów miejskich. Natomiast, jeśli chce się funkcjonować w polityce czy biznesie, to niezbędne jest opanowanie sztuki kompromisu i sztuki podejmowania rozsądnych decyzji. Bardzo wysoko oceniam kompetencje Tomasza Lewandowskiego.
Platforma będzie miała większość w radzie miasta, Czy wszyscy zastępcy będą z tego ugrupowania?
Jędrzej Solarski chyba też nie jest członkiem Koalicji Obywatelskiej. Dla mnie elementy polityczne są wtórne. Opieram się na kompetencjach i umiejętnościach. Jeżeli wyniki się potwierdzą, dla mnie oznacza to bardzo silny mandat, ale także jeszcze większą odpowiedzialność. Jeżeli ponosi się taką odpowiedzialność, to trzeba podejmować roztropne decyzje personalne. To jest klucz do sukcesu. Dla mnie najważniejszy jest Poznań, kluczowa jest jakość zarządzania miastem. Istotna jest również współpraca z radą miasta.
Zobacz też: Wybory w Poznaniu 2018: Nowa rada miasta [PROGNOZA]
A jeśli Lewica nie zdobędzie trzech mandatów, to na co może liczyć Tomasz Lewandowski?
Tomaszowi Lewandowskiemu, Nowoczesnej i ruchom miejskim mówiłem, że mają zdobyć trzy, cztery mandaty do rady. To jest minimum. Nie oznacza to, że jeśli tego nie spełni, to wykluczam go. Od tego zależy, czy będzie moim zastępcą, czy też pojawi się w innej konfiguracji. Chciałbym kontynuować współpracę z Tomaszem Lewandowskim. Cenię ludzi za to, co potrafią zrobić, a nie za przynależność polityczną. Nie wiem czy państwo to zauważyli, ale bardzo ważne funkcje pełnią w urzędzie osoby bardzo mocno związane z prawicą. I to jest klucz do sukcesu w zarządzaniu.
Czy jeśli Lewica nie zdobędzie tych kilku mandatów, widzi pan możliwość dalszej współpracy z Tomaszem Lewandowskim?
Widzę taką możliwość, ale na ten moment nie chcę deklarować, że na 100 procent będzie zastępcą.
A czy Platforma widzi taką możliwość?
Szanuję zdanie kolegów, natomiast będą ich przekonywał do swoich racji. Potrafię to robić.
Czy taka możliwość wchodzi w grę w przypadku pana zastępcy Macieja Wudarskiego, jeśli nie zdobędzie on odpowiedniej liczby mandatów w radzie miasta?
Wynik Lewicy jest inny niż ruchów miejskich. Poza tym Lewica potrafiła jakoś się ogarnąć. Tomek Lewandowski pokazał klasę podczas debat przedwyborczych. Było widać, jaka jest różnica między Lewandowskim czy Tadeuszem Zyskiem, a poziomem, który prezentował Jarek Pucek. Czasami byłem zażenowany tym, co słyszałem.
Jeśli w przyszłym roku dostanie pan propozycję startu do europarlamentu czy zostania ministrem, to co pan odpowie?
Nie rozważam takiej propozycji. Jak się czegoś podejmuję, to kończę. Biegałem w maratonach i nigdy nie wycofałem się, wszystkie ukończyłem.
Co będzie się działo przez najbliższe pięć lat w Poznaniu?
Pokażemy jeszcze większą sprawność zarządczą, lepsze wykorzystanie środków unijnych. Ważna jest praca organiczna, u podstaw. Dla mnie patriotyzmem jest ciężka praca. Na 100 procent powstanie tramwaj na Naramowice. Udowodnię, że można zwiększyć wpływy z PITU-u. Śmiano się z tych 750 milionów złotych, że jestem w stanie zwiększyć do półtora miliarda. Pokażę, że to można zrobić. Jeśli nie pojawią pomysły, jak reforma oświaty, to jestem przekonany, że Poznań będzie mógł być w lidze najlepszych miast Europy. Po ogłoszeniu w niedzielę wyników sondażowych byłem zaskoczony, widząc wielką radość kolegów. Wiedzą przecież, jaka czeka nas praca przez te pięć lat. Wystarczyło spojrzeć na moją minę, nie byłem za bardzo uśmiechnięty.
Czy planuje pan wychowanie swojego następcy?
Chciałbym, by po mnie wybory wygrał ktoś, to zostawi Poznań w jeszcze lepszym stanie niż zastał. Należy zostawić tej osobie możliwość decydowania. Nie powinna ona kierować się jakimś poczuciem obowiązku wobec mnie. Jeśli uzna, że to, co robiłem jest ok, to dobrze. Jeśli będzie uważała, że coś należy zrobić inaczej, też dobrze. Nie chodzi o kreowanie następcy, który ma kontynuować jakieś wielkie dzieło.
Jaki Poznań pan zostawi po dziewięciu latach rządów?
Moją ambicją jest, by Poznań był jednym z wiodących miast Europy. I to można zrobić. Podchodzę do tych spraw, jak sportowiec. Justyna Kowalczyk nie myślała o ty, by być mistrzynią Polski, ale świata. W sporcie czy też, gdy kieruje się firmą, chodzi o to, by sięgać wysoko. I wygrywać.