Jeśli możecie przygarnąć czworonożnego bezdomniaka, to już zapraszam na kolejną naszą akcję - 18 czerwca.
Maja ma dziewiętnaście lat, ale ukrywa swój wiek.... Patrzy bystrym oczkiem, jest ciekawska i ruchliwa, a że nie ma już ząbków.. ? No cóż - nie można mieć wszystkiego. Maja - cudowne pięć kilo słodyczy i dobroci. Jak to dobrze, że się znalazłyśmy” - napisała Katarzyna Stonawska - Pilch nowa opiekunka suczki.
Czworonożna nestorka jest jednym z pięciorga szczęśliwych bezdomniaków, które wprost z naszej akcji adopcyjnej w krakowskiej Galerii Sztuki Współczesnej „Piano Nobile”, pojechały do fantastycznych domów. Maja tydzień wcześniej trafiła do krakowskiego schroniska. Pierwszy raz była tam w 2013 roku i wtedy, już jako psia babcia, znalazła dom.
Tuż przed Wielkanocą jej opiekunka zaniemogła i została przewieziona do domu pomocy społecznej. Maja została sama w pustym mieszkaniu. Przez trzy tygodnie wyła z tęsknoty, niezmordowanie drapała w drzwi, usiłowała wydostać się na zewnątrz, chciała szukać kochanego człowieka.
Rodzina starszej pani wpadała do pozostawionej w mieszkaniu suczki dwa razy dziennie na parę minut. Zostawiali jej jedzenie, wyprowadzali na krótki spacer, w końcu pozbyli się kłopotu. Oddali Maję do schroniska.
- Na spacerach z moimi dwiema suczkami Mini i Kiką od czasu do czasu spotykałam starszą panią z Mają - mówi Katarzyna Stonowska - Pilch. - Nie zauważyłam, że obie zniknęły. Przypadkowo dowiedziałam się, że Maja jest w schronisku. Kilka dni biłam się z myślami, bałam się reakcji Kiki, która jest mieszańcem jamnika (znalazłam ją na włoskiej plaży i przywiozłam do Polski). Od pół roku nie wiadomo dlaczego na spacerze zachowuje się tak jakby chciała pożreć każdego psa bez względu na wiek, płeć, wielkość.
Bała się, że Kik zrobi krzywdę Mai, która nie dość, że obca, to wejdzie na jej terytorium. Decyzję pomogła jej podjąć znajoma, która obiecała zabrać Maję do siebie w razie kłopotów z agresją Kiki.
Z galerii do galerii
Wzięliśmy Maję na naszą akcję „Kundel bury i kocury - daj im dom!” i nie mogliśmy uwierzyć, że ta odrobinka ma dziewiętnaście lat. Dziarsko truchtała po sali, witała się z psami i ludźmi. W czasie akcji ze schroniska przyszła wiadomość, że ktoś telefonował w sprawie Mai.
Beata Porębska wolontariuszka „Fundacji dla Zwierząt. Interwencje i adopcje” po krótkiej telefonicznej rozmowie z Katarzyną zawiozła suczkę do nowego domu. Mini zgodnie z oczekiwaniami opiekunki czule przyjęła nową domowniczkę, a Kika wbrew obawom nie napadła na przybysza. I Maja, bez kompleksów, od razu poczuła się jak u siebie. Jakie było przerażenie, a potem zdziwienie Katarzyny, gdy Maja jednym susem wskoczyła na jej łóżko i ułożyła się na poduszce. Kika jak na każdego porządnego jamnika przystało śpi w łóżku. O zgrozo! To również jej ulubiona poduszka, na której do tej pory sypiała. Kika wskoczyła na łóżko, zamarła w bezruchu i wpatrywała się w Maję. Wyraźnie ogłupiała, co ten kosmita tu robi?
- Czekałam w pogotowiu, żeby ochronić staruszkę przed morderczym atakiem, a tymczasem Kika odwróciła się i pokornie położyła „w nogach” łóżka - śmieje się Katarzyna. Czym, ten mikrus rozbroił konkurentkę? Spokojem? Wiekiem? Wyglądem?
Kiki i Maja mają zbliżone umaszczenie. Suczki polubiły się i śpią zgodnie również na psim posłaniu.
Katarzyna prowadzi Galerię biżuterii Ambra Stile, Maja towarzyszy jej w pracy, czuje się tu świetnie. - Aż za dobrze. W trzecim dniu zaczęła obszczekiwać gości - mówi Katarzyna i dodaje, że suczka mimo sędziwego wieku szybko się uczy. - Kilka razy powiedziałam jej „nie wolno!”. Najwyraźniej zrozumiała i na widok klientów uprzejmie milczy. Podobnie było z miską Kiki, z której zaczęła podjadać. Wiadomo, z cudzej michy lepiej smakuje. Wystarczyło, że sześć razy podniosłam ją do góry, powiedziałam „ nie wolno!”, a ona pojęła o co mi chodzi, już nie kradnie, choć tęsknym okiem spogląda w kierunku zakazanej miski. - Cztery dni po tym jak zjawiła się Maja odeszła od nas osiemnastoletnia Mini. Zmagała się z nowotworem, liczyłyśmy się z jej śmiercią, ale to niesamowite, że właśnie teraz - wspomina Katarzyna.
Maja ma dobry wzrok i słuch, jest świetnym piechurem, bardzo podobają się jej dwugodzinne spacery, w nowym domu rozkwitła.
Katarzyna zadała sobie trud i odnalazła, a potem odwiedziła poprzednią opiekunkę Mai w domu pomocy społecznej, uspokoiła starszą panią, że suczka jest w dobrych rekach. Ktoś powiedział staruszce, że jej ukochana Maja trafiła do schroniska. Dzięki Katarzynie nie zamartwia się już o los swojej ulubienicy.
Rozdzielenie starszego człowieka, który nie jest w stanie sam funkcjonować, z ukochanym czworonożnym przyjacielem to straszne przeżycie i dla człowieka i zwierzęcia. Jeśli stary, wypieszczony kot, albo pies trafia do schroniska rozpacz jest jeszcze większa.
Historia Mai jest dowodem na to, że azyl nie musi być dla psiego staruszka ostatnim adresem. Ważne, by ta wiadomość mogła dotrzeć do seniorów trafiających do domów pomocy społecznej.
To kosztuje tak niewiele wysiłku, a wiadomość, że czworonożny przyjaciel na ostanie lata znalazł u dobrych ludzi ciepły kąt wiele znaczy dla starszego, zrozpaczonego człowieka.
Duszek z gazety
Agnieszka Witkowska przyszła do galerii mamą. Panie były zdecydowane przygarnąć Duszka. Przeczytały o nim i o akcji w „Krakowskiej”. Już wcześniej kilka razy wybierały się do nas , ale zawsze coś krzyżowało im plany. Panie gotowe adoptować Duszka są, a psa nie ma. Jak pech to pech.
Wolontariuszki odpowiednio wcześnie pojechały po niego do domu tymczasowego Krzyszkowicach, ale niedaleko celu podróży zobaczyły na drodze potrąconego kota. Zebrały go z drogi i zawiozły do jednej z krakowskich lecznic. Niestety, nie udało się go uratować. Wolontariuszki jeszcze raz wyruszyły do Krzyszkowic. Duszek z dwugodzinnym opóźnieniem przyjechał do „Piano Nobile” . Przyszłe opiekunki psa, czekały, wiedząc, że wolontariuszki ratują umierające zwierzę. W końcu doczekały się.
Rozmawiałam z nimi kilka dni później, zgodnie przyznały, „to jest nasz dobry Duszek”. Część nocy przesypia w pokoju córki, potem idzie do mamy, sprawiedliwie obdziela domowników swoją obecnością, pilnuje, żeby nikt nie czuł się samotny.
On, tak jak Maja, został zabrany ze schroniska. Po śmierci opiekuna zaopiekowali się nim wolontariusze Małopolskiej Organizacji na Rzecz Natury. Siedmioletni psiak w domu tymczasowym czekał na swojego człowieka, którym okazała się Agnieszka Witkowska. To wielka radość, że doprowadziliśmy do tego spotkania.
Powroty
Czasem jest tak, że mamy wątpliwości czy osoba, która chce przygarnąć psa lub kota zaopiekuje się nim odpowiedzialnie. To są nieprzyjemne sytuacje, zdarza się, że komuś odmawiamy. Trudno. Wszak to nie zabawki, a o istoty czujące, które doświadczyły wiele złego, a my za nie odpowiadamy i chcemy, zapewnić im dobry los.
W czasie ostatniej akcji nie mieliśmy takich dylematów, po zwierzaki przyszli świetni ludzie, część z nich to osoby, które za pośrednictwem telewizyjnego programu „Kundel bury i kocury” kilka lat temu adoptowały psa, a kiedy po latach odszedł, wrócili do nas żeby dać szansę innemu.
- Krupek znaleziony przy drodze był z nami osiem lat - wspomina Stanisława Dyrkacz i dodaje: - Trudno zapomnieć te jego piękne brązowe oczy. Pokonał go rak, walczyliśmy do końca, ale kiedy bardzo cierpiał pozwoliliśmy mu godnie odejść.
Pani Stanisława i jej mąż Krystian tym razem przygarnęli ośmioletniego Lucka z chorą tarczycą. Kundelek w hotelu czekał dwa lata, prawdziwego domu chyba nigdy nie miał, był łańcuchowym burkiem, dopiero teraz uczy się zachowywać czystość w mieszkaniu. To nie zraża nowych opiekunów. Pokochali go, bo jest przymilny, rano przychodzi do łóżka przywitać się.
Kleo czekał w psim hotelu dwa lata. W czasie akcji w „Piano Nobile” zabrała go do siebie Jadwiga Martyna emerytka, która kilka lat temu za naszym pośrednictwem przygarnęła Henia, starszego już wtedy łańcuchowego burka. Zanim doznał udaru przeżył u niej kilka szczęśliwych lat. Teraz Kleo odpoczywa ze swoją nową panią w letnim domku pod lasem. To jest psie życie!
Malwinka ,teraz Mela, też trafiła w dobre, sprawdzone ręce. - Jest cudowna zapewniają Elżbieta i Kazimierz Milewscy, którzy dziesięć lat temu adoptowali ze studia na Krzemionkach Rapa. - Był bardzo chory, jakaś zjadliwa bakteria oporna bakteria rujnowała jego zdrowie, ciagle jeździliśmy z nim do lekarza - wspomina Elżbieta. Z Melą od razu poszli do lekarza, zrobili badania. Suczka jest zdrowa. I tak trzymać!
Jeśli możecie przygarnąć czworonożnego bezdomniaka zapraszam na kolejną naszą akcję „Kundel bury i kocury - daj im dom!”. W niedzielę 18 czerwca w Galerii Sztuki Współczesnej „Piano Nobile” przy Rynku Głównym 33 w Krakowie, między godz. 11 a 14, będą na Was czekały psy i koty. W czasie akcji zbieramy karmę dla bezdomniaków.
Przybywajcie!