Jacy są pisarze i pisarki? O pracy w wydawnictwie literackim od kuchni w rozmowie z właścicielkami Wydawnictwa Filia z Poznania
Dlaczego jedną książkę kupują setki tysięcy czytelników, a drugiej nie weźmie nawet pies z kulawą nogą? O tym opowiedziały właścicielki Wydawnictwa Filia z Poznania, siostry Maria Stefaniak i Olga Reszelska, odkrywczynie m.in. Remigiusza Mroza.
Współpracujecie m.in. z Remigiuszem Mrozem, Maksem Czornyjem, Marcelem Mossem, Barbarą Wysoczańską i Agnieszką Krawczyk. Z kim się pracuje najtrudniej, a z kim najłatwiej? Może są jakieś ciekawostki, które możecie zdradzić, a które to dotyczą pracy z pisarzami i pisarkami.
Maria Stefaniak: Relacja ta musi się przede wszystkim opierać na szacunku, zaufaniu i świadomości, że zarówno autorowi, jak i wydawcy zależy na tym samym. Obie strony inwestują czas i pieniądze. Tej relacji trzeba się oczywiście nauczyć, poznać autora, styl jego pracy z wydawcą. Nam od początku bardzo zależy na tym, by autorzy czuli, że mają z nami kontakt, jesteśmy dostępni, odpowiadamy na maile czy telefony, słuchamy. Gdy ta relacja szwankuje, gdy czujemy, że tego szacunku czy zaufania brakuje, potrafimy zrezygnować ze współpracy. Już się nam to zdarzało.
Czy wiedziałyście, zaczynając współpracę z Remigiuszem Mrozem, że odniesie on, aż tak spektakularny sukces i jego książki będą najlepiej sprzedającymi się książkami w Polsce? Co za tym osiągnięciem stoi: konsekwencja, systematyczna praca, ogromny talent, a może odpowiedni marketing? Możecie też zdementować plotki, które ciągle wracają, jakoby pisarz miał swoich ghostwritterów. Jako wydawczynie na pewno znacie jego tempo i czas pracy.
Olga Reszelska: Maile, które wysyłał do nas początkujący wtedy autor, Remigiusz Mróz, miały coś w sobie. Były konkretne i dobrze skonstruowane. Teraz, po tych dziesięciu latach wiemy, że sposób napisania wiadomości z propozycją wydawniczą bardzo dużo mówi o autorze.
Do tego oczywiście otrzymaliśmy książki z wciągającą fabułą i świetnie rozpisanymi dialogami. Między bohaterami iskrzyło, była między nimi chemia. Na takich relacjach buduje się całe serie. Wtedy, w tamtej chwili, poprowadziła nas intuicja.
Sukces, który odniósł Remigiusz jest bezprecedensowy. Składa się na niego talent, ale także ciężka praca i umiejętność odsiewania rzeczy nieważnych, od tych istotnych. Jeśli chodzi o marketing, to myślę, że zawsze graliśmy do tej samej bramki. Słuchaliśmy siebie nawzajem, staraliśmy się sobie promocyjnie pomagać i wspólnie tworzyć wizerunek fajnego, mądrego, utalentowanego faceta, który szanuje swoich czytelników i uważnie słucha, co mają do powiedzenia. To by się nie udało, gdyby Remigiusz taki po prostu nie był, zdystansowany i odporny na uderzenia tzw. wody sodowej. Co do ghostwritterów – chodziły słuchy, że siedzą oni w naszej piwnicy. Zapraszamy więc, sprawdźcie sami.
Wydawnictwo Filia jest już 10 lat na polskim rynku wydawniczym. Jaka jest wasza ocena obecnego rynku czytelniczego? Największe zalety i wady, a także, jakie są pułapki dla młodszych, jak i starszych stażem wydawnictw?
Olga Reszelska: To bardzo dynamiczny rynek, cały czas trzeba się rozwijać. Musimy śledzić nowe trendy. W dzisiejszym świecie to mody decydują o upodobaniach czytelników. Możemy się temu przeciwstawiać, ale to nic nie da. Ciekawość świata, przyglądanie się mu i nieocenianie wszystkiego bezustannie, to nasze dobre rady.
Maria Stefaniak: Bardzo ważna jest ciągła chęć rozwoju i świadomość, że zmiany są potrzebne. W tym biznesie jest tak wiele niewiadomych, że nie wystarczy umieć liczyć. Trzeba kochać książki i ryzyko. Rynek książki jest niepewny. Szalejące ceny, upadające firmy dystrybucyjne, zmieniające się warunki handlowe… To nie jest prosty biznes, bo jest bardzo nieprzewidywalny. Ważne jest „wyczucie”, tego ciężko się nauczyć. I budowanie marki wydawnictwa i zaufania klienta. Myślę, że założenie dziś wydawnictwa bez dużego wsparcia finansowego i doświadczenia to wielkie ryzyko.
Macie dryg do odkrywania i kreowania gwiazd literatury popularnej. Jak się Wam udaje odnaleźć pisarza lub pisarkę, z tym „czymś”, co później porywa polskich czytelników?
Maria Stefaniak: Przeglądamy setki propozycji wydawniczych. To właśnie wśród nich znaleźliśmy nasze największe bestsellery. To wiele zarwanych nocy. Do każdej książki podchodzimy indywidualnie. Nie wybieramy ich przypadkowo. Zanim podejmiemy decyzje, musi ona zachwycić kilka osób w redakcji i musimy już mieć w głowach na nią pomysł. Nie boimy się debiutów. Potrafimy zainwestować ogromne pieniądze, gdy sami jesteśmy przekonani, że książka odniesie sukces. Uwielbiam ten moment w tej pracy, gdy odnajdziemy taką perłę. A gdy jeszcze pnie się na listach bestsellerów, to czuję największą radość i satysfakcję.
Debiutancką powieść Barbary Wysoczańskiej pt. „Narzeczona Nazisty” w niespełna rok sprzedaliście w blisko 100 tys. egzemplarzy. Co musi mieć w sobie książka, żeby dobrze się sprzedawała? Jaki jest przepis na udany debiut? Czy w ogóle taki istnieje?
Olga Reszelska: Dobra powieść pochłania czytelnika, nie pozwala mu o sobie zapomnieć. Proponuje mu historię, która wzbogaci jego wyobraźnię. Jeśli przy tym zaserwuje mu kawał porządnej i interesującej wiedzy np. historycznej, mamy przepis na sukces. Taką książkę napisała Basia. To proza napisana pięknym językiem, prowadząca czytelnika przez fascynującą, wojenną opowieść, z dużą dozą czułości i uwagi.
Czy do twórców i twórczyń trzeba mieć ogrom cierpliwość, czy raczej współpraca z nimi odbywa się bezproblemowo, a oni dbają o nałożone deadline’y?
Olga Reszelska: Tak jak zwykle w życiu bywa, najlepsze są związki partnerskie, oparte na zaufaniu i wzajemnym szacunku. Takie układy sprawdzają się najlepiej także w relacji autor – wydawca. Co do reszty, to rzeczywiście, cierpliwość jest jedną z bardziej pożądanych cech.
To jak jest naprawdę: czy pisarz może pisać wedle natchnienia, czy musi się trzymać terminów na oddanie konkretnych rozdziałów?
Maria Stefaniak: Natchnienie natchnieniem, ale to przede wszystkim czasochłonna praca. Bo przecież to duża odpowiedzialność i szacunek wobec czytelnika, który wydaje (szczególnie teraz) niemałe pieniądze, by przeczytać coś wartościowego. Oczywiście wszyscy musimy się dostosować do planów wydawniczych i dystrybucyjnych, zgłosić książkę z wyprzedzeniem, trzymać się terminów. Ale książka jest najważniejsza i czasem lepiej trochę poczekać, niż wydać niedopracowaną powieść.
Chcecie być przeciwieństwem typowo korporacyjnych wydawnictw. Jak to osiągnąć, jednocześnie dbając o ciągły rozwój firmy?
Maria Stefaniak: Od początku chciałyśmy, by nasze wydawnictwo nie było korporacją. Dla nas bardzo ważne są relacje w pracy. By wszyscy, z którymi pracujemy, czuli się u nas dobrze. Dlatego pracujemy w domu, a nie w wieżowcu. Właśnie przenosimy się do dużej willi na obrzeżach miasta z widokiem na jezioro. Często ktoś przychodzi do pracy z psem, kręcą się koty, gotujemy i przynosimy ciasta. W zespole jest siła. Mamy tyle pomysłów, rozwijamy nowe imprinty i też mam wielką nadzieję, że uda się nam zachować ten niekorporacyjny styl.
Jaki jest najlepszy sposób, żeby dotrzeć do świadomości czytelnika? Według najnowszego raportu Biblioteki Narodowej tylko 38 proc. Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę.
Olga Reszelska: Czytanie to jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie. Dzięki książkom przeżywamy tysiące żyć. Współczuję wszystkim, którzy tego nie doświadczają. Myślę, że to musi być praca od postaw. Konieczne jest czytanie w domu z dziećmi, a potem w szkole. Ale nie odpowiadanie z klucza na pytania zadane do fatalnie dobranych lektur szkolnych, a włączanie uczniów w rozmowy i dyskusje o świecie. Dlatego między innymi otworzyliśmy nowy imprint, wydawnictwo dziecięce, Frajdę. Chcemy zaczynać zarażać miłością do czytania od początku.
Maria Stefaniak: Czytania trzeba nauczyć od dziecka. Pokazać jakie to cudowne i ważne. Wychowywałyśmy się w domu pełnym książek. Miłości do nich nauczyli nas rodzice. I myślę, że od tego się powinno zacząć.
Jak dzielicie książki i autorów? Na sztukę wysoką i niską? Czy na pozycje popularne i niszowe? Czy macie jeszcze inny sposób kategoryzowania literatury?
Olga Reszelska: Wydaje mi się, że czasy kategoryzowania literatury się skończyły. W dobie internetu i social mediów sztuka, w tym literatura, stały się bardzo demokratyczne. Każda powieść ma szansę dotrzeć do rzeszy czytelników. Na końcu to właśnie oni zdecydują, która książka jest im najzwyczajniej w świecie potrzebna.
Maria Stefaniak: Bardzo nie lubię takiego dzielenia książek. Cudownie jest, gdy ludzie po prostu czytają.
Na zakończenie, jaki styl pisania musi posiadać debiutujący pisarz, żebyście chciały go wydać? Na co musi zwrócić uwagę, jeśli chce pisać zawodowo?
Olga Reszelska: Musi mieć talent, kochać książki i być niezwykle pracowitym. Niby nic takiego, a jednak. No i musi odpowiednio przedstawić swoją propozycję wydawniczą. Już styl napisania wiadomości do wydawcy, dużo mówi o przyszłym autorze.
Maria Stefaniak: Konieczny jest pomysł i konsekwentna praca. I trochę szczęścia jak to w życiu.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień