Jak dobrze żyć? Radzi pani Maria [wideo]
Zastanawiasz się czasem jak żyć? Są na to proste recepty, którymi podzieliła się z nami Maria Wichowska ze Starego Stawu, w gminie Nowa Sól.
Co jest w życiu najważniejsze?
Własne czyny o człowieku świadczą. Pobożność jest bardzo ważna. Ja całe życie z Bogiem żyję. Ale to nie oto chodzi, żeby biegać do kościoła. Czym jest wiara? To życzenie i czynienie dobra innym ludziom. Każdy się modli, ale czy każdy wypełnia to, o czym się modli?
Serce trzeba mieć czyste. Mówi się „szanuj bliźniego swego, jak siebie samego”. Pan Bóg nie lubi jak kogoś się poniża. Ja nikomu złego słowa nie powiem.
Co mnie buduje? Radość i miłość . Jak tego nie ma, to nic innego nie jest ważne.
Dobrze się Pani trzyma. Jaką ma Pani receptę na zdrowie?
Dobrze się nie trzymam, ale się nie daję. Całe życie pracuję. Jeszcze w tym roku robiłam grządki na ogrodzie. Ogórki piękne rosły. Ma Pani ogórki? Bo jak nie, to u mnie jeszcze rosną. Można nazbierać.
Ciężko się żyło na wsi?
Mój mąż był bardzo zaradnym człowiekiem. W każdym konkursie na mleko, czy hodowlę świń i bydło miał dyplom i pierwsze miejsce. Do dzisiaj przechowuję te dokumenty. Mąż był wychwalany na całej gminie. Mieliśmy siedem krów, dużą gospodarkę. Mieliśmy dojarki. Mleko było pierwszej klasy.
Jak trafiła Pani do Starego Stawu?
Urodzona byłam na Białorusi. Naszą całą rodzinę wymordowali Ruscy. Miałam dziesięć lat jak trafiliśmy do Niemiec do niewoli. Potem wróciliśmy na Białoruś, ale okazało się, że tam Niemcy wszystko popalili, więc przyjechaliśmy tutaj. Najpierw mieszkałam w Lelechowie, a jak pobraliśmy się z moim mężem przyjechaliśmy do Starego Stawu. My oboje sieroty byliśmy. Tutaj był wolny dom. Kupiliśmy od państwa. Przez 30 lat go spłacaliśmy.
Dziękuję za rozmowę.