Jacek Jaśkowiak o walce o prezydenturę z Andrzejem Dudą i planowanych podwyżkach w Poznaniu
O powodach startu w prawyborach w Platformie Obywatelskiej, nokaucie lub wielu rundach walki z Andrzejem Dudą, budżecie Poznania na 2020 rok, podwyżkach cen biletów komunikacji miejskiej, inwestycjach i kondycji miejskich spółek w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" mówi Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.
Powiedział Pan, że małżeństwa homoseksualne powinny być legalne. Czy tym stwierdzeniem, biorąc pod uwagę brak odwagi w Platformie do jednoznacznego określenia się w kwestiach drażliwych społecznie, nie zmniejszył Pan swojej szansy na wygraną w prawyborach, które mają wyłonić kandydata tej partii na prezydenta RP?
Jacek Jaśkowiak: Pewne pytania obecnie są czysto hipotetyczne, mają na celu wywoływanie emocji. Mam tu na myśli te dotyczące aborcji, eutanazji, związków partnerskich. Podgrzewa się takie tematy, aby odwrócić uwagę od problemów, których poruszania rząd chciałby uniknąć. Przy obecnym układzie sił w parlamencie nie będzie jakichkolwiek prac legislacyjnych odnoszących się do wspomnianych zagadnień. Uważam jednak, że w kolejnych latach w tych obszarach nastąpią zmiany, że uda się utrzymać Polskę w Europie Zachodniej. Dzisiejszy sojusz państwa i Kościoła, konserwatyzm w warstwie światopoglądowej doprowadzi do tego, co stało się w Irlandii, Hiszpanii. Czeka nas dyskusja na takie tematy, ale wprowadzenie tego typu rozwiązań bez większości w parlamencie i bez konsensusu społecznego nie będzie możliwe. Konfrontacyjne dążenie do dokonywania zmian uważam za błąd, bo to polaryzuje społeczeństwo. Mam sprecyzowane stanowisko np. w sprawie związków partnerskich. Jeśli ktoś mnie o nie pyta, nie będę wypierał się swoich poglądów niezależnie od tego, jak to wpłynie na wynik prawyborów w Platformie. Rozumiem, że u osób, szczególnie o przekonaniach konserwatywnych, mogą one budzić wątpliwości.
Czy to Grzegorz Schetyna namówił Pana do startu w prawyborach i rywalizacji z marszałek Małgorzatą Kidawą-Błońską?
Gdy Donald Tusk ogłosił, że nie będzie kandydował, akurat miałem spotkanie ze Schetyną. Przez cztery godziny rozmawialiśmy o różnych kwestiach, o znaczeniu tych wyborów, ich wpływie na dalsze losy opozycji. Dyskutowaliśmy nie tylko o kandydacie, który musi wygrać wybory, ale również o jakości prezydentury. Poinformowano mnie o zleceniu przeprowadzenia badań, mających na celu między innymi uzyskanie profilu optymalnego kandydata na prezydenta, czy oceny szans wyborczych różnych osób. Grzegorz Schetyna nie namawiał mnie wprost do startu, wręczył mi raport z tych badań.
I co wynikało z tego raportu?
Po jego lekturze podjąłem decyzję o starcie w prawyborach.
Czy raport utwierdził Pana w przekonaniu, że jest pan lepszym kandydatem na prezydenta niż Kidawa-Błońska?
Nie będę komentował wyników tych badań. Podoba mi się, że Platforma profesjonalizuje swoje działania. Jarosław Kaczyński też podpiera się badaniami, kieruje się więc nie tylko intuicją. Nie bez znaczenia jest analiza potencjalnych kandydatów na ten urząd. W mojej ocenie poparcie dla Andrzeja Dudy jest relatywnie słabe w stosunku do tego, jakie swego czasu miał Aleksander Kwaśniewski czy Bronisław Komorowski. Na decyzję wyborców wpłynie jego niesamodzielność, brak niezależności. Konfederacja zapewne wystawi swojego kandydata, który odbierze Dudzie sporo głosów, także Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL.
Kto może pokonać Andrzeja Dudę?
Nie sądzę, by z obecnym prezydentem wygrał kandydat podobny do niego. Taki, który będzie musiał umizgiwać się do elektoratu konserwatywnego. On musi się od Dudy odróżniać, ponieważ Polacy będą wybierać między Polską kościelno-pisowską (Kościół zjednoczył się z PiS-em, bierze udział w kampaniach wyborczych, wprost popiera kandydatów tej partii), a Polską nowoczesną, europejską. Dlatego kandydatem nie powinna być osoba chcąca przekonać elektorat konserwatywno-kościelny, ale ktoś akceptowalny przez tę część Polaków, którzy myślą szerzej.
Jak zdobyć głos wyborców spoza dużych miast?
Nie podzielam poglądu, że mieszkańcy małych miast i wsi głosowali na PiS, bo dla nich istotny jest element światopoglądowy czy 500 plus. Jestem głęboko przekonany, że decyzje tych wyborców były spowodowane lekceważeniem ich przez 20 lat transformacji, marginalizowaniem, pokazywaniem w niekorzystnym świetle. To jest moja diagnoza.
To kogo w prawyborach mają poprzeć członkowie PO?
Jeżeli mają wątpliwości dotyczące mojego światopoglądu, uznają, że w wyborach prezydenckich większe szanse ma marszałek Kidawa-Błońska, to życzyłbym sobie, by głosowali zgodnie ze swoim sumieniem. Nie będę zmieniał się tylko dlatego, by wygrać te prawybory. To byłoby niezgodnie z tym, co robiłem przez 55 lat swojego życia.
Kto znokautuje prezydenta Dudę?
14 grudnia finał prawyborów w Platformie, a w styczniu wybory szefa partii. Czy Grzegorz Schetyna nadal powinien stać na jej czele?
To pytanie nie do mnie. Co prawda jestem wiceprzewodniczącym partii w regionie, ale głównie zajmuję się zarządzaniem Poznaniem. Nie bardzo angażuję się w działania partyjne. Szanuję Schetynę, ponieważ obejmował partię w rozsypce - w sondażach PO miała poparcie na poziomie 8-10 procent. On tę partię uporządkował. Zarządzanie miastem jest dużo łatwiejsze, bo jeśli któryś z moich zastępców będzie źle pracował, to go wymienię. Strukturą partyjną zarządza się w inny sposób. Tutaj pracownicy wybierają kierownika, kierownicy dyrektorów, a ci - głównego szefa. Kaczyński, choć brutalnymi metodami, ale potrafił sobie to poukładać. W PiS-ie jest dyscyplina, nikt nie dyskutuje, nie podważa wskazania jedynki na liście wyborczej. Do działalności partyjnej trochę zraża mnie proporcja między dyskusjami a efektywnym działaniem. W swojej pracy oddzieliłem kwestie polityczne od zarządczych, staram się pokazać, że polityk PO może zjednywać tej partii sympatyków.
Jeśli wygra Pan prawybory w PO, to na co nastawia się Pan w starciu z Andrzejem Dudą? Na nokaut czy wiele rund obliczonych na zmęczenie przeciwnika?
Czas pokaże. Gdy w 2014 roku wystartowałem w wyborach na prezydenta Poznania, wszyscy mówili, że nie można wygrać w tym konserwatywnym mieście. Zostałem wystawiony, bo nikt nie wierzył, że pokonanie Ryszarda Grobelnego jest możliwe. Nokautu nie było, ale byłem przekonany, że w ówczesnych uwarunkowaniach można liczyć na mocne zwycięstwo na punkty w drugiej rundzie. I to było zwycięstwo 60 do 40. W ostatnich wyborach wielu moich kolegów z partii wieszczyło, że - po podjętych przeze mnie działaniach w zakresie transportu publicznego czy ścieżek rowerowych, mojego udziału w Marszu Równości, rozliczeniach z kurią, doprowadzę do przegranej Platformy. Wskazywano na czarnego konia tych wyborów - Jarosława Pucka. A on bardzo mi pomógł, bo odebrał sporo głosów kandydatowi PiS-u, Tadeuszowi Zyskowi. Pucek pomógł mi też swoją agresywnością, mozaiką wspierającego go grona: od przemycającej papierosy Joanny Frankiewicz, po kiboli. I skończyło się zwycięstwem w pierwszej rundzie. Teraz również oceniam sytuację przez pryzmat kandydatów. Jestem przekonany, że wyborcy w swojej mądrości zbiorowej widzą sztuczność czy kluczenie polityków, którzy pytani np. o związki partnerskie unikają odpowiedzi, bo może to być źle odebrane. Ja mówię wprost, co myślę - to moja dewiza. A jaki będzie finał, zobaczymy.
Czy na czas kampanii prezydenckiej weźmie Pan urlop?
Nie ma możliwości, abym wziął urlop na pięć czy sześć miesięcy. Nadal będę zarządzał miastem. Mam trochę zaległego urlopu, więc jestem w stanie tak wszystko zorganizować, by pogodzić kampanię wyborczą z funkcją prezydenta Poznania. Proszę zwrócić uwagę, że premier Mateusz Morawiecki nie brał urlopu na czas wyborów. Andrzej Duda również ma swoje obowiązki, a nie słyszałem, by się urlopował, bo ubiega się o reelekcję. Tak naprawdę kampania rozpocznie się w lutym. Nie sprowadza się do wywieszaniu banerów na płotach czy wrzucaniu do sieci selfie z rozdawania ulotek o godzinie 5.50. Oczywiście, że trzeba odwiedzić wszystkie regiony w kraju, ale są też inne kanały docierania do wyborców. Dla mnie ważny jest efekt kampanii, czyli wynik wyborów. Natomiast na pewno utworzę profesjonalny sztab. To nie będzie pospolite ruszenie osób funkcyjnych w partii, które będą dużo dyskutować i prezentować swój punkt widzenia.
Kampanię traktuję w kategoriach wyścigu kolarskiego, gdzie sztab jest po to, by osłaniał lidera, ale na końcu to on musi „przyłożyć” i wygrać. Start w wyborach porównuję też do górskiej wyprawy na Broad Peak - trzeba mieć budżet, plan, rozpisane poszczególne etapy. No i szefa. Powiedziałem Grzegorzowi Schetynie, że powinien poważnie się zastanowić, czy w tych prawyborach będzie popierać Małgosię Kidawę-Błońską czy mnie. Jeśli mnie, to musi wiedzieć, że to ja będę podejmował decyzje, a nie „piąte piętro” (siedziba PO w Warszawie). Podobnie będzie, gdybym został prezydentem Polski. Nie będę wtedy siedział w korytarzu na tym „piątym piętrze”, ale oczywiście w Pałacu Prezydenckim zawsze przyjmę przedstawicieli opozycji, w szczególności tej partii, z której się wywodzę.
Budżet 2020: Poznań musi zaciskać pasa
Pytanie o urlop na czas kampanii nie było przypadkowe. Na 2020 rok zapowiedział Pan zaciskanie pasa. Proszę wyjaśnić poznaniakom, jak to jest, że miasto ma prawie 5-miliardowy budżet, a Pan proponuje cięcia i obwinia za to rząd. Z kolei rząd wskazuje, że dochody miast z roku na rok rosną.
Pewne kwoty widoczne w budżecie są tylko tranzytem. Na przykład pieniądze na 500 plus, dostajemy je i przekazujemy dalej naszym mieszkańcom. W tegorocznym budżecie dotacje celowe z budżetu państwa wyniosły 548 milionów złotych i plasowały się na czwartej pozycji dochodów, natomiast w przyszłym roku awansowały już na drugie miejsce, bo wyniosą 806 milionów. O tyle wzrósł budżet Poznania, ale to transfer środków rządowych, pośredniczymy w ich wypłacaniu.
Czy mija się z prawdą rząd twierdząc, że wzrasta kwota subwencji oświatowej?
W 2016 roku do oświaty dopłaciliśmy 317 milionów, a w przyszłym - 527 miliony złotych. To koszty deformy oświaty i podwójnego rocznika, których subwencja nie pokrywa. W tej chwili w małych gminach brakuje pieniędzy na wypłaty dla nauczycieli. My sobie lepiej radzimy, finansami miasta zarządzamy roztropnie i racjonalnie. W przyszłym roku sfinansujemy prawie połowę podwyżek wynagrodzeń nauczycieli, które obiecał im rząd, ale nie przekazał na to wystarczającej kwoty pieniędzy. Za obietnice prezesa Kaczyńskiego, sławetną „piątkę”, płacą samorządy.
Poznaniacy zyskają na obniżonym podatku PIT, zerowym podatku dla młodych. A jak to wpłynie na budżet Poznania?
W tym roku przychody miasta z PIT-u maleją o 43 miliony złotych, w przyszłym będzie to o 175 milionów złotych mniej w stosunku do tego, co mielibyśmy bez tych zmian. Jeżeli pewna grupa osób została zwolniona z podatku, to pieniądze zostaną w ich kieszeniach. Wydadzą je na konsumpcję. W ten sposób rząd w pewnym stopniu zrekompensuje sobie ten ubytek większymi wpływami z VAT-u, czyli z tych 175 milionów złotych odzyska 23 procent. Samorządy nie dostaną żadnej rekompensaty z tytułu utraty części PIT-u. Przygotowując budżet na przyszły rok, stanęliśmy przed trudnym wyzwaniem ograniczenia wydatków bieżących przy zachowaniu jakości zadań, które realizujemy. Musimy zadbać, by osoby pracujące w urzędzie godnie zarabiały, a z drugiej strony o to, by nie utracić środków unijnych na inwestycje. Skala zaplanowanych projektów jest ogromna, obejmują one te duże zadania, jak i tysiące drobnych, równie ważnych dla mieszkańców. Zwracam uwagę na jeden istotny fakt: gdy 2014 roku obejmowałem urząd prezydenta Poznania, zadłużenie miasta stanowiło 58 procent budżetu, a w 2020 roku, przy takiej skali inwestycji, będzie wynosiło 50 procent.
Miasto inwestuje z rozmachem
Ile Poznań przewidział na inwestycje w przyszły roku?
1,2 mld złotych.
Czy uda się zrealizować ten ambitny plan?
Mamy nowy zarząd Poznańskich Inwestycji Miejskich, z prezes Justyną Litką i wiceprezesami – Marcinem Gołkiem i Grzegorzem Bubulą. Proszę zobaczyć, jak sprawnie spółka realizuje różne inwestycje. Najwięcej jest tych komunikacyjnych – tramwaj na Naramowice, remont kolejnego fragmentu ulicy Święty Marcin, przebudowa torowiska na Wierzbięcicach. Wkrótce oddamy przebudowany plac Kolegiacki i przystąpimy do modernizacji Starego Rynku. Te przedsięwzięcia są impulsem dla inwestycji sektora prywatnego. W ciągu dwóch lat Orpea zrealizuje projekt przy Szkolnej, Vastint zrewitalizuje Starą Rzeźnię, która może być jeszcze lepszym projektem niż Stary Browar i stać się ikoną Poznania. We współpracy z innymi samorządami inwestujemy w Poznańską Kolej Metropolitalną, węzeł Grunwaldzka czy w PKS.
Jakie inwestycje są dla Pana priorytetowe?
Dla mnie ważne jest między innymi przywrócenie blasku wizytówek miasta, jak Stary Rynek, ale w powiązaniu z placem Kolegiackim i inwestycją przy Szkolnej. Priorytetem jest też Dworzec Poznań Główny.
Czy poznańskie władze mają wpływ na to, co stanie z dworcem?
- To zależy od sposobu działania miasta w tej sprawie. Jestem w stałym kontakcie z minister Jadwigą Emilewicz. Wreszcie mam po tamtej stronie konkretnego partnera, który - jak coś mówi - to dotrzymuje słowa, a nie snuje plany i urządza konferencje, ale nic z tego wynika. A minister Emilewicz pokazuje, że potrafi działać. Wkrótce dojdzie do spotkania zarządu PKP z miejskim konserwatorem zabytków. Zadeklarowałem, że - jeżeli kwoty planowane przez rząd na modernizację dworca są niewystarczające - to widzę pole do współpracy. Dworzec nie może być samotną wyspą, musi być powiązany z komunikacją autobusową, tramwajową i PKS. Poza tym na mniejszych stacjach trzeba stworzyć węzły przesiadkowe, ponieważ kluczem do przyszłości jest łączenie różnych form transportu. Mieszkaniec podpoznańskiej gminy może dojechać do stacji autem, tam wsiąść do pociągu, a po centrum miasta dalej poruszać się rowerem, tramwajem czy hulajnogą. Ważne, by czas dojazdu był krótki i by mieszkańcy mieli alternatywę dla samochodów, które już nie mieszczą się w Poznaniu. Istotnym projektem dla poznaniaków i nie tylko jest budowa szpitala klinicznego przy Przybyszewskiego. Warunki, w jakich pracują lekarze, pielęgniarki, w których przebywają tam pacjenci, są skandaliczne. Szpitale na Długiej, czy Przybyszewskiego nie były budowane z myślą o medycynie XXI wieku. Mieszkańcom należy się nowoczesna placówka.
Co może zrobić miasto w przypadku szpitala przy Przybyszewskiego?
Jestem w stałym kontakcie z rektorem Uniwersytetu Medycznego. Minister Emilewicz zabiega, by szpital został rozbudowany ze środków rządowych, a po naszej stronie jest przeprowadzenie konsultacji, by nie eskalować emocji związanych z tą inwestycją. Musimy też zadbać o dogodne skomunikowane tej placówki.
A inne kluczowe inwestycje?
To także te, które wiążą się z poznańską tożsamością, historią i architekturą. Np. Arena - po modernizacji będzie spełniała funkcję hali widowiskowo-sportowej na 7-9 tysięcy miejsc. To również wspomniana już rewitalizacja Starej Rzeźni. Cieszą mnie inwestycje sektora prywatnego. Bridgestone inwestuje tu miliard złotych, Lisner - kilkaset milionów. No i Volkswagen, który cały czas się rozwija. Do tego dochodzą inwestycje w sektorze usług nowoczesnych - tutaj mamy największy wzrost spośród polskich miast - o 100 procent za mojej prezydentury.
1,2 miliarda złotych robi wrażenie. Czy miasto jest w stanie zrealizować tak ambitny plan inwestycyjny?
W tym roku z miliarda złotych zaplanowanych na inwestycje zrealizujemy pewnie około 800 milionów, bo takie są uwarunkowania na rynku usług budowlanych, ale te zainwestowane setki milionów złotych mieszkańcy widzą. W przyszłym roku zamierzamy wydać na inwestycje 1,2 miliarda złotych. To ambitny plan, a jego wykonanie zależy też od polityki rządu. Nie obejmuje on jednak projektów realizowanych np. przez Aquanet czy MTP. Arenę zmodernizujemy za około 120 milionów złotych - to środki spoza budżetu.
Wyłożą je MTP…
Nie robimy tego kosztem Targów. Jest to możliwe dzięki wcześniej podjętym działaniom. Między innymi - przejmując zarządzanie reklamą zewnętrzną i wiaty przystankowe, grupa MTP zyskała możliwość dodatkowych przychodów na poziomie około 20 milionów złotych. Ten rynek się rozwija, docelowo Targi mogą liczyć na wpływy reklamowe na poziomie 40 milionów złotych, przy 20-procentowej marży. Jestem finansistą. Gdy obejmowałem urząd prezydenta, przychody MTP wynosiły 110-120 milionów przy zysku 3-4 miliony, dzisiaj przychody są na poziomie 265 milionów, a zysk – ponad 20,5 mln zł. W 2014 roku przychody Modertransu osiągały poziom 100 milionów, a zysk - może 4-5 milionów. W roku 2018 przychody tej firmy to 275 milionów, a zysk wniósł 30 milionów. Natomiast w tym roku przychody to już 400 milionów, a zysk wyniesie 50 milionów. W tym czasie wartość rynkowa spółek wzrosła o dwa miliardy złotych. Nie wykluczam, że wspólnie z minister Emilewicz, w Modertrans uda się zaangażować kapitałowo rząd.
Podwyżki cen biletów, albo cięcia liczby połączeń
Chwali się Pan rozmachem inwestycyjnym, a jednocześnie zapowiada podwyżki cen biletów. Dlaczego?
Do niedawna do komunikacji miejskiej dopłacaliśmy 220 milionów złotych, w tym roku 331 milionów. Musimy odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Czy chcemy, by flota była nowoczesna czy po mieście mają jeździć stare, wyeksploatowane tramwaje? Czy mamy kupować elektryczne, bardziej ekologiczne autobusy? Czy utrzymujemy liczbę połączeń czy zmniejszamy częstotliwość kursów? Obecnie mamy najlepszy transport publiczny w Polsce. W Łodzi 64 procent tramwajów ma powyżej 30 lat, u nas - tylko 20 procent. Ceny biletów nie były podnoszone od siedmiu lat, a w tym czasie ceny energii rosły. Jeśli mamy utrzymać standard komunikacji miejskiej, wpływy z biletów muszą pokrywać część wydatków.
O ile ceny biletów wzrosną?
Decyzja należy do radnych. Naszym celem jest, by w 2020 roku dopłata z budżetu miasta do komunikacji miejskiej wynosiła 319 milionów, przy jednoczesnym utrzymaniu inwestycji w jakość taboru. Myślę, że podwyżki cen biletów sieciowych dla tych, którzy regularnie korzystają z komunikacji miejskiej, powinny wynieść 20 procent, a w przypadku przejazdów doraźnych - 30 procent. Do rozważenia pozostaje kwestia np. biletów dla seniorów, którzy za roczny bilet płacą 50 złotych. Może zwiększymy jego cenę do 100 złotych.
Zapowiada Pan rozszerzenie Strefy Płatnego Parkowania i wzrost opłat. Ile zapłacimy za pozostawienie auta w strefie?
Celem wprowadzenia podwyżki opłat w Strefie Płatnego Parkowania jest impuls do budowy parkingów kubaturowych przez inwestorów prywatnych. Rozmawiałem z operatorami takich obiektów. Według nich, przy obowiązującej stawkach w SPP taka inwestycja po prostu się nie opłaca. Musimy też zadbać o interes mieszkańców Łazarza i Wildy. Skarżą się, że samochody z rejestracją spoza Poznania potrafią przez kilka tygodni stać i zajmować miejsce postojowe. Rozumiem przyjeżdżających do pracy do Poznania z okolicznych gmin, ale nie mogą robić tego na koszt poznaniaków. Nie możemy ponosić konsekwencji decyzji osób, które wyprowadziły się z miasta. Dajemy im alternatywę, inwestując w Poznańską Kolej Metropolitalną. W ciągu siedmiu lat liczba wjazdów aut do Poznania wzrosła ze 150 tysięcy do 300 tysięcy. Po wprowadzeniu 500 plus liczba zarejestrowanych samochodów wzrosła o 42 tysiące, a 90 proc. z nich to pojazdy ponad 10-letnie.
Czy dużo podrożeją opłaty w strefie?
Dużo. Tak, by zachęcić do korzystania z komunikacji publicznej. Już teraz ruch w centrum zmniejszył się, a po tej podwyżce będzie jeszcze mniejszy. W śródmieściu będzie się żyć zdecydowanie lepiej.
Kiedy podwyżki wejdą w życie?
Wyższe ceny biletów komunikacji miejskiej będą wprowadzone w połowie przyszłego roku. Tę podwyżkę zgramy ze wzrostem opłat w strefie.
Czy w 2020 roku miasto zrezygnuje z dopłat do miejsc w prywatnych żłobkach?
Jesteśmy za tym, aby utrzymać dotychczasową pulę pieniędzy na to zadanie. Jednak być może zmniejszymy dofinansowanie do jednego miejsca, ale dzięki temu więcej dzieci zostanie objętych wsparciem.
A na kulturę Pan dołoży?
Na tę dziedzinę planuję przeznaczyć prawie tyle samo, co w tym roku czyli tylko o milion złotych mniej. W Poznaniu nie będzie tak radykalnych zmian w finansowaniu kultury, jakie są zmuszone wprowadzić inne miasta, np. Kraków czy Wrocław. Tam cięcia są brutalne.
Miasto systemowo walczy ze smogiem, a nie zajmuje się biciem piany na Facebooku
Podczas pierwszego czytania projektu budżetu na 2020 rok, przedstawiciel Koalicji Antysmogowej mówił, że miasto wysupłało miedziaki na walkę ze smogiem. I co Pan na to?
Nie będę komentował obraźliwych wypowiedzi pana Rygielskiego, który pokazał swoje umiejętności zarządcze, gdy pracował w GOAP-ie. W krótkim czasie związek wygenerował stratę w wysokości 47 milionów złotych. Ja słucham ekspertów. Mamy poważnego partnera, pomaga nam Veolia. Dzięki tej firmie w ciągu 20 lat udało się zmniejszyć liczbę gospodarstw opalanych węglem z 55 do 13 procent. I robimy to dalej, będziemy podłączać budynki komunalne do cieplika miejskiego, zachęcać do tego właścicieli prywatnych kamienic. Musimy wyeliminować stare piece, które nie spełniają norm. Mieszkańcy i właściciele firm, którzy palą w piecach oponami, śmieciami muszą liczyć się z karami. Wystąpiłem o podwyżki mandatów za takie czyny. Będziemy eliminować z ruchu samochody, które zatruwają powietrze. Kupiliśmy policji specjalistyczny pojazd do badania emisji spalin z samochodów. Dziennie po mieście jeździ 100 śmieciarek. W następnym przetargu na odbiór odpadów wpiszemy wymóg, aby także te pojazdy spełniały wymagane normy emisji spalin. Podejmujemy systemowe działania, a nie zajmujemy się biciem piany na Facebooku. Dodam, że Poznań ma dosyć komfortową sytuację, bo jest miastem dobrze przewietrzanym, z dużą powierzchnią terenów zielonych.
Jeśli główne założenia przyszłorocznego budżetu zostaną zrealizowane, to jak zmieni się miasto?
Poznań cały czas się zmienia. Rośnie poziom życia mieszkańców. Coraz więcej ludzi o wysokich kwalifikacjach decyduje się tu zamieszkać. Dla mnie ważna jest poprawa komfortu życia mieszkańców. Wiąże się to z mobilnością, poprawą jakości powietrza czy dostępem do oferty kulturalnej. To również inwestycje miejskie, które z jednej strony powodują, że więcej osób chce tu zamieszkać, a z drugiej - są impulsem do inwestycji sektora prywatnego. Najlepszym przykładem jest Święty Marcin. Na modernizację tej ulicy przeznaczyliśmy 100 milionów złotych, w tym 50 milionów dostaliśmy z Unii. Efekt jest taki, że sektor prywatny zainwestował w tym obszarze około 200 milionów złotych. Kluczem do sukcesu miasta jest taka właśnie synergia.