Mówi się, że Zielona Góra winiarstwem mocno stoi. Święto miasta trwa tydzień. Pytanie: czy potrafimy dbać o nasze dziedzictwo na co dzień...
- Kiedyś u nas to nie tylko było pełno terenów z winoroślami, ale i działało sporo winiarni - zauważa pan Zdzisław, który od urodzenia mieszka w Winnym Grodzie. - A teraz? Co nam zostało? Prawie nic. Trochę winorośli w okolicy Palmiarni i tyle. Winiarstwo jakoś działa, ale w okolicy: Górzykowie czy Zaborze.
- Od początku życia mieszkam na ul. Podgórnej - mówi pani Bronisława. - I pamiętam, że dawniej było w tej okolicy więcej winorośli... Teraz odtwarza się winnice przy ul. Botanicznej, w Starym Kisielinie czy na os. Malarzy. Czy to wciąż mało?_Jak rozwijamy winiarską tradycję?
W najbliższym czasie odnowy doczeka się Winne Wzgórze. Miasto planuje tutaj gruntowny remont, w tym nasadzenie całkiem nowych winorośli i postawienie tablic informacyjnych. By mieszkańcy i turyści mogli poznać historyczne szczepy, które dawniej rosły w Zielonej Górze na licznych wzgórzach i pagórkach. I choć plan rewitalizacji tego miejsca jest szczegółowy, to nie dosięga on... domku winiarza, który znajduje się na ul. Ceglanej, tuż obok Zielonogórskiej Palmiarni. A przecież to także należy do elementu dziedzictwa naszego miasta. Czy rzeczywiście umiemy więc dbać o zielonogórskie tradycje?
- Od 11 lat nie ma żadnych działań zmierzających do tego, by przeszłość miasta stała się atutem turystycznym Zielonej Góry - przekonuje Joanna Liddane z Zielonogórskiego Towarzystwa Upiększania Miasta. - Miasto powinno dbać o zabytki, przypominające o przeszłości winiarskiej naszego regionu. Domek winiarza jest przykładem na to, że władze nie mają planu ochrony takich miejsc. Piwnice winiarskie, świadczące o dawnej świetności lokalnej tradycji są zapomniane. A teraz, kiedy są pieniądze na rewitalizację, to nie wzięto pod uwagę głosu mieszkańców i winiarstwo pominięto. A przecież domek winiarza można by połączyć z Palmiarnią, zrobić miejsce do degustacji lokalnych win, mogliby to miejsce prowadzić winiarze albo miasto. Mógłby być to też punkt turystyczny... Dobrze, by przypominało to dawną historię Zielonej Góry i nawiązywało do idei miasta-ogrodu.
- Miasto dołoży do remontu domku i co dalej? - zastanawia się pan Zbigniew. - To trzeba będzie utrzymać. A nie wiem, czy miejsce jest na tyle ciekawe, by przyciągnąć tłumy.
- A ja jestem za tym, byśmy dbali o lokalne tradycje winiarskie i myślę, że powinniśmy dosadzać w naszym mieście winorośle - mówi zielonogórzanka, Maria Tomaszewska. - Mam nadzieję, że doczekam się tych kaskad na Winnym Wzgórzu i ono wreszcie też nam wypięknieje. Ale wraz z nowymi nasadzeniami musi się zmienić nasze myślenie. Bo co z tego, że zasadzimy rośliny, kiedy inni nie potrafią dbać o wspólne dobro. I tylko wyrywają sadzonki, śmiecą. Dbajmy więc o lokalną tradycję, ale z głową!
Dbanie o przyszłość dosadzanych na Wzgórzu Winnym winorośli jest też tematem poruszanym w środowisku winiarzy.
Wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk w rozmowie zapewnił nas, że całkiem nowe winorośla, które znajdą się tuż przy Palmiarni, będą miały należytą opiekę. Dlaczego miasto zdecydowało się w ramach rewitalizacji nasadzić całkiem nowe winorośla? By przybliżyć mieszkańcom i turystom historyczne dla miasta odmiany, by wizyta przy Palmiarni mogła być ciekawą lekcją o przeszłości Winnego Grodu.
Jednak modernizacja Wzgórza Winnego nie objęła domku winiarza, który, według niektórych, ma również znaczenie dla winiarskiej tradycji miasta.
- Kiedy przygotowywano wniosek o rewitalizację, nie było mowy o domku winiarza jako ważnym jego elemencie - wyjaśnia wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk. - Dlatego nie został on ujęty. Później niektórzy uznali, że warto byłoby go jednak odnowić. Ale wtedy już nie można było uwzględnić go w planach rewitalizacji.
- Zwróciłem się z Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej z prośbą o wycenę prac zabezpieczających ten domek - mówi radny Marcin Pabierowski (PO). Priorytetem jest wymiana dachu, która kosztowałaby 50 tys. zł. Kolejnym kosztem jest uporządkowanie wnętrza budynku, w tym rozebranie zawalonego stropu czy wywiezienie gruzu, co może kosztować ok. 10 tys. zł. Zaś zadbanie o teren wokół budynku to kolejne 15 tys. zł, bo wymiany wymaga chodnik, rozebrać należałoby ogrodzenie, warto dosadzić też winorośla.
- Zastosowanie w koncepcji rozwoju miasta tradycji winiarskiej nie stanowi przeszkody w rozwoju inwestycyjnym - dodaje Marcin Pabierowski. - A dom winiarza warto wyeksponować, pokazać jego historię. Moglibyśmy stworzyć np. na wzór Warszawy trasę turystyczną pn. „Szlak kulturalnych piwnic starego miasta”. Tam odrestaurowane zostały zespoły piwnic. Są zabytkowe, ale najeżone nowoczesnymi instalacjami. U nas mogłyby się w nich odbywać pokazy sztuki winiarskiej czy historia powstania winiarstwa.
- Nie przesadzajmy z tym domkiem. To rudera, w którą nie warto wpakowywać milionów złotych - dzieli się swoim zdaniem zielonogórzanin Tadeusz Wituczak. - Mamy inne miejsca winiarskie. Nie twórzmy kolejnych, bo wszystkie trzeba przecież utrzymać.
Szansą na promowanie kultury winiarskiej w regionie może być powstałe przed dwoma laty z inicjatywy marszałek Elżbiety Anny Polak Lubuskie Centrum Winiarstwa w Zaborze. To tutaj znajduje się winnica samorządowa o powierzchni 35 ha, swe uprawy ma w tym miejscu kilkunastu winiarzy. W Zaborze znajduje się też ośrodek doradztwa dla winiarzy. A centrum jest nie tylko budowanie regionalnej tożsamości, ale też rekultywacja dawnych tradycji. Ostatnio winnica wzbogaciła się o tysiące nowych sadzonek odmiany Pinot Noir i Pinot Blanc. A studenci Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Sulechowie korzystają zajęć w LCW. Bo uczelnia oferuje podyplomowe studia, na których można zdobyć wiedzę na temat uprawy i pielęgnacji winorośli.