Jacenty Jędrusik, czyli co by było, gdyby nie ten cholerny książę Fiołek [LINIA CZASU, DŹWIĘKI]
Pstrykaj, pstrykaj jak najwięcej, przecież tylko te zdjęcia po nas zostaną, powiedział kiedyś Jacenty Jędrusik do teatralnego fotografa. Teraz, dwa lata po śmierci aktora, do jego widzów i przyjaciół trafia także książka mu poświęcona.
W piątek, 7 czerwca 2013 roku Jacenty Jędrusik był, jak zwykle w teatrze – rano na próbie do spektaklu „Frank V” (premiera zaplanowana była na wrzesień, tuż po wakacjach), spotkał się z dyrektorem Miłkowskim, zajrzał do gabinetu kierowniczki literackiej. Następnego dnia wieczorem grał na małej scenie, ostatni w sezonie spektakl „Filozofii po góralsku według księdza Tischnera”. Cieszył się z nadchodzących wakacji i liczył na odpoczynek po bardzo intensywnym sezonie. W niedzielę nie czuł się dobrze, ale nie myślał o lekarzu. W poniedziałek nad ranem z rozległym zawałem serca trafił do szpitala. Zmarł dwa tygodnie później, 25 czerwca. Miesiąc wcześniej, 23 maja 2013 roku, skończył 59 lat.
- Jacenty Jędrusik był niezwykle popularnym aktorem w naszym regionie. Był również popularnym człowiekiem. Miał niezwykły talent do nawiązywania kontaktów – w sklepie, w tramwaju, w kawiarni, wszędzie. Był rozpoznawalny i wywoływał u wielu ludzi radość. Każdy z tych ludzi miał swojego Jacentego, zapamiętanego ze sceny albo z sytuacji prywatnej. Miałam go i ja. I z tych różnych obrazków i opowieści próbowałam złożyć portret, nie tylko jako aktora, ale i zwykłego człowieka – kolegi, sąsiada, ojca, męża – mówi Jolanta Król, kierowniczka literacka w chorzowskim Teatrze Rozrywki, która ostatni rok z okładem pracowicie zbierała te wszystkie okruchy pamięci i układała w całość, składającą się na portret artysty. Udało się. Właśnie z maszyn drukarskich schodzi, a za kilka dni będzie miała swoją oficjalną premierę książka - „Dobrym aktorem można być wszędzie, czyli subiektywny portret Jacentego Jędrusika”.
Autorka przepytała kilkadziesiąt osób, przekopała archiwa i Teatru Rozrywki, i Teatru Śląskiego, bo z tymi dwiema scenami związany był głównie na Śląsku Jacenty. Pojechała także do Kalisza, gdzie tuż po studiach aktorskich w łódzkiej filmówce (skończył je z najlepszą lokatą na roku) w Teatrze im. Bogusławskiego, na kilka lat zakotwiczył początkujący artysta Jędrusik.
I te informacje i wspomnienia, które Jolanta Król przywiozła właśnie z Kalisza znakomicie uzupełniają portret Jacentego. Właśnie tak – Jacentego, bo tak o nim mówili nie tylko znajomi i przyjaciele, ale i widzowie. - Jedni aktorzy mają słynne nazwiska, a on ma słynne imię – pisał Krzysztof Karwat, śląski publicysta w tekście wspomnieniowym dwa lata temu.
- W Kaliszu dowiedziałam się na przykład, że Jacenty kolekcjonował płyty z włoską piosenką popularną. Miał „longpleje” Adriano Celentano, Marino Mariniego i innych – mówi Jolanta Król. Z kolei Marek Mierzwiak, dziennikarz Polskiego Radia w Katowicach przypomina inny epizod z kaliskiego okresu. - Zadzwonił do niego Juliusz Machulski, zaproponował jedną z głównych ról w „Vabanku”. Jacenty poszedł do dyrektora po zgodę na wyjazd w trakcie sezonu na plan zdjęciowy. „Ale jak pan to sobie wyobraża? Przecież w tym czasie gramy Króla Tulipana!” Jacenty grał w tej sztuce dla dzieci rolę Księcia Fiołka. Machulskiemu odmówił. Reżyser więcej nigdy już nic mu nie proponował – opowiada Mierzwiak.
Jacenty opowiedział Mierzwiakowi o tym epizodzie kilka lat temu. Miał być to przykład, jak czasami jedno wydarzenie potrafi zaważyć na całym życiu. Bo prawdopodobnie gdyby wtedy zagrał u Machulskiego, nie wracałby na Śląsk, nie przeżywał rozczarowania zawodem w połowie lat 80. ubiegłego wieku, nie zakładał sklepu „ze wszystkim” - od odzieży po porcelanę i szkło w Chorzowie Batorym, nie trafił w końcu do Teatru Rozrywki w Chorzowie (choć kilkanaście lat wcześniej, jeszcze na studiach, kiedy Danuta Baduszkowa proponowała mu angaż w Teatrze Muzycznym w Gdyni, odmówił, bo chciał „grać Hamlety”). A jak ułożyłoby się jego życie osobiste?
Wszyscy rozmówcy Jolanty Król podkreślają, jak bardzo cenił sobie rodzinę - żonę Joannę, solistkę Opery Ślaskiej i syna Filipa, dwa lata temu jeszcze ucznia liceum, obecnie studenta anglistyki na Uniwersytecie Śląskim. - To nasze życie nie było jakimś szaleńczym i barwnym bytem artystów – mówi żona Jacentego w książce. – Ciągle nie było czasu, brakowało go na odpoczynek, a co dopiero na życie towarzyskie. Zostawialiśmy przecież w naszych teatrach pół życia. Dlatego staraliśmy się sycić sobą, tym, co mamy. Ale było normalnie. Tak, jak w naszej kuchni: raz chińskie specjały, a raz żeberka w kapuście.
Jolanta Król idzie tropem Jacentego przez Kalisz, potem Teatr Śląski, Teatr Rozrywki. Pracowicie liczy i omawia role, ale także przypomina anegdoty, nagrody i brak nagród, sukcesy i gorzkie rozczarowania.
To nie jest panegiryk, ale...
- Lubimy powtarzać, że nie ma ludzi niezastąpionych. Nie wydaje mi się. Nikt nie zastąpi Jacentego, jako męża, ojca, brata czy przyjaciela. W teatrze można powierzyć jego role innym aktorom, ale to nie będą te same role – podsumowuje Jolanta Król.
15 czerwca o godz. 19, dwa lata po śmierci Jacentego Jędrusika, wybitnego śląskiego aktora, reżysera i pedagoga w Teatrze Rozrywki, z którym związany był zawodowo prawie 25 lat, odbędzie się koncert mu poświęcony. Wystąpią m.in. Wioletta Białk, Jarosław Czarnecki, Barbara Ducka, Kamil Franczak, Jacek Gros, Dominik Koralewski, Emilia Majcherczyk, Wioletta Malchar, Izabella Malik, Anna Ratajczyk, Wojciech Stolorz, Alona Szostak, Marta Tadla i Dagmara Żuchnicka.
Zaprezentowana zostanie także monografia Jacentego Jędrusika autorstwa kierowniczki literackiej Teatru Rozrywki Jolanty Król „Dobrym aktorem można być wszędzie, czyli subiektywny portret Jacentego Jędrusika” wydana przez Stowarzyszenie Miłośników Chorzowa im. Juliusza Ligonia.