Jadą wężykiem i wpadają w ręce innych kierowców [infografika]
Nie tylko policja zatrzymuje pijanych. Rośnie świadomość społeczeństwa.
Droga wojewódzka nr 560 w miejscowości Strzygi koło Brodnicy. Kierowca z Warszawy zauważa dziwnie jadącego lanosa. Podejrzewa, że jego kierowca jest pijany, więc telefonuje na policję i zaraz zajeżdża drogę, zatrzymując podejrzanego bezpiecznie w zatoczce autobusowej.
Mundurowym pozostaje sprawdzenie już na miejscu obywatelskiego doniesienia. Przysłowiowy strzał w dziesiątkę, bo w organizmie 39-latka stwierdzają ponad 3 promile alkoholu. A w lanosie jechali całkiem trzeźwi jego żona i dwie córeczki: 3- i 5-letnia.
Trzeźwi kierowcy coraz częściej zatrzymują nieodpowiedzialnych uczestników ruchu. - Reagujemy na każdy sygnał związany z podejrzeniem kierowania pojazdem pod wpływem alkoholu. Przyjedziemy i sprawdzimy - zapewnia podinsp. Maciej Zdunowski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Zdarzenie w Strzygach rozegrało się we wtorkowe późne popołudnie. Pijany kierowca trafił do policyjnego aresztu, a z niego (po wytrzeźwieniu) przed oblicze prokuratora.
Już zatrzymano mu prawo jazdy, a jeszcze czeka go rozprawa sądowa i kara. Takie przestępstwo (powyżej 0,5 promila alkoholu we krwi) zagrożone jest karą ograniczenia wolności albo więzieniem do lat 2. Wymierzana jest także obligatoryjnie grzywna.
Tysiące nietrzeźwych
Takich zdarzeń, gdy zatrzymywany jest nietrzeźwy kierowca, jest mnóstwo. Także na drogach regionu.
Jak informuje Wydział Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, w tym roku (do końca października) ujawniono 5 tys. 276 nietrzeźwych (5 tys. 952 w tym samym okresie roku 2015).
Funkcjonariusze przeprowadzili ponad 698 tysięcy badań sprawdzających trzeźwość kierowców (716 tysięcy w 2015 r.).
Informuję, że...
Zdecydowanie więcej kierowców zaglądających do kieliszka zatrzymuje policja, ale obywatelskie doniesienia też (choć w ogólnej statystyce nie ma takich danych) nie są niczym dziwnym.
Takie zgłoszenie otrzymał m.in. 13 listopada ok. godz. 16.30 dyżurny golubsko-dobrzyńskiej komendy. Podejrzany jechał mercedesem z Kowalewa Pomorskiego w stronę Golubia-Dobrzynia. 51-letni mężczyzna został zatrzymany przez załogę radiowozu, a na wyświetlaczu alkotestera stwierdzono blisko 3 promile alkoholu.
Policjanci po służbie też reagują w podobnych sytuacjach. Bawiąca 11 listopada w Gąsawie koło Żnina policjantka ze Słupska zatrzymała hondę jadącą całą szerokością drogi, a następnie po chodniku.
Za kierownicą siedziała 63-letnia kobieta. W aucie czuć było woń alkoholu. Policjantka w cywilu wykręciła numer alarmowy 997 i jej umundurowani koledzy stwierdzili u podejrzanej 1,3 promila alkoholu.
Rób to z głową
Podinsp. Maciej Zdunowski, naczelnik wojewódzkiej „drogówki”, pochwala obywatelskie zatrzymania, przypominając jednak, że trzeba to zrobić w odpowiedni sposób, by w żaden sposób nie zagrozić bezpieczeństwu ruchu drogowego.
Kierowca z Warszawy, który zatrzymał lanosa w zatoczce autobusowej, zrobił to modelowo. Najlepiej jednak po prostu wezwać telefonicznie policję, podając dane identyfikujące pojazd i trasę jego przejazdu.
Naczelnik przypomina, że alkohol osłabia percepcję i reakcje człowieka, co ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa. Zwłaszcza teraz, gdy warunki atmosferyczne i szybko zapadający zmrok nie sprzyjają bezpiecznej jeździe.
- Wyobraźmy sobie jak trudno jest teraz prowadzić auto wieczorem, podczas padającego deszczu, jak późno zauważa się przechodzącego przez jezdnię ubranego w ciemną odzież pieszego. Po kilku głębszych reakcje się spowalniają, więc o tragedię na drodze nie jest trudno - przestrzega oficer policji.
Profesor Artur Mezglewski z Uniwersytetu Opolskiego, prezes stowarzyszenia „Prawo na Drodze”, pochwala obywatelskie zatrzymania nietrzeźwych, gani natomiast rutynowe policyjne kontrole trzeźwości, gdy sprawdza się wszystkich jak leci.
- Jeśli widzimy słaniającego się na nogach człowieka, który chce wsiąść do auta, ten musi mieć mocno powyżej promila, może nawet dwa. A to już oznacza, że widzi podwójnie i stanowi poważne zagrożenie na drodze dla innych i dla siebie - stwierdza profesor.