Jacek Płachta: musimy patrzeć perspektywicznie
– Trzon drużyny jest niezły, ale nie możemy się opierać na tych samych ludziach, musimy stosować wymianę pokoleniową – Jacek Płachta, selekcjoner hokejowej reprezentacji Polski, podsumowuje nie tylko mistrzostwa świata dywizji 1A w Kijowie. Biało-czerwoni zajęli w nich czwarte miejsce wygrywając z Ukrainą i Węgrami oraz zdobywając punkt za przegraną dogrywkę z Kazachstanem. Poza tym ulegli Korei Południowej i Austrii, które awansowały do elity.
Generalnie występ reprezentacji w stolicy Ukrainy możemy chyba ocenić nieźle, choć dobre czwarte miejsce zaciemnia chyba porażka 0:11 w ostatnim meczu z Austrią.
Na pewno ten jeden wynik nie odzwierciedla tego, jak graliśmy w całym turnieju. Do końca byliśmy w grze o awans a ta jedna porażka postawiła nas na czwartym miejscu, ale generalnie czy 3. czy 4. to nie problem. Ogólnie zagraliśmy dobry turniej, były niezłe mecze z Kazachstanem i Węgrami, z którymi zawsze toczyliśmy ciężkie boje, ale te porażki pokazały, że do tej elity trochę nam brakuje.
Przegraliśmy z dwoma drużynami, które awansowały...
Trzeba na nasze możliwości popatrzeć realnie, bo zawsze marzymy i walczymy, ale umiejętności niestety są takie a nie inne. Ostatni mecz trochę przyćmił nasze wyniki na tych mistrzostwach, bo graliśmy i walczyliśmy ponad przeciętną. Nie mamy tyle talentu co inne drużyny, ale nadrabialiśmy braki walką i charakterem. Tym właśnie możemy konkurować z rywalami, którzy przecież na co dzień grają w mocniejszych ligach. To też plus w naszą stronę.
Minęło już kilka dni od mistrzostw świata dywizji 1A w Kijowie a pan pewnie dalej zastanawia się czy z Austrią, choć była podobna liczba strzałów i bramkowych sytuacji, przegraliśmy aż tak wysoko.
To był pojedynek o awans i wygrać chciały oba teamy. Źle weszliśmy w mecz, po 10 minutach było 0:3 i trudno było gonić. My nie jesteśmy zespołem, który dużo strzela i na pewno skuteczność to był jeden z kluczowych aspektów. Bardzo dobrze wyglądaliśmy w grze 5 na 5, w osłabieniach tylko jednego gola straciliśmy. Ale nie mamy takiego jednego czy dwóch zawodników od strzelania goli, więc musimy bazować na dobrej defensywie. W niektórych meczach zabrakło bramek, potrzebujemy zbyt wielu okazji by coś strzelić. Sześć bramek na tym turnieju strzeliło nam trzech napastników i dwóch obrońców.
Brakowało nam też kilku graczy. Na nieobecność Dronii i Borzęckiego nie było wpływu, bo do połowy mistrzostw rywalizowali jeszcze w finale DEL2. Ale już brak takich nazwisk jak Cichy, Rzeszutko czy Łyszczarczyk komentowano bardzo szeroko.
Bronię swoich decyzji, bo zagraliśmy dobry turniej. To był trzeci rok mojej pracy, trzecie mistrzostwa i znów było trzech czy czterech debiutantów.
Trzon drużyny jest niezły, ale cały czas wprowadzamy do kadry nowych zawodników. Nie możemy się opierać na tych samych ludziach, musimy stosować wymianę pokoleniową. Mówimy o awansie, ale musimy też popatrzeć perspektywicznie.
Niektórzy już typują pana następców a nikt nie pyta o pomysł na pracę z reprezentacją Jacka Płachty. Więc spytam?
Patrząc na to gdzie gramy, to robimy naprawdę niemal maksimum. Lada dzień spotkamy się z prezesem Dawidem Chwałką, przeanalizujemy mistrzostwa na Ukrainie i te całe trzy lata. Na pewno razem podejmiemy dobrą decyzję dla polskiego hokeja. Za niecały rok jest następny turniej i musimy się zastanowić: po co tam jedziemy. Przecież za rywali będziemy mieć Kazachów i Węgrów, z którymi zawsze gra się ciężko oraz beniaminka z Wielkiej Brytanii. Do tego dwa zespoły, które spadną z elity. Dlatego na razie wielkich planów nie robię. Wszyscy musimy wszyscy trochę odpocząć, bo choć te mistrzostwa były w sumie pozytywne to ich zakończenie rzuca niezbyt dobry obraz na nasz zespół. Taki mecz jak z Austrią nie powinien się zdarzyć, ale tego już niestety nie odwrócimy.
Zaskoczył pana awans Austrii i Korei?
Na tych mistrzostwach nigdy nie wiadomo co cię czeka. Potwierdzają to wszyscy trenerzy z dywizji 1A. Głównym faworytem był Kazachstan i tam jest teraz największe rozczarowanie. Koreańczycy nie byli wymienieni w gronie faworytów, ale mówiłem od roku, że zrobili ogromy postęp. Zresztą układ tabeli był taki, że po dwóch kolejkach jeszcze każdy mógł awansować i spaść.
W Korei występowało pięciu naturalizowanych Kanadyjczyków, stranieri nie brakowało też w innych drużynach – poza naszą. Tak słabych mamy obcokrajowców w naszej lidze z polskimi korzeniami?
Jestem zdania, że w reprezentacji zawsze powinni grać najlepsi i nie patrzę na pochodzenie. Dwa lata temu powołałem Cichego do kadry i wtedy też pytano: po co. Tak już jest w Polsce. Prawdę jednak mówiąc jesteśmy w tym aspekcie mocno ograniczeni, bo mamy tylko trzech graczy, którzy mogą być brani pod uwagę (Cichy, Szczechura, Murray), brakuje pola manewru. Nikomu jednak nie zamykam drogi do reprezentacji.
Ale przecież Cichy grał w Mińsku, w turnieju kwalifikacji olimpijskich...
Nie chciałem tego komentować, ale skoro pan naciska.
Jeżeli zawodnik jest powołany na zgrupowanie a nie pojawia się na nim, nic nie mówi i dopiero po 3-4 dniach dostaję od niego SMS-a, że jest zmęczony i poobijany, to nie jestem do końca przekonany, czy on chce reprezentować nasz kraj.
Jaki plany na urlop? Pewnie wybierze się pan na mistrzostwa świata elity, które ma pan tak niedaleko domu (selekcjoner mieszka w niemieckim Villingen-Schwenningen – przyp. red. ), w Kolonii i Paryżu.
Kilka meczów chcę zobaczyć na żywo. To marzenie każdego trenera i hokeisty, żeby tam kiedyś zagrać. Dlatego robimy wszystko, żeby to się spełniło.