Jak harcerstwo stało się przygodą życia
O tym, co robią seniorzy w harcerstwie, jak wspólne śpiewanie przy ognisku łączy pokolenia i jak przekonać nastolatka, że warto być rycerskim i ofiarnym, mówi Beata Bardzińska z Komendy Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP.
Dużo mówi się o tym, że seniorzy znikają z przestrzeni publicznej, tymczasem na złazie seniorów harcerstwa w Toruniu było ich sporo...
Prawie 400 osób z całej Polski. Ta liczba się nie zmniejsza od 26 lat, odkąd organizujemy Ogólnopolski Złaz Seniorów. Średnia wieku uczestników to ok. 65 lat. Nasz najstarszy senior ma 95 lat, w wydarzeniu uczestniczyło około 100 osób po 80. roku życia. Bardzo wielu z nich jest w harcerstwie od dzieciństwa i - jak widać - harcerzami zostają przez całe życie. O żadnym wykluczeniu seniorów nie ma mowy - wspólnie organizujemy ważne imprezy, korzystamy z ich doświadczenia, dopytujemy, doradzają nam, zajmują ważne miejsce w wewnętrznych strukturach organizacji, prowadzą zajęcia z dziećmi, z młodzieżą. To aktywni ludzie, chętnie włączają się w działania młodszych. Dzieli nas różnica pokoleń, ale harcerze umieją zrobić z niej użytek. Pamiętam, że kiedy okazało się, iż młodzi harcerze śpiewają przy ognisku inne piosenki niż seniorzy, powstał pomysł, by zorganizować spotkania, na których starsi najpierw nauczą młodych swoich piosenek, a potem odwrotnie. Liczymy się ze zdaniem seniorów, słuchamy opowieści...
Pewnie często z czasów wojny...
Zwłaszcza ci, którzy mają ok. 90 lat dużo mówią o swoich wojennych doświadczeniach. To zwykle przejmujące historie, których nie ma co szukać w podręcznikach. Opowiadają, jak tworzyli oddziały Szarych Szeregów, jak roznosili ulotki i przekazywali informacje, kobiety, a wtedy dziewczęta: co robiły jako sanitariuszki, mężczyźni, wtedy mali chłopcy: gdzie walczyli... Często przy okazji takich rozmów powołują się na książkę „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Niektórzy, jak wspominają, znali chłopców, którzy byli pierwowzorami jej bohaterów.
W harcerstwie nauczyłam się nawiązywać relacje z ludźmi, współpracować, ale i zarządzać, tu poznałam różne metody łagodzenia sporów i prowadzenia dyskusji bez narzucania innym swojego zdania
Czy dziś młodzi równie chętnie wstępują do harcerstwa? Korci ich jeszcze zdobywanie sprawności, zakładanie mundurów?
W naszym województwie mamy ponad 6 tysięcy harcerzy. Dużo, choć nie tak dużo jak kiedyś. W latach 80. było nas niemal 100 tys. Ale to były inne czasy, kiedy przynależność do harcerstwa była wielu z góry narzucona, a każdy nauczyciel był zobowiązany, by prowadzić klasę harcerską. Dziś to po prostu atrakcyjna przygoda. Dla mnie - przygoda życia. Zostałam harcerką, mając 7 lat. Przypadkiem. Zwyczajnie siedziałam po lekcjach w świetlicy. Prowadziła ją nauczycielka harcerka. Wciągnęła mnie. Zostałam. Dziś nie pamiętam już, jak wygląda życie poza harcerstwem. Moje córki zaczęły jeszcze wcześniej, bo w wieku 6 lat. Właśnie zdobyły nową sprawność - „Starsza siostra”. Uczyły się, jak opiekować się małym dzieckiem, jak je przewijać, pokazywać mu świat, bawić się z nim. Są z siebie dumne, a ja z nich. Najważniejsze, że wiedzą, że to, co osiągnęły, to tylko ich zasługa, wynik ich pracy i zaangażowania.
Sto lat temu, kiedy opracowano system zdobywania sprawności, harcerze wyprzedzili chyba swoje czasy: to dziś rynek pracy wymaga ciągłego dokształcania się, zmiany kwalifikacji...
Tego też nauczyłam się w harcerstwie: ciągłego doskonalenia się, poznawania i próbowania nowych rzeczy. Sprawności się zmieniają: dziś już nie tylko uczymy, jak przetrwać bez bieżącej wody czy jak rozpalić ogień bez zapałek. Młodzi zdobywają też takie sprawności jak informatyk, kiedy nauczą się obsługi konkretnych urządzeń czy programów. Rzeczywiście umiejętności zdobyte w harcerstwie procentują w dorosłym, także zawodowym życiu. Prowadzę własną firmę i jestem pewna, że nie byłabym w miejscu, w którym jestem, gdyby nie harcerstwo. To tu nauczyłam się nawiązywać i utrzymywać relacje z ludźmi, współpracować, ale i zarządzać, tu poznałam różne metody łagodzenia sporów i prowadzenia dyskusji bez agresji czy narzucania innym swojego zdania.
Podczas ostatniej nawałnicy zginęły dwie harcerki, uczestniczki obozu w Suszku. Burza z silnym wiatrem przyszły nagle. Jak w takich sytuacjach radzą sobie opiekunowie?
Harcerskie obozy letnie to nie są już kompletnie odcięte od cywilizacji obozowiska w całkowitej głuszy. Komendanci obozów mają telefony i ściśle przygotowane wytyczne, jak zachować się w sytuacjach kryzysowych. Sama organizuję takie obozy od 20 lat i... nie wiem, jak zachowałabym się w tak ekstremalnej sytuacji. Gdy emocje po tragedii nieco już opadły, gratulowałam komendantowi obozu, że zrobił wszystko, by ocalić pozostałe dzieci. W Suszku wypoczywało 130 harcerek i harcerzy, sytuacja była dramatyczna, gdyby nie jego zaangażowanie, poświęcenie, sprawna organizacja akcji ratunkowej, ofiar byłoby znacznie więcej. Harcerze stanęli na wysokości zadania także po nawałnicy, kiedy zobaczyliśmy skalę tragedii: zniszczone domy, zwalone drzewa, a sytuację pogarszał brak prądu, wody. Bez namysłu ruszyli z pomocą. Organizujemy zbiórki jedzenia, środków czystości, pomagamy zabezpieczyć zniszczone domy, usuwać konary, które uniemożliwiają dotarcie do poszkodowanych... Działamy.