Jak Ewa Chodakowska motywowała rzeszowianki
Jeszcze kilka lat temu o Ewie Chodakowskiej w świecie fitnessu nikt nie słyszał. Dziś na Facebooku śledzi ją ponad 2 mln osób, a w warsztatach i wydarzeniach sportowych w całej Polsce biorą udział tysiące kobiet.
I choć prezentowane przez nią ćwiczenia śmiało mogą wykonywać także mężczyźni, to właśnie dla pań stała się największą inspiracją. Kobiety w całej Polsce, bez względu na wiek, kupują wydawane przez nią gazety, płyty z treningami, opracowania diet. Na czym polega ten niecodzienny sukces? Postanowiłam przekonać się o tym na własnej skórze, biorąc udział w warsztatach z guru fitnessu, które w ubiegłą sobotę odbyły się w Rzeszowie.
Stęskniłam się za Podkarpaciem
Z Chodakowską nigdy nie ćwiczyłam, ale obaw, że nie dam rady, nie miałam. Od dziecka jestem aktywna. Taniec, potem narty, w końcu różne formy fitnessu: od zumby przez cycling, po elementy cross fitu. Lubię i potrafię dać sobie wycisk. Ale to, co zobaczyłam, wchodząc na salę Zespołu Szkół Elektronicznych w Rzeszowie, mnie zaskoczyło.
300 ubranych w ciuchy sportowe z najnowszych kolekcji pań czeka na wejście na scenę tej, która ma zagrzewać ich do walki o piękną sylwetkę.
- Rzeszów, jesteście tu? Znacie wyzwanie na dziś? Wyjść stąd o własnych siłach! - zagrzewa tłum Ewa Chodakowska, wywołując żywiołowe okrzyki rzeszowianek. - Jak wy pięknie wyglądacie! Stęskniłam się za Podkarpaciem, przecież to moje rodzinne strony - mówi pochodząca z Sanoka trenerka, po czym zaczyna prowadzić rozgrzewkę.
Trening główny składa się z kilku części: wzmacniającej mięśnie oraz tzw. cardio. W skład każdej częsci wchodzą 2-3 ćwiczenia powtarzane w kilku seriach. Wypady z wysokiem, squady, burpess, bieg w podporze, a wszystko w dość dynamicznym, choć jeszcze nie morderczym tempie. Myślę sobie: „O co tyle krzyku, przecież to nic innego niż to, co zalecają trenerzy niemal w każdym klubie fitness”. Rozglądam się, żeby sprawdzić, jak radzą sobie inne panie. I widzę zaciśnięte zęby, grymasy cierpienia na twarzy, rozgrzane do czerwoności policzki.
- Myślałam, że mam lepszą kondycję - słyszę od koleżanki obok.
Kiedy część dziewczyn zaczyna już odpuszczać, ze sceny słychać głos Ewy Chodakowskiej: - Twój trening zaczyna się dopiero teraz, nie odpuszczaj!
Trenerka schodzi ze sceny, przeciska się pomiędzy ćwiczącymi, żeby dodać motywacji również ćwiczącym w ostatnich rzędach. Kiedy znów słyszę: „Twoje ciało może więcej”, zdaję sobie sprawę, że ten trening jest bardzo spersonalizowany. W tym sensie, że Chodakowska prowadzi z tłumem dialog, trafiając do każdego z osobna. Wydaje mi się, że mówi właśnie do mnie.
Trening ma zmienić wasze życie
Kiedy kończy się część treningowa i zaczyna mowa motywacyjna, z których Chodakowska jest znana, zaczynam rozumieć, za co pokochały ją miliony Polek. Mówi w prosty sposób, czasami nawet banalnie. Ale koncentruje się na pozytywach, dodaje wiary w to, że wszystko jest możliwe, że każda może być tak szczęśliwa i spełniona w życiu, jak ona. A co najważniejsze - w jej ustach brzmi to wiarygodnie.
- Trening nie służy temu, żeby wcisnąć was w rozmiar xs, wypracować płaski brzuch albo jędrne pośladki. Trening to narzędzie do wprowadzania zmian w nasze życie, a każdy, kto jest aktywny fizycznie, te zmiany czuje - mówi do tłumu Chodakowska. - Mam nadzieję, że właśnie na tych zmianach się koncentrujecie, a trening nie jest tylko sezonowym zrywem, ale czymś, co będzie towarzyszyć wam na zawsze. Chciałabym, żeby każda z was złożyła sobie obietnicę, że ta motywacja, z którą przyszłyście tutaj, zostanie przełożona na jakieś działanie.
Zdaniem trenerki, każdy urodził się z potencjałem, który powinien wykorzystać, a także z talentem, z którego ma czerpać.
- Chciałabym, żeby każda z was skupiła się na jakimś konkretnym celu lub marzeniu, które będzie krok po kroku realizować. Dzięki treningowi macie więcej siły, wasza samoakceptacja, poczucie własnej wartości i pewność siebie idą w górę. Na macie zdajecie sobie sprawę z tego, że niemożliwe nie istnieje, bo pokonujecie słabości. Dlatego nie bójcie zawalczyć o wasze marzenia, ryzyko w życiu jest potrzebne, a zmiany powinny nas dopingować, a nie przerażać. Żyjcie tak, żebyście nie chciały być nikim innym.
O tym, jaką rolę odegrała Chodakowska w ich życiu, opowiadają mi dwie siostry: 32-letnia Ola i 28-letnia Karolina z Rzeszowa. Zaczęły trenować wspólnie w lutym 2016 r., kiedy Ola urodziła córeczkę Maję. Każda ćwiczyła we własnym domu, o ustalonej godzinie. Wspólnie się motywowały i zdawały relację z przebiegu treningu.
- Pisałyśmy do siebie na czacie, co nas najbardziej boli, jakie ćwiczenia były najgorsze, a które poszły łatwiej. I dziś widzimy, jaki ogromny postęp zrobiłyśmy, bo zaczynałyśmy od „Skalpela”, który teraz traktujemy jako najłatwiejszy trening, przeznaczony na słabsze dni lub jakąś fizyczną niedyspozycję - opowiada Karolina. - Najtrudniejsze było znalezienia motywacji, żeby wstać z tej symbolicznej kanapy. Moją motywacją była ulubiona spódnica, której po ciąży nie mogłam dopiąć. Wieszałam ją sobie na krześle i patrzyłam na nią podczas ćwiczeń. Tak wcieliłam w życie słowa Ewy, żeby zwizualizować swój cel - uśmiecha się Ola.
Z czasem spódnica zeszła na dalszy plan. Trening zaczął sprawiać, że czuła się lepiej, miała więcej siły na codzienne obowiązki.
- Kiedy koleżanki z pracy mówiły, że są takie zmęczone, niewyspane, że muszą do pracy, na zakupy, to dziwiłam się, w czym widzą problem, bo ja czułam, że mogę wszystko - wspomina Ola. - Z czasem z treningiem zaczęłyśmy łączyć zdrowe odżywianie, bo przez to, co jemy, nie chciałyśmy marnować wysiłku włożonego w trening.
Dziś siostry dzielą się przepisami na pożywne i zdrowe dania, wspólnie gotują i czują się jeszcze silniej z sobą związane.
- Nasza relacja bardzo się pogłębiła. Po skończonym treningu z Ewą popatrzyłyśmy na siebie, przytuliłyśmy się i po prostu się poryczałyśmy - opowiadają siostry. - W ten symboliczny sposób zamknęłyśmy rok naszej ciężkiej pracy. Nad naszymi ciałami, ale i nad nami samymi.
2 miliony kumpeli na Facebooku
Pytane o to, dlaczego sposób, w jaki motywuje Chodakowska, jest tak skuteczny, odpowiadają bez namysłu: Ewa wygrywa autentycznością.
- Jest taka sama na żywo, jak pokazuje siebie na Facebooku. Jeżeli ma się podobne wartości w życiu jak ona, to trudno jej nie pokochać - opowiadają.
Społeczność, którą Chodakowska tworzy na Facebooku, jest tylko jej. Nie „wpuszcza” tam specjalistów od wizerunku, psychologów, moderatorów. Kiedy ma zły humor, albo spotkało ją coś przykrego, dzieli się tym szczerze ze swoimi fankami. Jej posty są niekiedy bardzo osobiste, bo śledzące ją kobiety traktuje jak swoje dobre kumpele. Ta emocjonalna relacja z fankami, poczucie bliskości, mimo braku bezpośredniego kontaktu sprawia, że dziewczyny nie czują się już tylko anonimowymi ćwiczącymi. W dodatku Chodakowska jest egalitarna. Można być gwiazdą telewizji i ćwiczyć z nią prywatnie, można ćwiczyć z nią w klubie, ale gdy nie stać cię na karnet, możesz kupić płytę lub odpalić trening na YouTube. W ten sposób każdy może powiedzieć, że ćwiczy z Chodakowską.
- Na fan page’u jestem praktycznie codziennie. Niezwykłych historii kobiet jest tysiące. To są kobiety wcześniej zapomniane, które uwierzyły w siebie, które zrozumiały, że mogą się realizować, że są niezależne i silne. Każda jedna metamorfoza to długa historia zmian, dlatego tak wiele znaczy to też dla mnie. Widzę, jak ważne jest to dla tych kobiet - komentowała Ewa. - To, że reagują, że poświęcają temu tyle czasu, że są zaangażowane, jest najlepszą motywacją dla mnie. Gdyby nie te reakcje, gdyby nie te przemiany, to ja pewnie dawno robiłabym coś innego, a trening byłby tylko częścią składową mojego życia, bo zawsze nią był.