Jajowata piłka coś w sobie ma. Już wkrótce przekonamy się o tym w Gorzowie!
- To sport, który sprawia wiele radości. Skoro jest we Wrocławiu, Gdańsku, czy w Szczecinie, to dlaczego nie u nas? - pyta rugbista Adam Tobolski.
Skąd pomysł, żeby w Gorzowie zacząć grać w rugby?
Jestem związany z tym sportem od wielu lat. Najpierw jako zawodnik w Kaskadzie Szczecin, a następnie jej prezesem. Rugby staje się też coraz bardziej popularną dyscypliną w Polsce. Z każdym rokiem w naszym kraju powstają nowe kluby, a ludzie chętnie garną się do gry jajowatą piłką. W województwie lubuskim działają już drużyny w Zielonej Górze czy też w Krośnie Odrzańskim. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości zacznie też funkcjonować w Gorzowie, o co się staram, odkąd tu przyjechałem.
Jednak u nas jest już futbol amerykański. Myślisz, że udałoby się pogodzić dwie dość podobne do siebie dyscypliny?
Ja grałem i rugby, i w futbol, ale wybrałem to pierwsze. Wbrew pozorom dyscypliny różnią się na tyle, że w Gorzowie powinno znaleźć się miejsce dla jednej i drugiej. Tak się dzieje w wielu miastach.
To sport dla ludzi myślących. Jest w nim sporo zasad
Co takiego jest w rugby, że miałoby przyciągać?
To sport dla ludzi myślących. Jest w nim sporo zasad, w tym i takie, które ograniczają kontakt fizyczny. Po to, by była to bezpieczna dyscyplina. To nie jest tak, że z każdego meczu wraca się do domu z siniakami czy powybijanymi zębami. Ja przez sześć lat uprawiania rugby miałem jedynie raz skręconą kostkę. Nie jest to też wyłącznie sport męski, są też ligi żeńskie. Przed kobietami także nie zamykamy drzwi.
Dla dzieci też są one otwarte?
Dla dzieci jest promowana w Polsce rugby TAG, w której wykluczone są elementy kontaktu fizycznego. Fajnie byłoby, gdyby pojawiło się zainteresowanie wśród gorzowskich szkół tym programem. Ludzie muszą poznać tę dyscyplinę, po to, by nie kojarzyła się im z brutalnością.
Skoro gramy w rugby, to musimy niszczyć boisko. A tak nie jest!
Kiedy zobaczymy was w akcji?
Czekamy na informację z urzędu miasta odnośnie wpisu do rejestru stowarzyszeń kultury fizycznej. Jak tylko otrzymamy ten wpis, to pójdziemy do urzędu skarbowego (to kolejny etap rejestracji - dop. red.) i zaczniemy się organizować. Wtedy ruszymy m.in. z rekrutacją i treningami.
Podobno mógłby je poprowadzić pewien Brytyjczyk spod Międzyrzecza...
Sam się do nas zgłosił i zaproponował pomoc. Przez 30 lat był zawodnikiem, a przez 10 - trenerem (rugbyści na razie nie chcą ujawniać nazwiska trenera - dop. red.).
Na waszej drodze nie brakuje też przeszkód.
Niestety, spotykamy się z tymi samymi przeświadczeniami co w innych miastach - skoro gramy w rugby, to musimy niszczyć boisko. A tak nie jest!
Alan Rogalski