Jak konstruktor wyścigówki został szpiegiem
30 lat temu, na moście w Berlinie, wymieniano szpiegów. M.in. za adiunkta politechniki bielskiej i szpiega CIA, Jacka Jurzaka, wracał do Polski as wywiadu Marian Zacharski
Aresztowanie dr. Jacka Jurzaka w 1983 roku tak wstrząsnęło filią Politechniki Łódzkiej w Bielsku-Białej, że do dziś współpracujący z nim naukowcy nie chcą otwarcie wracać do tamtych wspomnień. Nie chcą nawet udostępniać zdjęć, na których są razem i być kojarzeni z jego historią.
- Przesłuchania, rewizje trwały wiele miesięcy, bo bezpieka sprawdzała, czy Jurzak działał sam czy w grupie. Każdy z nas miał jakieś kłopoty, bo nie było wiadomo, czy witaliśmy się z nim przypadkowo, czy niekoniecznie - przypomina profesor Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej, w którą przekształciła się filia politechniki. Nie chce ujawniać nazwiska. - Wiem, że niektóre osoby nawet się zwolniły z uczelni, bo źle znosiły tę atmosferę podejrzeń.
Współpracował też z bezpieką
Jacek Jurzak, doktor nauk technicznych, nosił kurtki z napisami, które w siermiężnej Polsce były rzadkością, i palił Marlboro. Nie szpanował, taki miał styl - światowca. Z perspektywy czasu jego dawni koledzy mówią, że był zafascynowany kulturą zachodnią. - Sympatyczny, pogodny, świetnie opowiadał dowcipy, a przede wszystkim zakochany w motoryzacji - dodaje profesor ATH.
W latach 1972-1981 był zatrudniony właśnie w Instytucie Technologiczno-Samochodowym i pracował w gronie entuzjastów. Konstruował wyścigówki i na nich się ścigał podczas zawodów krajowych i zagranicznych w ramach obozu socjalistycznego. Wprawdzie wielkich sukcesów sportowych nie odnosił, ale trafił do podręcznika „Samochody wyścigowe PRL”. Jego konstrukcja nadwozia bolidu była nowatorska, samonośna, miała bezpieczniejszą kabinę. Nazwał zbudowany przez siebie samochód wyścigowy JJ-01.
Mieszkał w Bielsku-Białej z żoną Ireną i dwójką dzieci. Naukowo zajmował się diagnostyką silnika. Zdolny, komunikatywny, miał dobre kontakty z młodzieżą. I pewnego dnia zniknął.
- Jacek był towarzyski, koleżeński, uczynny - wymienia jego zalety Andrzej Wojciechowski, kierowca wyścigówek z Automobilklubu Śląskiego. Spotykali się na torach. - Nie wierzyłem, że został aresztowany.
Nikt nie wierzył, cała politechnika bielska zamarła. Szpiegował dla CIA? Marian Zacharski w swoje książce „Nazywam się Zacharski…” pisze, że Jacek Jurzak, urodzony 16 października 1946 roku, otrzymał od CIA zadania dotyczące rozpoznania działalności NSZZ „Solidarność” (siły związku, jego struktur, charakterystyki przywódców, „możliwości wywoływania akcji zbrojnych, sabotażu”). Oczekiwano od niego informacji o ruchach wojsk polskich i radzieckich, rozpoznania obiektów wojskowych, m.in. w Międzybrodziu Bialskim, jednostek stacjonujących w Bielsku, pytano go o profil produkcji w Zakładach Mechanicznych w Łabędach, a nawet o rolę milicji i wojska w stanie wojennym.
- Akta dostępne w IPN wskazują na to, że Jacek Jurzak współpracował także z polską bezpieką i to jeszcze w okresie swoich studiów w Krakowie - mówi dr Jan Bury z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Nie zapukał w roli bohatera
Do współpracy z CIA został zwerbowany przez Norberta Adamaschka, który w latach 70. wyjechał z Polski do RFN i przyjął obywatelstwo niemieckie. Tam nawiązał kontakt z CIA, a potem zaproponował pracę szpiega Jurzakowi. Spotkał się z nim w 1979 roku w Sozopolu w Bułgarii, potem w Czeskim Cieszynie, a następnie w kwietniu 1980 roku w Budapeszcie, gdzie uzyskał od niego pełną zgodę. Dlatego kilka miesięcy później zorganizował mu wyjazd do Salzburga i kontakt z kadrowym pracownikiem CIA. Jurzak dostał sprzęt do łączności i wynagrodzenie.
Proces był pokazowy. Za szpiegostwo na rzecz obcego państwa Jacek Jurzak został skazany w 1984 r. przez sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego na 15 lat pozbawienia wolności, ale prokurator wniósł rewizję i sąd wyższej instancji podwyższył mu karę do 25 lat. Po wymianie szpiegów na moście Glienicke w Berlinie Jurzak zamieszkał w USA. Andrzej Wojciechowski twierdzi, że dołączyła tam do niego rodzina.
Jego historia za oceanem jest mniej znana, ale motoryzacja i technika pozostały jego pasją. Pracował w ośrodkach badawczych samochodów przy produkcji nowych typów pojazdów. Zmarł w USA w 2005 roku.
Nie kontaktował się z kolegami z uczelni, nigdy do nikogo nie napisał nawet po 1989 r., kiedy ocena przeszłych zachowań nie dla wszystkich była już tak jednoznaczna. - Może miał poczucie, że za dużo kłopotów narobił swojemu środowisku akademickiemu - zastanawia się pan profesor. - W każdym razie nie zapukał do nas, na przykład, w roli bohatera.
Dlaczego poszedł na współpracę z obcym krajem? Potrzebował pieniędzy na realizację swoich motoryzacyjnych pasji? Wielce prawdopodobne. Na bielskiej uczelni silnie działała już „Solidarność”. Można więc było w inny sposób wyrażać swoje niezadowolenie. Jacek Jurzak wybrał inną drogę.