Jak dorabia polski student AD 2018? Bada włosy, pisze CV, wyprowadza psy
W Polsce studiuje 1,4 mln młodych osób. Większość z nich zarobkuje. Jak? Najczęściej w miejscach, w których potem wydaje pieniądze, czyli w gastronomii. Bywają jednak prace nietypowe, jak choćby... badanie włosów w marketach.
To zlecenie Olga, 21-letnia studentka filologii polskiej z Torunia, dostała z agencji pracy. Już po wstępnym szkoleniu wiedziała, że warto prowadzić dzienniczek, bo czeka ją przygoda życia. Nie pomyliła się.
Kolejka do pani doktor
- Chodziło o bezpłatne badanie włosa klientom supermarketu, zlecone przez znaną firmę kosmetyczną. A „przy okazji” - zapraszanie do zakupu odżywek - objaśnia Olga. - Badanie, które wykonywałam, polegało na pokazaniu włosa pod tysiąckrotnym powiększeniem. Używałam do tego specjalnej soczewki i tabletu. W ten sposób mogłam określić kondycję włosa, ale nie mogłam już nic powiedzieć na temat ogólnego stanu zdrowia danej osoby. Tymczasem takie oczekiwania mieli klienci...
Przed rozpoczęciem pracy Olgę ubrano w biały fartuch i podpowiedziano, że jeśli ma w domu okulary, to nie zaszkodzą. W połączeniu z masą kabli idącą od tabletu i soczewek wyglądała poważnie. Wiele osób traktowało ją jako „panią doktor od włosów” i o to pewnie zleceniodawcy chodziło.
- Bardzo często podchodziły do mnie osoby z najróżniejszymi chorobami. Były typowe choroby skóry, jak łuszczyca, raz chyba wykryłam wszy. Były też osoby z niedoczynnością tarczycy, włosami wypadającymi garściami, alergiami i atopowym zapaleniem skóry. Po pytaniach, które mi zadawały, rozumiałam, że biorą mnie za skrzyżowanie dietetyczki z dermatolożką - opowiada studentka.
Emerytki opowiadały Oldze o swoich chorobach, pielgrzymkach, popękanych piętach i łuszczącej się skórze. Gdy proponowała wizytę u lekarza, słyszała długą litanię narzekań na polskich lekarzy. „A do pani doktor to przynajmniej kolejka krótka...”.
- Do najmniej przyjemnych klientów należeli starsi, wyłysiali panowie. Rozumieli dobrze, że nie mają już co badać, ale uporczywie nalegali. Nikt mnie nie uczył, co robić z klientami, którzy nie mają zamiaru nic kupić i tylko szukają towarzystwa na wieczór - kończy torunianka.
Za każdą godzinę pracy Oldze zapłacono 15 zł na rękę. Zainwestować musiała w jednorazowe rękawiczki, bo, o dziwo - o tym agencja pracy zapomniała.
Bo rodacy chcą do Norwegii...
Interesujący patent na biznes ma Marcin, 23-latek studiujący socjologię.
Przeczytaj dalszą część artykułu
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień