Kibice nie przejmowali się kolejką do Patryka Dudka. Każdy liczył na autograf i chwilę rozmowy ze swym idolem
Co takiego jest w Falubazie, w Patryku Dudku, że stoi się w bardzo długiej kolejce, żeby zrobić wspólne zdjęcie czy wziąć autograf? - To nasza drużyna, więc naturalna rzecz - skwitował stojący na samym końcu ogonka„Leśnik”. - Byłem na pikniku przed rokiem i podobało mi się. Córka przyjechała pierwszy raz. Takie spotkania są potrzebne, bo to integracja kibiców i zawodników. Można zrobić wspólne zdjęcie, podać rękę. To ważne.
Tylko odrobinę bliżej, ale także w końcówce kolejki stał i naszej rozmowie przysłuchiwał się Edmund albo „Holta” z Chóraganu, jak nazywają go koledzy żużlowcy-amatorzy. - Jestem za podobnymi spotkaniami, bo one służą porozumieniu między kibolami i zawodnikami. To poprawia atmosferę - ocenił facet o sylwetce dżokeja. - Moim ulubionym żużlowcem jest Andrzej Huszcza, ale dopingowałem też Maciej Jaworka, świętej pamięci Andrzeja Zarzeckiego, a teraz w ich ślady idzie Patryk Dudek. Ci młodsi mogą brać przykład z naszego weterana, kapitana Piotra Protasiewicza - dodał i podkreślił, że na żużel chodzi od 34 lat i sam też jeździ. - Trenuję w Chóraganie Zielona Góra i bardzo mi się to podoba. Adrenalinka i forma oderwania od rzeczywistości. Mój pierwszy motocykl to była jawa od Andrzeja Huszczy. Od niego pochodzi także kevlar oraz kask. Ostatnio miałem dłuższą przerwę, bo przytrafiła mi się kontuzja żeber. Trzeba mieć pełną moc, żeby utrzymać rumaka. Ale życzę powodzenia naszym chłopakom, żeby zdobyli medal.
Niemal równie długie kolejki jak ta do „Duzersa” ustawiły się do wszystkich innych asów Falubazu. Joanna Paszta przyjechała z Żar, a zaczepiłem ją i syna, kiedy właśnie skończyli przybijać piątki z „PePe” i zmierzali ku kolejnym atrakcjom. - Czekaliśmy jakieś 10 minut i było warto. To przeżycie, zwłaszcza dla dziecka, które jest kibicem Falubazu. Jesteśmy zafascynowani tą drużyną i właśnie dla niej przyjechaliśmy do Mostek. Wystarczyło, że tata raz zaprosił nas na żużel i wystarczyło. Na torze zawodnicy muszą być twardzi, waleczni, a tutaj każdy się uśmiechnie i panuje przyjazna atmosfera.
Ja nie miałem szans na wyrwanie żużlowców z ich namiotów, ale spotkałem kilku innych ciekawych ludzi. Jednym z nich był Sławomir Dudek, którego zapytałem o długość kolejki do rozdającego autografy syna. - Mogłyby to zobaczyć władze naszego klubu, żeby po sezonie nie było problemów. To świadczy jakie jest zapotrzebowanie na Patryka w Zielonej Górze - skwitował Dudek senior. - A czy do Patryka była najdłuższa kolejka? Nie wiem. Widziałem, że wszyscy są oblężeni. Fajnie, bo po to tu są. Jak co roku udana impreza.
Wśród przechadzających się fanów spotkałem także głównego sprawcę zamieszania Dariusza Marcinkiewicza, syna właściciela Portu 2000. - Fajnie i nie. Z jednej strony nasza impreza wpisała się w weekend z Falubazem i zawodnicy są w komplecie, ale z drugiej strony przełożenie meczu pokrzyżowały nam palny, bo drużyna nie zostanie z nami do końca. Żużel lubię od dziecka, z zawodnikami i klubem jesteśmy powiązani sponsoringiem, więc postanowiliśmy zrobić kiedyś ten piknik i świetnie to zadziałało.
Trudno się było nie zgodzić, kiedy kolejni kibice parkowali wśród wielkich ciężarówek i gnali na spotkanie.