Jak być krajem bogatym, zasobnym i silnym
Wszystko co niemieckie z wyjątkiem limuzyn jest dla rządzących podejrzane i kojarzy się z piątą kolumną. Ale w swych gabinetach marzą, by rządzić takim krajem jaki mają nasi zachodni sąsiedzi, z którym liczą się na całym świecie. Reszta śni o niemieckim dobrobycie, albo chociaż o chemii gospodarczej Made in Germany. Czy spełnią się kiedyś życzenia jednych i drugich? Choć nie jesteśmy od Niemców ani głupsi, ani mniej zaradni czy pracowici, to przy aktualnej naszej mentalności jest to nierealne.
Niemcy zbudowali swoją gospodarczą potęgę na prywatnych firmach, które wspomagało państwo i nadal to robi. My tkwimy mentalnie w PRL - tylko to co państwowe jest godne szacunku.
Według strategii wicepremiera Morawieckiego, to politycy mają decydować w jakich branżach prywatni inwestorzy, firmy będą inwestować i tworzyć nowe, zaawansowane technologie i produkty, które podbiją świat. Odwrotnie niż w Niemczech, gdzie to przedsiębiorcy wskazują, w które branże zainwestują, a politycy im w tym pomagają. By potem jeździć po świecie i namawiać zagranicznych kontrahentów na zakup produktów niemieckich, prywatnych firm.
Nasi politycy kontaktów z przedstawicielami rodzimego prywatnego biznesu unikają jak diabeł święconej wody. Jakby odziedziczyli uraz po swoich przodkach z PRL. Wtedy i obecnie pomoc rodakom w budowaniu ich firm uważa się za podejrzane. Odwrotnie niż w Niemczech, gdzie każdy polityk, promowanie i pomoc prywatnemu biznesowi uważa za swój obowiązek.
Wszyscy wiedzą, że wielkiej firmy nie można zbudować bez wsparcia państwa i kontraktów z nim. Dlatego wszyscy wspierają swoich, a nie obcych. Tylko nie my.
Prawie każde przejęcie państwowej firmy, przez Polaka to podejrzana transakcja, godna uwagi prokuratury. Gdy kupuje ktoś z Zachodu, nikt śledczych na niego nie nasyła. Czyli dobry Polak może to biedny Polak. W Niemczech sukces, zasobności i bogactwo to powód do dumy i zadowolenia. U nas pretekst do zawiści i pomówień.
Niemcy inwestują w badania w odnawialne źródła energii i na tym zarabiają. My w węgiel, do którego dokładamy miliardy. O tym jak ma wyglądać szkolnictwo, by nie produkować bezrobotnych, tam radzą wspólnie przedsiębiorcy, politycy i obywatele. U nas politycy - w efekcie reforma goni reformę. Na zachód od Odry stabilność prawa daje pracodawcom fundament pod rozwój firm, a pracownikom spokój. U nas prawo jest stałe, tylko co miesiąc inaczej interpretowane.
Tam istnieją silne związki przedsiębiorców i mocne branżowe związki zawodowe. potrafiące przeciwstawić się politykom i walczyć o prawa pracownika.
Chcąc dogonić Niemców zacznijmy od zmiany naszego stosunek do państwa, pracy i pieniędzy. My i politycy.